Nacisk na rezygnację z gotówki, czego finałem może być wprowadzenie CBDC – pieniądza cyfrowego banku centralnego – trzeba widzieć w kontekście globalnego sporu cywilizacyjnego, trwającego przede wszystkim na Zachodzie. Częścią tego sporu są oczywiście również wymierne interesy konkretnych sektorów – w tym wypadku rządowego czy finansowego. Jednak mówienie o sporze właśnie cywilizacyjnym nie jest przesadą: próba wyplenienia gotówki mieści się w pakiecie zmian, na wprowadzenie których naciskają środowiska o wyraźnie określonej linii ideowej.
Najpierw jednak ważne zastrzeżenie. Kwestia utrzymania gotówki w obiegu i prawa do używania jej w dowolnej transakcji i momencie dotyka każdego z nas. Autora tego artykułu również. Dlatego szczerze przyznaję, iż gotówki używam naprawdę rzadko. To najzwyczajniej kwestia wygody. Ale tym bardziej będę bronił jej dostępności, bo podobnie jak wygodę cenię sobie również wolność wyboru.
Moim wyborem jest, żeby do płatności używać w większości metod bezgotówkowych, ale też moim wyborem może być, żeby w jakimkolwiek momencie i z powodów, z których nie muszę się nikomu tłumaczyć, zapłacić gdziekolwiek gotówką.
Ba, życzyłbym sobie, abym mógł gotówką zapłacić dowolną kwotę – a to już niedługo może być niemożliwe w następstwie unijnej dyrektywy AML (Anti-Money Laundering, dyrektywa Przeciwko Praniu Pieniędzy).
W jaki sposób płacą Polacy?
W skłonności do płatności bezgotówkowych nie jestem w Polsce odosobniony. Badanie „Preferencje płatnicze Polaków 2024”, zamówione przez PolCard (czyli organizację zajmującą się obsługą płatności bezgotówkowych), pokazało, iż 75% obywateli naszego kraju „regularnie wybiera płatności bezgotówkowe” – ale to oczywiście stwierdzenie bardzo ogólne i raczej mające odpowiadać zapotrzebowaniu zamawiającego badanie niż pokazujące prawdziwy obraz sytuacji.
Ten kryje się w bardziej detalicznych danych. W relacji do roku 2022 wzrósł odsetek odpowiadających na pytanie „Jak często płaci pan(i) bezgotówkowo?”: „bardzo często (kilka razy w tygodniu)” – z 19,2% do 22,7% – oraz „często (raz w tygodniu)” – z 10,1% do 13,7%. Zmalała wyraźnie grupa twierdząca, iż bezgotówkowo nie płaci nigdy – z 15% do 9,8%.
Ale uwaga: jednocześnie spadł odsetek tych, którzy pytani, jak często płacą bezgotówkowo, odpowiadają „zawsze lub prawie zawsze, gdy mam taką możliwość” – z 41% do 38,3%. Wzrósł również odsetek odpowiadających, iż bezgotówkowo nie płacą nigdy – z 5% do 7,8%.
Te ostatnie zmiany, choć niewielkie, są zastanawiające, szczególnie na tle propagandy, mającej obrzydzić płacenie gotówką. Warto przyjrzeć się także danym o skłonności do płatności bezgotówkowych w zależności od wieku badanych. Najwięcej używających formy bezgotówkowej zawsze, gdy się da, jest w przedziale wiekowym 40-49 lat – 48%, podczas gdy w grupie najmłodszej, 18-29 lat, takich osób jest o 1 punkt procentowy mniej, a w grupie 30-39 jest ich już wyraźnie mniej – 41%. To zaskakujące, bo przecież instynktownie zakładalibyśmy, iż właśnie w grupie najmłodszej odsetek płacących bezgotówkowo przy każdej okazji będzie bezapelacyjnie największy.
Być może mamy do czynienia ze zjawiskiem mody na gotówkę wśród młodych?
Z czego może wynikać, iż niemal o 3 punkty procentowe Polaków więcej niż dwa lata temu deklaruje, iż płaci jedynie gotówką? Odczytywałbym to nie tyle jako odpowiedź zgodną ze stanem faktycznym – zwłaszcza iż choćby płacenie rachunków gotówką, jeżeli jest choćby możliwe, to organizacyjnie jest już niezmiernie trudne – co raczej jako deklarację pewnej postawy, niekoniecznie zgodną z prawdą materialną. Bardzo możliwe, iż część respondentów manifestuje w ten sposób swoją niezgodę na wymuszanie na nich płatności bezgotówkowych.
W badaniu zadano pytanie tym, którzy wolą gotówkę – skąd takie ich nastawienie (można było wskazać więcej niż jedną odpowiedź). 58,7% odpowiedziało, iż są do niej po prostu przyzwyczajeni. Natomiast aż 47,5% stwierdziło, iż łatwiej im kontrolować wydatki, gdy posługują się gotówką.
To oznacza, iż ludzie niejako instynktownie wyczuwają to, co faktycznie jest jednym z najpoważniejszych argumentów za używaniem gotówki i co zarazem jest jednym z podstawowych powodów, dla których zwalcza ją system finansowy, a banki i korporacje w szczególności:
łatwiej nakłonić ludzi do zakupów – również tych faktycznie zbędnych, a wynikających tylko z marketingowego impulsu – gdy płacą abstrakcyjnymi „punktami” niż gdy wydają szeleszczące banknoty, które muszą wyłożyć na ladę.
Ta prawidłowość została zresztą już dawno dowiedziona w ramach eksperymentów naukowych.
Trzecia w kolejności przyczyna korzystania wyłącznie z gotówki (39%) to dość enigmatyczna odpowiedź „nie lubię płacić w ten sposób [bezgotówkowo]” – respondentom nie zadano już pytania, dlaczego. Kolejne dwie odpowiedzi, które uzyskały niemal identyczny udział – odpowiednio 24,8% i 24,1% – to „wydaje mi się to mało bezpieczne” oraz „obawiam się, iż ktoś może sprawdzić, co kupuję, a gotówka zapewnia mi większą anonimowość”. Warto zwłaszcza zwrócić uwagę na tę ostatnią odpowiedź, ponieważ respondenci bezbłędnie uchwycili jedną z fundamentalnych przyczyn, dla których gotówka powinna pozostać w obiegu: jeżeli chcemy dokonać zakupu w warunkach anonimowości, musimy zapłacić w taki właśnie sposób. Anonimowość odbierze natomiast dyrektywa AML w przypadku zwykłych transakcji w sklepie o wartości powyżej 3 tys. euro.
Emisja CBDC
Kolejnym krokiem po przymusowej digitalizacji transakcji płatniczych byłaby emisja CBDC. O zagrożeniach, jakie z tego wynikają, napisano już mnóstwo, więc nie ma sensu powtarzać tych ostrzeżeń w szczegółach. Warto je tylko przypomnieć hasłowo.
To przede wszystkim pełna kontrola państwa – wykraczająca dalece poza to, co znamy w tej chwili albo jesteśmy sobie w stanie wyobrazić choćby przy znaczącym ograniczeniu prawa do używania gotówki – nad posiadanym przez nas pieniądzem.
Kontrola sprowadzająca się do tego, iż państwo mogłoby nieposłusznemu obywatelowi jego portfel „wyłączyć”, ograniczyć wydatki albo oznaczyć pieniądze, które będzie mógł wydać na określone cele. Ograniczeniem perfidnych zastosowań CBDC jest tylko wyobraźnia urzędników i polityków o totalniackich zapędach. Z władzą zaś zwykle jest tak, iż jeżeli dostanie do ręki instrument, to prędzej czy później zacznie wynajdywać coraz bardziej opresyjne sposoby jego użycia.
W istocie to realizacja wizji, jaką opisali w swoich powieściach z dziedziny fantastyki naukowej bądź socjologicznej Philip K. Dick w „Raporcie mniejszości” z 1956 r. (polecam świetną ekranizację z 2002 r. z Tomem Cruisem i Maxem von Sydowem w rolach głównych) czy Janusz A. Zajdel w niezrównanej „Limes inferior” z 1980 r. (gdzie zamiast pieniędzy działał system punktów, przyznawanych w zależności od klasy społecznej – Zajdel zaiste był wizjonerem).
Plan wprowadzenia CBDC nie jest żadną teorią spiskową. Na stronach NBP czytamy: „NBP z rozwagą podchodzi do możliwości wprowadzenia cyfrowego złotego i obecnie, nie widząc przekonującego uzasadnienia, nie decyduje się na jego emisję. Aktualne stanowisko NBP w kwestii emisji cyfrowego złotego może ulec modyfikacji, o ile zaistnieją czynniki (krajowe lub międzynarodowe) uzasadniające taką zmianę”.
Na stronie Atlantic Council znajdziemy świetną interaktywną mapę państw, pokazującą stopień prac nad CBDC. Wynika z niej, iż cyfrową walutę wprowadziły jedynie trzy państwa na świecie: Nigeria (gdzie odbyło się to z wielkimi oporami ze strony obywateli), Jamajka i Wyspy Bahama. Jednak programy pilotażowe prowadzą aż 44 kraje. Dalszych 20 rozwija koncepcję CBDC. Na tej mapie Polska jest na razie nieoznaczona w ogóle.
Gotówkowe raporty z Francji i Szwajcarii
Są jednak świadectwa pokazujące, iż być może – podobnie jak w wielu innych przypadkach – trend się odwraca. Bardzo interesujące rezultaty przyniosło badanie prowadzone przez trzy lata we Francji przez instytut Ifop dla Mennicy Paryskiej (Monnaie de Paris). Marc Schwartz, prezes mennicy, podkreśla we wstępie do raportu, iż we Francji pieniądz bity jest przez państwo od roku 864 oraz pisze: „Chcemy podkreślić dzisiaj wciąż tak samo istotną rolę pieniądza fizycznego. […] Nasze badania potwierdzają to każdego roku: Francuzi są przywiązani do gotówki, wyznacznika inkluzywności, indywidualnej wolności, płynności i suwerenności”.
Aż 74% Francuzów deklaruje, iż używa gotówki na co dzień – i jest to wzrost o 6 punktów w stosunku do 2022 r.! Ponad 80% respondentów stwierdza, iż są do gotówki przywiązani – a więc nie chcą z niej rezygnować.
86% płaci gotówką u drobnych handlowców (petits commerçants), 61% w takiej postaci przekazuje kieszonkowe (l’argent de poche) swoim dzieciom.
W raporcie pojawia się najważniejsze stwierdzenie: „Rosnące użycie elektronicznych metod płatności nie oznacza zniechęcenia do gotówki: Francuzi przez cały czas pragną mieć wolność wyboru pomiędzy płatnościami cyfrowymi i fizycznymi, a bardziej ogólnie – pomiędzy wszelkimi formami płatności”.
Inny bardzo interesujący wgląd w sytuację to badanie „Swiss Money Map”, realizowane przez naukowców z Uniwersytetu St. Gallen w Szwajcarii. Pokazuje ono między innymi, iż począwszy od 2020 r. systematycznie i dość gwałtownie spada liczba bankomatów, która w tym roku wynosi blisko 6400. W szczytowym momencie było to jednak ponad 7200 maszyn.
Jak wiadomo, dostępność gotówki zależy w ogromnym stopniu właśnie od dostępności bankomatów.
Helweccy badacze dokonali precyzyjnych wyliczeń i okazało się, iż do najbliższego punktu, gdzie można pobrać gotówkę – niekoniecznie bankomatu, ale także poczty czy banku – przeciętny Szwajcar ma średnio 800 metrów, ale do bankomatu – już średnio 1,2 kilometra. Zdaniem autorów raportu nieakceptowalna odległość od punktu dostępu do gotówki to dopiero minimum 5 kilometrów, a taki dystans musiałoby pokonać jedynie 1,2% szwajcarskiej populacji. Mimo zatem, iż parametry dostępu do gotówki w Szwajcarii lekko się pogorszyły w ciągu ostatnich lat, wciąż pozostają bardzo korzystne. Pytanie brzmi, jak te wartości wyglądałyby w Polsce – u nas jednak tak zaawansowanego badania nie przeprowadzono (cały raport „Swiss Money Map” wraz z mapami i tabelami to aż 71 stron naprawdę szczegółowych danych).
W jakim kierunku idzie Polska?
Niestety, jak to zwykle bywa, w Polsce sytuacja pod wieloma względami wygląda gorzej niż na gnijącym Zachodzie.
Nasz kraj od dawna chlubi się zaawansowaniem w płatnościach cyfrowych – i nie byłoby w tym nic złego, wręcz przeciwnie, gdyby nie oznaczało to coraz trudniejszego dostępu do gotówki.
Symbolem działań, które mają ją wyrugować w dość podstępny sposób jest planowany w Warszawie nowy system biletowy. Jego założenia przyciągnęły choćby uwagę rzecznika praw obywatelskich, który pod koniec 2023 r. wyrażał zaniepokojenie, iż system może oznaczać dyskryminację osób wykluczonych cyfrowo oraz chcących płacić gotówką. „Wprowadzenie ograniczeń w płatnościach gotówką za bilety komunikacji miejskiej może ograniczać dostępność transportu zbiorowego dla mieszkańców gminy, a tym samym prowadzić do wykluczenia komunikacyjnego. Biorąc pod uwagę skalę zjawiska wykluczenia transportowego w Polsce (co może dotyczyć choćby jednej trzeciej ludności), należy ze szczególną ostrożnością formułować przepisy prawa miejscowego i postanowienia regulaminów, które mogą pogorszyć sytuację” – czytamy w piśmie, które w listopadzie 2023 r. biuro RPO skierowało do warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego.
Założenia systemu nie zostały jednak zmienione. Odpowiadając w lutym tego roku na moje zapytanie, rzecznik ZTM napisał, iż „płatności gotówkowe będą możliwe w stacjonarnych automatach biletowych oraz punktach sprzedaży, np. w Punktach Obsługi Pasażerów”. Pytanie brzmi, ile takich stacjonarnych automatów będzie. Bo odsyłanie pasażerów do nielicznych POP, otwartych w biurowych godzinach pracy, to oczywiście fikcja. Takie nastawienie ZTM nie dziwi – wszak Warszawa pod zarządem pana Rafała Trzaskowskiego stawia sobie za cel bycie w awangardzie postępu, a elementem tegoż jest rezygnacja z gotówki.
To jednak tylko przykład.
Bardziej niepokojące jest zjawisko „zwijania” w Polsce sieci bankomatów. W pierwszym kwartale 2024 r. w naszym kraju skasowano – uwaga – ponad tysiąc bankomatów! Pod koniec marca w Polsce działało niespełna 20900 maszyn.
Zróbmy proste działanie matematyczne, porównując to ze Szwajcarią, gdzie mieszka 8,85 mln ludzi. Wychodzi jeden ATM na 1382 osoby. W Polsce (36,69 mln ludności) jeden ATM przypada na wyraźnie więcej, bo aż 1755 osób. A pamiętajmy, iż w Szwajcarii znacznie łatwiej uzyskać gotówkę w innych miejscach dostępu niż w Polsce.
Do operatorów sieci bankomatów trudno mieć pretensję: nie są instytucją charytatywną. Demontują i będą demontować ATM-y, które są nierentowne, a rentowność tychże zależy od stawek, jakie proponują operatorzy trzech głównych systemów: Visa, MasterCard i Blik. We wszystkich trzech przypadkach operatorzy ci są głusi na apele o zmianę prowizji za obsługę wypłat gotówkowych. Trudno się dziwić – w ich z kolei interesie leży popychanie klientów w kierunku, tańszych dla banków i wystawców kart, płatności bezgotówkowych.
Spróbujmy te informacje złożyć w jeden obraz.
Po pierwsze – rządy, korporacje, środowiska finansowe – każdy z tych interesariuszy z własnych powodów prze ku światowi bez gotówki. Motywacje są różne, ale kierunek ten sam.
Po drugie – płatności bezgotówkowe oznaczają wygodę na co dzień, więc trudno się dziwić, iż korzysta z nich duża liczba ludzi. Nie sposób mieć do obywateli pretensję, iż wybierają komfort.
Po trzecie – im więcej jest takich płatności, a mniej tych gotówkowych, tym łatwiej jest wspomnianym interesariuszom przekonywać, iż gotówka jest już niepotrzebna.
Po czwarte – odejście od gotówki oznacza nieuchronnie zwiększoną do granic możliwości kontrolę nad życiem i prywatnością obywateli, zwieńczoną wprowadzeniem CBDC, czyli rozwiązania jak z koszmarnych antyutopii Dicka i Zajdla.
Ponieważ odwrócenie tendencji rynkowych jest trudne i potrwałoby długo, a też niełatwo od obywateli wymagać, żeby zaczęli działać wbrew własnej wygodzie, nosząc portfele wypchane gotówką (nawet jeżeli są oznaki, iż ta znowu staje się modna), przeto sprawą pierwszorzędną wydaje się zagwarantowanie w polskim systemie prawnym dostępu do gotówki i prawa do płacenia nią. To powinno być całkowicie niezależne od wszelkich rynkowych uwarunkowań. Nie mam wątpliwości, iż takie zapisy powinny znaleźć się w polskiej konstytucji.
Oczywiście musiałyby one wejść w konflikt ze wspomnianą wcześniej dyrektywą AML. Nie miejsce tu na jej dokładną analizę. Dość napisać, iż lektura tego aktu uprawnia do postawienia tezy, iż jego oficjalny cel, jakim jest zapobieganie praniu brudnych pieniędzy, jest wyłącznie pretekstem do uderzenia w gotówkę. Przestępcy zawsze znajdą sposoby transferowania pieniędzy; zresztą gdy mowa o sumach rzędu dziesiątków milionów euro i tak nie odbywa się to w fizycznej postaci – to po prostu fizycznie niemożliwe. Dla przykładu: wartość narkotyków przechwyconych w czasie jednej tylko operacji służb albańskich i włoskich to 70 mln euro. Jest to 700 tys. banknotów o wartości 100 euro, każdy o wadze 1 grama, co daje 700 kilogramów banknotów, o objętości nie mówiąc. Naprawdę trudno sobie wyobrazić krążenie takich sum w gotówce.
Polskie prawo ma wyższość nad unijnym, a tutaj mówilibyśmy o prawie absolutnie fundamentalnym. Dlatego konstytucja powinna stać ponad antygotówkową, inwigilacyjną dyrektywą unijną.
Mowa oczywiście o świecie idealnym, w którym istniałaby większość konstytucyjna gotowa do wprowadzenia takich zmian w ustawie zasadniczej.
Na razie ważne jest, żeby jak największa liczba ludzi zrozumiała, iż walka z gotówką to jednocześnie walka z naszym prawem wyboru, wolnością i prywatnością. Wszelkie inne oficjalnie prezentowane przyczyny są jedynie zasłoną dymną.