Pozwalaliśmy wojnie trwać, w trwodze przed ukraińskim zwycięstwem lub klęską

polska-zbrojna.pl 1 month ago

Najgłębszą przyczyną ukraińskich kłopotów jest brak strategicznego planu Zachodu. Celem nie może być „bezwarunkowe wsparcie”, bo wyraża ono tylko dążenie bez podania punktu docelowego. Opisuje samą podróż, bez ostatniej stacji. Efektem jest brak stabilności pomocy. Decyzje zapadają w bólach podczas nieformalnych spotkań. Taka procedura wyklucza długofalowe planowanie. W rezultacie armia ukraińska nie wie, do czego będzie zdolna za kilka miesięcy, za pół roku, za rok. Czyż nie?

Czy ograniczone dostawy materiałów wojennych do Ukrainy same w sobie mogły być strategią? Wiele na to wskazuje. Europejscy politycy i dowódcy nigdy nie wspominali o wygraniu wojny, bo musieliby uściślić, co ów termin dla nich oznacza. Bezustannie powtarzali wyświechtany schlagwort o pomaganiu „tak długo, jak to będzie potrzebne”.

Jedyną przesłankę strategiczną wyjawił Lloyd Austin, były sekretarz obrony USA, wywodząc, iż trzeba wykrwawiać Rosjan, by Kreml nie napadł na Estonię, Litwę, Łotwę, Polskę czy Rumunię. Osiągnąć to można tylko sprawiając, by Rosja walczyła dalej, a nie rekonstruowała zdolności bojowe za linią demarkacyjną zamrożonego frontu. o ile w istocie administracja Joe Bidena postawiła za cel strategiczny trwanie wojny, był to monumentalny błąd, który właśnie zaczął się mścić.

Dziś, kiedy nie nadążamy z agregacją lawiny przerażających enuncjacji z Waszyngtonu i okolic, warto wyszukać wśród nich rzetelne i logiczne interpretacje, które trafnie ewaluują nasze błędy. Ot, choćby bolesne résumé Marco Rubio, nowego sekretarza stanu: „Nieuczciwość polegała na tym, iż w jakiś sposób wmówiliśmy ludziom, iż Ukraina nie tylko pokona Rosję, ale zniszczy Rosjan, zepchnie ich z powrotem do tego, jak wyglądał świat w 2012 lub 2014 roku, zanim Rosjanie zajęli Krym. Doszło do finansowania przedłużającego się impasu, w którym ludzkie cierpienie trwa”.

REKLAMA

W gruncie rzeczy wolny świat bał się zarówno zwycięstwa Rosji, jak i jej klęski. Skąd ten strach? Z najnowszej historii. Niech wystarczy jeden przykład: Irak. Powiesiliśmy Saddama Husajna, by zaszczepić na pustyni demokrację. Dopiero po latach pojawiła się refleksja, iż jedynym efektem wojenki George’a Busha juniora i Donalda Rumsfelda była totalna destabilizacja. A wystarczyło słuchać się tatusia. Bush senior zatrzymał pierwszą wojnę w Zatoce Perskiej przed Bagdadem, kierując się cyniczną przesłanką, iż tylko osłabiony satrapa gwarantuje stabilność. A iż autokrator potraktował Kurdów bronią chemiczną… Cóż, wszak to naród bez państwa, który przywykł do gwałtu i terroru.

A jak wyglądałby chaos w Rosji pozbawionej despoty trzymającego pod knutem nie tylko kruche przejawy społeczeństwa obywatelskiego w Moskwie i Petersburgu, ale także Tatarów, Kazachów, Białorusinów, Mołdawian, Gruzinów, Ormian, Tadżyków, Czerkiesów, Czeczenów, Uzbeków, Turkmenów… To tylko początek listy. Jak może wyglądać organizowanie nowego porządku na gruzach nuklearnego imperium? Polecam lekturę opowiadania Sławomira Mrożka „Wesele w Atomicach”.

Ukraińscy żołnierze. Chasiv Yar, Ukraina, 27 stycznia 2025 r.

Od 2022 roku w przestrzeni publicznej wylewały się trwożne raporty i krotochwile traktujące o apokalipsie po putinowskiej wiktorii. Nie twierdzę, iż zgroza była (i jest!) bezzasadna. ale jeżeli taka była diagnoza, to dlaczego wymyśliliśmy pojęcie „broni nieśmiercionośnej”? Co posyłaliśmy Ukrainie, kiedy na przedmieściach Kijowa szaleli rosyjscy zwiadowcy? Apteczki! O każdy czołg, o każdą haubicę, o każdą rakietę Ukraińcy musieli toczyć z sojusznikami batalie.

Polska była szlachetnym wyjątkiem, ale i u nas gościł teatr absurdu. W 2014 roku, dopiero po wnikliwej analizie, zamojska prokuratura umorzyła śledztwo (z zawiadomienia celników) przeciwko Olegowi I., który chciał przewieźć do Ukrainy 551 hełmów, kupionych w lubelskim sklepie z demobilem. Jak tłumaczył się podejrzany o nielegalny handel bronią? Opowiadał, iż pochodzi z Nowowołyńska, a stare szyszaki były dla mieszkańców tego miasta, którzy stworzyli brygadę do walki z separatystami w Donbasie.

Konsekwencją dotychczasowego podejścia musi być wdrożenie presji na Kijów dla akceptacji negocjacji pokojowych. Dojdą one wszak do skutku dopiero kiedy wykrwawianie Rosji krwią ukraińską przestanie być akceptowane przez Ukraińców. Oznacza to trwałe oderwanie od Kijowa ziem dziś okupowanych oraz chaos polityczny w „europejskiej” części kraju. Atoli, okazując oburzenie ruchom Trumpa i jego bojowej kamaryli, pamiętajmy, iż piłkę podawał mu już demokratyczny sekretarz stanu Anthony Blinken, oznajmiając, iż Stany Zjednoczone działają w celu zapewnienia Ukrainie korzystnej pozycji do zawarcia umowy z Rosją w 2025 roku. Jego sformułowanie, iż „Ukraina stoi przed fundamentalną decyzją w sprawie dalszych losów wojny”, adekwatnie nie pozostawiło wątpliwości. Dlaczego to powiedział? Albowiem ze wszystkich światowych stolic Waszyngton dysponuje najrozleglejszą głębią strategiczną. Ona nie kończy się w Kijowie, Berlinie czy Jerozolimie. Jej południową redutą jest zachodni Pacyfik, a północną – Arktyka (Grenlandia!). Tam są współczesne „El Álamo” Amerykanów. Gdyby Chiny zablokowały Tajwan, Korea Północna ruszyła na Seul, a Rosja przechwyciłaby japońskie kutry w pobliżu Kuryli, Bliski Wschód i Europa musiałyby radzić sobie same. Z jednym zastrzeżeniem: wszystko się zmieni, jeżeli prawdziwą wojnę wywołałby Iran.

I choć kolejni lokatorzy Białego Domu zarzekali się, iż potrafią zarządzać wieloma kryzysami jednocześnie, główne siły amerykańskie bazują na Pacyfiku z przyległościami. Kilka brygad w Europie oraz lotniskowiec na Morzu Śródziemnym nie wytrzymują z nimi porównania.

Gdzie szukać optymizmu? W środowisku kryjącym się pod sygnałem kodowym NB8. Poświęcimy mu kolejny odcinek itinerarium po strategiach.

Marek Sarjusz-Wolski , choć autor zawodowo zajmuje się twórczością artystyczną w ASzWoj, w cywilu pielęgnuje obsesję geostrategicznej analizy
Read Entire Article