Assad's fall, a blow to Russia

polska-zbrojna.pl 11 hours ago

W dzisiejszej zglobalizowanej i wielobiegunowej rzeczywistości nie ma już konfliktów lokalnych, mniej znaczących regionów czy peryferii świata. Wszystkie geopolityczne wydarzenia są elementem wielkiej gry – jaką prowadzą między sobą mocarstwa – wynikają z niej, albo na nią wpływają, a najczęściej jedno i drugie. Dlatego też to, co wydarzyło się w grudniu w Syrii, gdy reżim prezydenta Asada rozsypał się jak domek z kart w obliczu nagłej ofensywy ugrupowań rebelianckich, nie tylko przemeblowało geopolitykę Bliskiego Wschodu, ale także będzie miało skutki odczuwalne daleko poza granicami regionu. Dotyczy to również polityczno-militarnej ekspansji Rosji w Azji i Afryce.

Nie ma wątpliwości, iż upadek rządu w Syrii to poważny cios dla rosyjskiej polityki międzynarodowej. Kraj ten pozostawał jednym z najważniejszych sojuszników Kremla jeszcze w czasach Związku Sowieckiego, a w XXI wieku jego znaczenie bynajmniej nie malało. Bazy wojskowe w Syrii były najważniejsze dla rosyjskiej obecności w rejonie Bliskiego Wschodu, ale także w Afryce i na południowych rubieżach Europy.

Z portu w Tartusie rosyjska flota mogła swobodnie operować na Morzu Śródziemnym. Baza lotnicza w Hmeimim pozwalała nie tylko na bombardowanie pozycji syryjskich rebeliantów, ale przede wszystkim była logistycznym hubem dla operacji w Afryce. Wojskowe samoloty transportowe nie są bowiem w stanie dotrzeć bezpośrednio z Rosji do państw Sahelu, w których operują rosyjskie kontyngenty. Dotychczas latały więc z międzylądowaniem w Syrii, dziś to już niemożliwe.

Rosja próbuje teraz w podobny hub przekształcić Libię, przerzucając tam sprzęt i personel oraz rozbudowując bazy, jednak kraj ten nie będzie w stanie w pełni zastąpić Syrii. Jest zbyt daleko, w gorszym położeniu, brakuje tam infrastruktury, a co więcej, mimo iż wojna domowa nieco przycichła, to wciąż jest to państwo niestabilne, rozdarte wewnętrznym konfliktem, który w każdej chwili może znów wybuchnąć.

REKLAMA

Porażka w Syrii to dla Rosji jednak coś więcej niż problemy logistyczne i operacyjne. To potężny cios w budowaną przez Kreml antyzachodnią koalicję na Bliskim Wschodzie. Z jej trzech członków – Iranu, Syrii i Jemenu – zostało tylko dwóch, a sama koalicja utraciła w dużej mierze możliwość projekcji siły na wschodnią część Morza Śródziemnego. I w końcu – co nie najmniej ważne – los, jaki spotkał prezydenta Baszara al-Asada, po raz kolejny podważa wiarygodność Kremla w oczach sojuszników. Rosja budowała bowiem swoją sieć sojuszy w Afryce i na Bliskim Wschodzie, prezentując się jako silniejszy partner, patron, który jest w stanie zagwarantować przetrwanie reżimom i watażkom mierzącym się z sankcjami, izolacją czy zbrojną opozycją. I początkowo rzeczywiście odnosiła pewne sukcesy: rosyjskie siły ekspedycyjne pomogły Asadowi uporać się z Państwem Islamskim i innymi grupami zbrojnymi, zdobyć Aleppo czy odbić z rąk ISIS Palmirę. W Republice Środkowoafrykańskiej najemnicy z Grupy Wagnera uratowali juntę prezydenta Faustina-Archange’a Touadéry w momencie, gdy kontrolowała ona już tylko stolicę, a większość kraju opanowali rebelianci. W Mali wagnerowcy zdołali odzyskać po dwunastu latach miasto Kidal, jeden z największych ośrodków w separatystycznym regionie Azawad.

Syryjczycy zgromadzili się na Clock Square, aby świętować obalenie 61-letniego reżimu rodziny Assad, Homs, Syria 18.01.2025r.

Ale potem przyszły również klęski: w Mozambiku Grupa Wagnera, która miała pomóc pokonać tamtejsze grupy dżihadystyczne, poniosła duże straty i została wycofana z kraju. Ani w Libii, ani w Sudanie strony wojen domowych wspierane przez Rosję nie osiągnęły zwycięstwa. Zarówno w Mali, jak i w Republice Środkowoafrykańskiej nie zanosi się na ostateczne pokonanie rebeliantów i dżihadystów, wręcz przeciwnie – oba kraje coraz bardziej pogrążają się w chaosie i przemocy. Reżimy w Burkina Faso i Nigrze miały być wsparte przez Korpus Afrykański, rosyjską jednostkę ekspedycyjną, ale na razie w obu krajach stacjonują tylko szczątkowe kontyngenty, a personel Korpusu, sformułowany z myślą o działaniach w Afryce, jest wysyłany do „łatania dziur” na frontach wojny ukraińskiej, najpierw w obwodzie charkowskim, a później w kurskim.

Podkopanie wiarygodności Rosji spowodowała również zeszłoroczna bitwa pod Tin Zaoutine, gdzie wspólna operacja malijskiej armii i Grupy Wagnera mająca na celu ostateczne podporządkowanie Azawadu i odzyskanie kontroli nad granicą malijsko-algierską zakończyła się całkowitą porażką. Wyprawa, mająca być w zamierzeniu ekspedycją „karno-pacyfikacyjną”, zamieniła się w masakrę, w której zginęli niemal wszyscy jej uczestnicy, z wyjątkiem kilku Rosjan i Malijczyków wziętych do niewoli. Od tamtej pory nie udało się reżimowi w pełni odzyskać kontroli nad Azawadem, a Grupa Wagnera jedyne, co zdołała osiągnąć po trzech miesiącach od bitwy, to zebrać z pobojowiska ciała poległych.
No i w końcu Syria, gdzie rosyjska obecność w żaden sposób nie pomogła reżimowi nie tylko powstrzymać ofensywy rebeliantów, ale choćby jej opóźnić. Lotnictwo, które miało zbombardować mosty na trasie natarcia na Hims, zdołało je tylko lekko uszkodzić. A w obliczu klęski Rosjanie po prostu porzucili Asada i zaczęli swój kontyngent wycofywać.

To wszystko nie może pozostać bez wpływu na polityczne kalkulacje sojuszników lub potencjalnych sprzymierzeńców Kremla. Wielu z nich zastanawia się prawdopodobnie teraz, jaki jest sens przehandlowywać Rosji swoje zasoby w zamian za gwarancje bezpieczeństwa, skoro one nic nie znaczą? Po co utrzymać na swoim terytorium rosyjskie kontyngenty, jeżeli nie są one w stanie poradzić sobie z tuareskimi rebeliantami w Mali czy dżihadystycznymi bojówkami w Syrii? Jakie są kompetencje rosyjskich instruktorów, skoro szkolona przez nich armia syryjska rozsypała się jak sterta suchych liści pod naporem zbrojnej opozycji?

Porażka w Syrii nie jest oczywiście dla Rosji ciosem, po którym się nie podniesie. Wiele wskazuje też na to, iż nie pogodziła się całkowicie z utratą bliskowschodniego przyczółku i już podejmuje próby dogadania się z nowymi władzami w Damaszku. Jednak zaufanie sojuszników, które Moskwa utraciła, nie będzie jej łatwo odzyskać.

Stanisław Sadkiewicz , były żołnierz 6 Brygady Powietrznodesantowej, specjalista ds. bezpieczeństwa i zarządzania ryzykiem
Read Entire Article