Tomasz Lis: Targowica from the photo

natemat.pl 4 hours ago
Paryż, jak wiadomo, wart jest mszy, co stwierdził Henryk IV Burbon. Pytanie, ile i czego są warte Warszawa i Polska. Powiecie słusznie, iż są bezcenne. Oczywiście. Są jednak tacy, którzy szczerze uważają, iż cena Polski i zdobycia władzy w Polsce jest całkiem wymierna i dość precyzyjnie określona.


W ich przekonaniu Polskę można zdobyć jednym zdjęciem kandydata PiS na prezydenta z prezydentem USA.

To przekonanie wydaje mi się przekomiczne, bo pisząc ten tekst, zerkam lekko w lewo i widzę moje zdjęcia z trzema prezydentami USA. Wszystkie razem i żadne z osobna nie zbliżyły mnie o jedną tysięczną milimetra do zdobycia władzy w Polsce, nie tylko dlatego, iż przez sekundę do niej nie aspirowałem i o nią nie zabiegałem.

I całe szczęście, iż nie zbliżyły, bo kraj, w którym zdjęcie z jakimkolwiek zagranicznym przywódcą zbliżałoby człowieka do władzy we własnym państwie, należałoby nazwać bantustanem.

Piszę ten tekst 2 maja, a jutro narodowe święto z okazji uchwalenia Konstytucji 3 maja. Polacy, mam wrażenie, bardzo je lubią, ale głównie ze względu na skojarzenie z majówką, kilkudniową przerwą w pracy, z zwykle piękną pogodą.

W gruncie rzeczy jest to jednak święto smutne, wielkie święto zawiedzionej nadziei. Świętujemy ostatnią, w sumie desperacką i nieudaną próbę zreformowania kraju i ocalenia umierającej ojczyzny.

Jakieś 500 metrów od miejsca, w którym mieszkam, na terenie przylegającego do Łazienek ogrodu botanicznego, stoi nietypowa kopulasta budowla. To pozostałość miejsca, w którym 233 lata temu, 3 maja 1792 roku, w rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja, wmurowano akt erekcyjny pod mającą w tym miejscu stanąć Świątynię Opatrzności (na razie nie Bożej). Świątynia miała być wotum dziękczynnym za uchwalenie konstytucji, a w uroczystości wziął udział król Stanisław August Poniatowski.

Jestem koło tego miejsca niemal codziennie i niezmiennie budzi ono moje wzruszenie. Trzy lata później państwo polskie przestało istnieć, kraj zniknął z mapy Europy, a król nie był już królem. Rok wcześniej, w październiku 1794 roku, po przegranej w bitwie pod Maciejowicami, Tadeusz Kościuszko krzyknął: Finis Poloniae – koniec Polski – i w istocie był to koniec Polski.

Ale czy wtedy, dokładnie 233 lata temu, królowi wydawało się, iż cud pozostało możliwy, iż Polskę można ocalić? Ciekawe. Po chwili Polska wpadła w łapy Rosji, ale de facto pod jej kuratelą była już ponad 70 lat. Taki był skutek błędów, głupoty i egoizmu rządzących i magnatów, dla których długo własna sakiewka była o niebo ważniejsza niż los kraju. Zdrajcy i sprzedawczyki przez lata traktowali Repnina, ambasadora carycy Katarzyny w Warszawie, jak de facto władcę państwa.

Brali od niego pieniądze i instrukcje, jak władztwo carycy nad Polską sformalizować, a całe państwo unicestwić. Uważali, iż było to znacznie dla kraju lepsze niż reformy i dopuszczenie tu "niebezpiecznych" prądów z Zachodu i Europy. Wszystko było dla nich lepsze niż Europa i oświecenie. choćby zdrada. choćby Targowica.

Zdrajcy i targowiczanie traktowali Repnina mniej więcej tak, jak PiS-owcy Trumpa. PiS-owcy powinni przecież wiedzieć, iż Trump jest człowiekiem Moskwy niemal w takim samym stopniu, w jakim Repnin był człowiekiem Petersburga. Biją jednak przed nim pokłony, wchodzą mu w tyłek, donoszą mu na własny rząd, błagają go o zdjęcia, gotowi są przed nim klękać i bić pokłony, jeżeli tylko miałoby to ich o centymetr zbliżyć do powrotu do władzy w Polsce.

A iż to zbliżyłoby też Moskwę do odzyskania wpływów w Polsce, to już dla nich drobiazg. Stary wasalizm i serwilizm w nowej odsłonie. Targowica-bis. Byle przeciw Europie, nowoczesności, Zachodowi, tolerancji, oświeceniu. Strasznie dużo musi się zmienić, by tak kilka się zmieniło.

Ale z historią trzeba uważać. Na Świątynię Opatrzności trzeba było czekać ponad 200 lat i widzę ją z tego samego pokoju, w którym okna z drugiej strony wychodzą na Łazienki, ogród botaniczny, a bliżej, niemal tuż za oknem, na Belweder.

Nad Belwederem dumnie wisi teraz, nie tylko w Dniu Flagi, polska flaga, a ja myślę akurat dziś o 5 października 1939 roku, gdy Polska, jak 233 lata wcześniej, przestała istnieć, a po paradzie zwycięstwa w Alejach Ujazdowskich i powitaniu defilujących przed nim zwycięskich oddziałów Wehrmachtu, Hitler przyjechał do Belwederu, w którym od ponad czterech lat nie było już marszałka i nad którym od kilku dni nie wisiała już nasza flaga.

Czy wyobrażacie sobie traumę warszawiaków z tego dnia i z roku 1795, prawie 150 lat wcześniej? Znowu Finis Poloniae. Z historią nie ma żartów, a wypadki chodzą nie tylko po ludziach, ale i po krajach.

Da Bóg, za miesiąc Polacy wybiorą sobie na prezydenta porządnego człowieka. Oby nie był to kumpel gangusów, który uważa, iż przepustką do Belwederu będzie dla niego zdjęcie z socjopatą z Białego Domu. Tylko tyle i aż tyle życzę Polsce w święto i w przeddzień święta.

A samemu panu Nawrockiemu-Batyrowi życzę, by zdjęcie z prezydentem USA stało u niego w domu na pamiątkę jednak przegranej kampanii, czyli by było, jak dla mnie moje zdjęcia z prezydentami USA, pamiątką owszem miłą, ale – umówmy się – niespecjalnie ważną.

Read Entire Article