Rękas: Isolationism or Change of Discourse?

konserwatyzm.pl 3 hours ago

Ciężko jest prowadzić wojnę kulturową z kulturowym hegemonem, które nagle zmienił narrację. Stąd całe zagubienie liberalnych liderów postępu, wszak dotychczas prezydenci się zmieniali, ale linia w sprawach takich jak transgender, klimat czy w ogóle woke pozostawała niezmienna. Trzymano się jej nie dlatego, iż wierzono w jej słuszność, ale bo przychodziła od hegemona. A co teraz?

Ile jest płci poza Ameryką?

Najważniejsze pytanie dotyczy samookreślenia się USA. Oświadczenie „dla amerykańskiej administracji są od dziś tylko dwie płcie” nie jest wystarczająco prostą wskazówką dla reszty świata. Czy Amerykanie wracają do normalności tylko na potrzeby wewnętrzne, mówiąc strefie zależnej „Miejcie sobie ile chcecie płci, byleście płacili nam cła”, czy też przez cały czas będą kontynuować swoją misyjność w imię kulturowej hegemonii, tylko odwracając jej zwrot? Do niedawna za nierozpoznawanie odpowiednio dużej liczby zaimków lądowało się na liście sankcyjnej departamentu stanu. Czy teraz to samo będzie czekać za agresywną promocję transgender, czy też Waszyngton wysyła sygnał, iż ma to gdzieś?

To fundamentalna różnica, definiująca czy rzeczywiście mamy do czynienia z amerykańskim izolacjonizmem, czy jednak z dążeniem do utrzymania hegemonii, tylko w oparciu o zmieniony przekaz. Bez wyjaśnienia tych kwestii trudno prognozować choćby rozwój stosunków amerykańsko-europejskich czy wewnętrzny układ sił w strefie amerykańskiej, III RP nie wyłączając. To coś znacznie poważniejszego niż dziecinne podskakiwanie w oczekiwaniu, aż przyjdą Amerykanie i wymienią Tuska na Nawrockiego czy Mentzena i Starmera na Farage’a i Robinsona.

Klimatyzm vs. amerykański eksport energetyczny

Kwestie przenikania się dyskursu i ideologii oraz gospodarki najlepiej chyba widać na przykładzie klimatyzmu, który jako projekt transformacji energetycznej jest skrojony pod zamysł opracowany dla pozbawionych własnych surowców energetycznych Europy Zachodniej (z nielicznymi wyjątkami, jak Szkocja, Norwegia i Holandia) oraz… Chin. Pozostawienie Europejczykom prawa do opowiadania bajek o zbawiennym wpływie redukcji emisji CO2 bezpośrednio kolidowałoby zatem z planami oparcia amerykańskiej odbudowy gospodarczej na eksporcie ropy i LNG. Jasne, dotychczas udawało się połączyć agresywną frazeologię klimatyczną z uzależnianiem europejskich rynków energii od amerykańskich dostaw. Docelowo jednak, niezależnie od tego jak nierealistyczne wydaje się dziś całkowite odejście od węglowodorów – transformacja miałaby uczynić paliwa pomostowe całkowicie zbędnymi. Czy więc Ameryce Trumpa i Muska wystarczy, iż sama wypowiedziała ideologiczne cele porozumienia paryskiego, czy też uzna za swój interes przymuszenie wasali do porzucenia klimatyzmu?

Chodzi więc o to czy przez cały czas można być progresywnym, przebudzonym, niebinarnym liberaliszczem, które z perspektywy dyskursu obowiązującego dla Londynu, Paryża i Wilanowa może spać spokojne, bo haracz dla tego okropnego prymitywa w Białym Domu i tak wypracują prole i imigranci – czy też hegemon szykuje i przeprowadzi powszechną zmianę dekoracji i czy tylko dekoracji?

Konrad Rękas

Aniemowilem.pl

Read Entire Article