Felieton: w co gra Donald Trump i Elon Musk?

imagazine.pl 3 hours ago

Od razu na wstępie, żeby zaoszczędzić waszego cennego czasu. Nie znam odpowiedzi na postawione w tytule pytanie, tak naprawdę nikt poza samymi zainteresowanymi jej nie zna. Obserwując bieżące wydarzenia w USA można obu panów nazwać królami chaosu. I nie chodzi o prognozowanie , co się wydarzy, ale o analizę tego, co jest już wiadome. Analiza oparta na faktach zwykle daje lepsze wyniki niż wróżenie z fusów, chiromancja, czy zaglądanie w szklaną kulę.

Zarówno ja, jak i wiele osób, z którymi mam okazję rozmawiać z lekkim niepokojem (ujmując to eufemistycznie) obserwuje to co się dzieje zarówno za naszą wschodnią granicą, jak i to, co w tej chwili dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Jednak zauważam pewną rzecz, działania tandemu Trump-Musk wydają się wielu osobom wręcz irracjonalne. A już na pewno trudno uznać je za wzmacnianie Ameryki, a chyba o to by chodziło na drodze do uczynienia jej Wielką.

Nie ulega wątpliwości, iż w obecnych działaniach administracji Trumpa i Muska można dostrzec chaos. Spróbuję rozłożyć to na części, żeby lepiej zrozumieć, co się dzieje, bez wpadania w pochopne wnioski typu „Trump to rosyjski agent” – tak, widziałem takie wpisy w sieciach społecznościowych, notabene również na należącej do Elona Muska platformie X, proszę oto przykład:

The Russian Federation has been training Trump as its agent for 40 years, an interesting article in the Guardian from 2021. In full.

The source of the publication is former KGB agent Yuriy Shvets.
In 1977, Trump married Czech model Ivana Zelnicková and became the target of… pic.twitter.com/O02UUmd3KC

— Jürgen Nauditt (@jurgen_nauditt) February 22, 2025

Niemniej pozostawmy te spekulacje i spójrzmy na pracę obu panów z perspektywy motywacji, interesów i konsekwencji, które z tego wynikają.

Trump i Musk – co ich napędza?

Trump wrócił do władzy z hasłem MAGA (Make America Great Again), które dla jego bazy oznacza powrót do „wielkości Ameryki” – gospodarczej, militarnej i narodowej dumy. W praktyce jednak jego podejście często sprowadza się do osobistej vendetty, krótkoterminowych wygranych i schlebiania swojej egoistycznej wizji przywódcy. Musk z kolei, jako „optymalizator” rządu (szef DOGE – Departamentu Wydajności Państwa; Department of Government Efficiency), wydaje się kierować ideą radykalnego cięcia biurokracji i kosztów, co pasuje do jego stylu zarządzania firmami jak Tesla czy SpaceX. Obaj mają wspólny mianownik: nie znoszą „systemu”, uważają go za przerośnięty i nieefektywny, i chcą go rozwalić – Trump dla władzy i uznania, Musk dla wizji „lean government” i własnych interesów biznesowych.

Ich działania – masowe zwolnienia urzędników, wstrzymywanie projektów, cięcia budżetowe – mogą wyglądać jak chaos, bo w dużej mierze takie są. Nie ma tu subtelności ani długofalowej strategii, a przynajmniej niczego takiego nie widać; to bardziej młot kowalski niż skalpel chirurga. Trump widzi w tym sposób na pokazanie, iż „czyści bagno” (drain the swamp to jedna z bardziej ulubionych fraz amerykańskiego prezydenta), a Musk traktuje rząd jak kolejną firmę do optymalizacji. Problem w tym, iż państwo to nie korporacja – ma inne cele, strukturę i odpowiedzialność.

MAGA a rzeczywistość

To, co się dzieje, stoi w sprzeczności z deklaracjami MAGA o wzmacnianiu Ameryki. Zwolennicy Trumpa mogą widzieć w tym „sprzątanie po liberałach”, ale obiektywnie osłabia to zdolności operacyjne państwa. Federalne agencje, mimo swoich wad, odpowiadają za najważniejsze kwestie: od obronności po infrastrukturę. Ich rozmontowanie bez jasnego planu zastępczego tworzy próżnię, która może zaszkodzić gospodarce i bezpieczeństwu narodowemu. Na przykład wstrzymanie zakontraktowanych projektów to nie tylko utrata miejsc pracy, ale też sygnał dla inwestorów, iż USA stają się mniej przewidywalne – co jest antytezą „wielkości”.

Izolacjonizm Trumpa dodatkowo komplikuje sprawę. Jego krytyka sojuszników (NATO, UE) i cieplejsze tony wobec Putina czy innych autokratów mogą wynikać z jego przekonania, iż Ameryce nie opłaca się być „światowym policjantem”. To niekoniecznie dowód na bycie agentem Rosji – bardziej na naiwność albo cyniczne podejście, iż dogadanie się z Putinem to „sztuka interesu” (art of the deal). Tyle iż w geopolityce takie podejście rzadko się sprawdza bez kosztów.

Rosja i Chiny jako beneficjenci

Chaos w USA obiektywnie służy państwom, które chcą podważyć amerykańską dominację. Rosja zyskuje, bo osłabione USA to mniejszy nacisk na sankcje, mniej wsparcia dla Ukrainy i większa swoboda działań w Europie Wschodniej (tak, to m.in. nas dotyczy). Chiny z kolei patrzą na to z uśmiechem, bo destabilizacja Zachodu daje im czas i przestrzeń na wzmocnienie pozycji w Azji – zwłaszcza wobec Tajwanu. jeżeli Trump i Musk rozwalą struktury federalne, a Ameryka zamknie się w sobie, to Pekin może uznać, iż to idealny moment na ruch.

Nie trzeba zakładać, iż Trump jest „ruskim agentem”, żeby zobaczyć, jak jego polityka może nieświadomie (lub przez ignorancję) grać na korzyść Moskwy i Pekinu. To raczej efekt uboczny jego impulsywności i braku zrozumienia złożoności globalnych sojuszy.

Sytuacja jest dziwna, bo mamy do czynienia z nietypowym duetem: Trump, który rządzi emocjami i intuicją, oraz Musk, który wnosi korporacyjny radykalizm do sfery publicznej. Ich podejście może krótkoterminowo zadowolić zwolenników MAGA, ale długofalowo ryzykują osłabienie struktur, od których zależy siła USA. Rosja i Chiny na tym korzystają, ale to niekoniecznie dowód na spisek – raczej na brak strategii i przewidywania konsekwencji.

Niezależnie jednak od tego, jak jest naprawdę, bardzo aktualne jest dziś porzekadło „Umiesz liczyć? Licz na siebie”. To dobrze oddaje obecny klimat. W sytuacji, gdy USA pod wodzą Trumpa i Muska zdają się skupiać na wewnętrznym rozgardiaszu i odwracają się od roli globalnego stabilizatora, inne kraje – czy to sojusznicy, czy rywale – muszą zacząć zakładać, iż Ameryka nie będzie już niezawodnym partnerem ani przewidywalnym graczem. To zmusza wszystkich do samodzielnego zabezpieczania swoich interesów.

Dla Europy oznacza to pewnie przyspieszenie wysiłków w budowie własnej obronności, dla Chin i Rosji – windowanie wpływów tam, gdzie USA zostawiają próżnię. A dla mniejszych państw, jak Polska czy Tajwan, to sygnał, iż trzeba szukać nowych sojuszy albo wzmacniać własne zdolności, bo „wujek Sam” może akurat być zajęty swoimi sprawami – albo ich rozwalaniem. Smutne, ale pragmatyczne podejście w tych okolicznościach.

Jeśli artykuł Felieton: w co gra Donald Trump i Elon Musk? nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Read Entire Article