Minęło nieco ponad trzy lata od ważnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Stwierdzono w nim niezgodność tzw. przesłanki eugenicznej jako wyjątku w ustawie z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Zatem najważniejsza (gdyż najczęściej wykorzystywana w praktyce) przyczyna legalnej terminacji ciąży (czyli zabijania dziecka w okresie prenatalnym) została wykreślona z porządku prawnego RP. Oznaczało to ni mniej ni więcej, iż przez dwadzieścia trzy lata funkcjonowania ustawy zasadniczej funkcjonowała równolegle sprzeczna z nią ustawa, która kosztowała życie tysiące osób, legalnie (wg. Ustawy, nie konstytucji) odbierając im prawo do życia ze względu na stan zdrowia. Co zmieniło to zwycięstwo życia w świetle prawa? Czy żyjemy w bardziej cywilizowanym kraju, który nie dyskryminuje najsłabszej grupy? Jaka jest rzeczywista sytuacja? Czy prawdopodobna zmiana rządu wpłynie znacząco na dalsze losy obrony życia nienarodzonego w Polsce?
Aspekt prawny i polityczny
Samo uchylenie przesłanki eugenicznej powinno skutkować znacznym spadkiem dokonywanych legalnych aborcji. Do tego doszło. Formalnie nie wykonuje się już „zabiegów”, których przyczyną są choroby dziecka jak trisomia 21 (zespół Downa). W ustawie pozostały dwa wyjątki. Zagrożenie zdrowia lub życia matki oraz ciąża jako skutek czynu zabronionego (gwałtu lub kazirodztwa). W roku 2020 wykonano łącznie 1076 „zabiegów” z czego aż 1053 było skutkiem powołania się na przesłankę eugeniczną. Łatwo zauważyć, iż pozostałe wyjątki dopuszczające przerwanie ciąży to margines – 23 przypadki. Zwycięstwo życia wraz z wyrokiem TK wydaje się więc niemal kompletne. Niestety obraz nie jest tak różowy.
Od kilku miesięcy dowiadujemy się od organizacji pro-life, iż popularnym obejściem zakazu eugenicznej aborcji stał się wyjątek o zdrowiu/życiu matki. Okazuje się, iż niedoprecyzowanie zapisu może skutkować nieuprawnioną, ale jednak możliwą interpretacją o konieczności ochrony zdrowia psychicznego matki. W takim wypadku kobieta w ciąży (zwłaszcza z prawdopodobną niepełnosprawnością dziecka) stwierdza, iż urodzenie dziecka spowoduje problemy psychiczne. Odpowiedni psychiatra (skorumpowany lub motywowany ideologicznie) może to potwierdzić zaświadczeniem, które uprawni kobietę do tzw. terminacji ciąży. Szpital w Oleśnicy znany z nierobienia problemów w takich sytuacjach przeprowadził kolejno: 0 aborcji z powodu zagrożenia zdrowia psychicznego matki przed 2021 rokiem, 9 aborcji z tego powodu w 2021 roku i aż 75 w roku 2022. (Informację podaję za Fundacją PRO – Prawo do Życia) Wygląda na to, iż furtka do aborcji na życzenie zostaje uchylana coraz szerzej. Paradoksalnie, może to doprowadzić do sytuacji, iż jej uzyskanie jest łatwiejsze niż przed wyrokiem, który formalnie zmniejszył liczbę wyjątków od zakazu przerywania ciąży.
Sytuacja się zmienia i na razie takie wyjście nie pozostało bardzo popularne. Wymaga to ostatecznie jakiegoś zachodu. Znalezienie chętnego do wystawienia zaświadczenia psychiatry, szpitala, który nie będzie inaczej interpretował wyjątku o zdrowiu i życiu kobiety albo nie trafi się lekarz powołujący się na klauzulę sumienia. Niestety, z pomocą organizacjom aborcyjnym i lekarzom o aborcyjnej mentalności z pomocą przyszedł sam rząd PiS.
CZYTAJ TAKŻE: Jak wygląda ŻYCIE dwa lata po wyroku TK?
W sferze medialnej zarówno minister zdrowia (Adam Niedzielski) mówiący o prawie do aborcji, jak sam prezes rady ministrów (Mateusz Morawiecki) popierający ochronę zdrowia psychicznego kobiet w ciąży mrugali do swoich teoretycznie ideologicznych przeciwników: wiecie, zakazujemy niby, ale łatwo możecie to obejść i nie mamy z tym problemu. To jasny sygnał dla szpitali, które chciałyby uczestniczyć w procederze z wymówką „psychiczną”, iż nie będzie procesów ani doprecyzowanej wykładni, iż zagrożenie zdrowia matki nie może być interpretowane rozszerzająco. Prawnicy Ordo Iuris w newsletterze z 23.06.23 piszą:
Do polskich szpitali już dwa razy trafiło stanowisko Ordo Iuris, w którym informowaliśmy lekarzy, iż problemy psychiczne matki nie mogą być uznane za stan zagrożenia zdrowia, pozwalający na dokonanie aborcji. W naszym stanowisku powołaliśmy się na zdanie krajowego konsultanta w dziedzinie psychiatrii, zgodnie z którym „depresję w ciąży można i należy leczyć”. Natomiast uznanie, iż depresja matki wystarczy, by dokonać aborcji w praktyce oznaczałoby akceptację wprowadzania aborcji na życzenie „tylnymi drzwiami”.
Byłoby jednak lepiej, gdyby zamiast stanowiska prawniczej fundacji było to stanowisko rządu Rzeczypospolitej. I tutaj pojawia się ponownie minister Niedzielski i okazuje się, iż „mruganie” do środowisk wrogich ochronie życia poczętego to nie wszystko. Minister powołuje zespół do spraw opracowania wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży. Skład zespołu, wcześniejsze „mrugnięcia” ministra i utajnienie prac Zespołu od początku napawały obawami środowiska pro-life. Pod koniec sierpnia poseł Grzegorz Braun usiłował przeprowadzić interwencję poselską w ministerstwie w celu uzyskania informacji na temat prac zespołu. Towarzysząca posłowi Braunowi Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina opisywała potem wydarzenia w ministerstwie. Interwencję uniemożliwiła policja, która powinna przy niej asystować. Ostatecznie zespół powołany przez ministra Niedzielskiego i nie zmieniony jakkolwiek przez jego następcę, Katarzynę Sójkę, przesunął termin ogłoszenia dokumentu końcowego z września na 15. listopada. Zatem na „po wyborach”.
Ciężko stwierdzić, co się dokładnie wydarzy w związku z wynikiem wyborów. Najprawdopodobniej rząd stanowić będzie teraz koalicja KO, Trzeciej Drogi i Lewicy (by nie wymieniać mniejszych bytów składających się na poszczególne bloki). Możliwe, iż jeszcze za Zjednoczonej Prawicy zostaną opublikowane dokumenty i wytyczne rozesłane. jeżeli nie, myślę, iż z perspektywy nowego rządu takie pokazanie przez Niedzielskiego, iż rozporządzeniem ministra można obejść konstytucyjny porządek może być tylko pozytywnie odebrane. Zwłaszcza, iż formalna zmiana prawa mogłaby być niekonstytucyjna. A choćby jeżeli nie, PiS jest w stanie nie dopuścić do odrzucenia weta prezydenta. o ile więc dokumenty zespołu z ministerstwa zdrowia zostaną ukryte i PiS będzie chciał grać rolę konserwatywnego, może to zrobić, a dotychczasowa opozycja weźmie na siebie jakąś formę ograniczenia ochrony życia nienarodzonego. Zresztą to jedna z obietnic lidera KO, najsilniejszego gracza w przyszłej prawdopodobnej koalicji.
Czy prolajferów czekają zatem ciężkie czasy? Na pewno. Jednak nie sądzę, iż dużo cięższe niż do tej pory. Tak naprawdę nie mieli poparcia ustępującego (najpewniej) rządu. Policja, prokuratura czy sądy były raczej pobłażliwe wobec tych, którzy ich atakowali. A zdarzały się wypadki, iż pobłażliwość to bardzo daleko idący eufemizm.
Poza prawem
Kwestie okołoprawne i legalne (czy też legalne z faktu ministerialnej konferencji prasowej albo wytycznych) związane z aborcją to jedno. Druga sprawa to tzw. aborcyjne podziemie. Nie jest wiedzą tajemną, iż ci, którzy apelują o legalną i bezpieczną aborcję, grożąc, iż kobiety mogą bez tego skorzystać z nielegalnej i niebezpiecznej, same tę nielegalną i niebezpieczną promują i organizując. To zwyczajny biznes. Może poza absolutnym złem jakim jest usługa, którą sprzedają. Aborcyjny Dream Team, czyli organizacja tego typu oświadczyła na swoich mediach społecznościowych, iż „pomogła” w ciągu ostatniego roku 46000 kobiet poprzez zaopatrzenie w pigułki poronne lub organizację aborcji chirurgicznej za granicą (to drugie jest rzadsze). Oczywiście nie wiadomo na ile te dane są prawdziwe, czy nie chodzi o jakieś przechwalanie się i dawanie nowemu rządowi „podkładki” pod nowe rozwiązania prawne, bo „Wiecie, rozumiecie. Jak i tak robią to niech to będzie legalnie i pod kontrolą państwa”. Z wielu powodów chciałbym, żeby te liczby były zawyżone. Oznaczałoby to śmierć mniejszej liczby ludzi, mniejszą popularność łatwych i drastycznych rozwiązań wśród Polek, które zdecydowały się na skorzystanie z „usług” ADT, ale też im większa jest liczba ludzi, którzy aktywnie skorzystali z tej opcji, tym większa prawdopodobnie jest też grupa, która jest w stanie machnąć na to ręką albo choćby poprzeć, bo przecież „jak nie chcesz aborcji to jej sobie nie rób”. Można by jednak zapytać retorycznie czy jakiekolwiek dziecko, któremu „zrobiono aborcję” miało szansę się w tej sprawie wypowiedzieć. Prawdę mówiąc, w normalnie funkcjonującym państwie organizacje takie jak Aborcyjny Dream Team powinny nieustannie tłumaczyć się przed organami ścigania, a po udowodnieniu winy, ich członkowie skazani za łamanie prawa. Nie ma znaczenia czy to dla nich tylko biznes czy też wierzą, iż łamią niesprawiedliwe prawo, które narusza w ich rozumieniu prawa kobiet. Tymczasem bezczelnie reklamują swoją działalność w „tym strasznym państwie, gdzie kobieta jest inkubatorem”. A prezes rządzącej rzekomo konserwatywnej partii sam sugeruje, iż nikt takiego procederu nie próbuje ukrócić. Mówi tak: Ja nie chcę przesadzać, ale to [aborcję - przypis A.P.] niemalże na każdym rogu w Warszawie i w wielu różnych miejscach można załatwić , nikt tego nie zwalcza, więc robienie referendum w takich sprawach miałoby sens wtedy, gdybyśmy na przykład zażądali, żeby z tym zdecydowanie skończyć. (cytat za tvn24.pl)
Rozumiem, iż prawodawstwo nie jest najważniejsze, ale ono też pomaga budować świadomość i nigdy nie zgadzałem się z głosami, które szły na łatwiznę mówiąc, żeby nie ruszać kompromisu z 1993 roku, bo najważniejsze, żeby ludzie wiedzieli, iż aborcja to zło i żeby nie było na nią chętnych, a poza tym jak ruszymy to jak kiedyś przyjdzie lewica to się zemści i wprowadzi legalną aborcję na życzenie. Dlatego ucieszył mnie wyrok TK sprzed trzech lat, chociaż obawiałem się, iż rozwiąże to tylko część problemów. A wyrok świadczy też o tym, iż kompromis co najmniej od uchwalenia konstytucji nie był legalny.
Gdybyśmy mieli rząd, który faktycznie jest za życiem to już od siedmiu ponad lat mogliśmy mieć wyjście z kompromisu, całkowity zakaz aborcji, mądre wytyczne co do ratowania życia matki, o ile nie da się ratować również dziecka. choćby gdyby ograniczono się do zakazu aborcji eugenicznej i pozostawiono wyjątek zdrowia/życia matki, można było powołać zespół, który swoimi wytycznymi utrudniałby aborcję i dawał czas do namysłu. Np. poprzez takie działania: skierowania od psychiatry, gdyby były dopuszczone, musiałyby być zatwierdzone przez jakiś organ kontrolujący psychiatrów. jeżeli dałoby się to warto byłoby też uniemożliwić te „zabiegi” jeżeli bije serce dziecka, a wcześniejsze ograniczyć przez uciążliwe procedury, odpowiednią edukację, jakie są opcje alternatywne (hospicja perinatalne, adopcja itp.), wsparcie dla rodziców w trudnej sytuacji, także psychologiczne. Można by to wszystko dokładnie przemyśleć, gdyby intencje były w duchu pro-life. A tak, mamy wyrok przeciw zabijaniu chorych dzieci, ale wszystko inne dookoła pokazuje, iż łatwiej być po przeciwnej stronie niż te dzieci. Nie wiadomo co dokładnie przyniesie przyszłość. Wiadomo, iż walka nie będzie łatwa, ale jest konieczna. To w końcu kwestia życia i śmierci. Najdosłowniej.