Zb. Żak: Nauka Kościoła jest niezmienna. Myśli 43/ 2023
Zb. Żak: Nauka Kościoła jest niezmienna. Myśli 43/ 2023
data:28 października 2023 Redaktor: Anna
Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, iż gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek [we mnie] ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach (Rz 7, 19-23).
Kończy się pierwsza sesja tzw. zgromadzenia synodalnego o synodalności; druga odbędzie się w październiku 2024. Jest to powód do niepokoju, gdyż pojawi się dokument, który może usiłować zmianę nauki Kościoła. Ponieważ obrady tego spotkania są utajnione, to nie będzie można zweryfikować, czy dokument odpowiada przebiegowi dyskusji, czy też nie. Ważne jest też by wiedzieć, kto postuluje dane zmiany. Być może jest tak, iż dokument został przygotowany wcześniej i ewentualnie naniesie się drobne modyfikacje by sprawić wrażenie, iż zawarte są sprawy omawiane podczas spotkań.
Skąd taki niepokój? Wystarczy przeanalizować, to co się stało w związku z synodem o rodzinie w 2015 r. i adhortacji „Amoris leatitia”. Metodę tworzenia dokumentu opisuje o. D. Kowalczyk SJ w artykule „Metodologia Synodu, czyli nie mówimy wprost?” (https://opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/Kowalczyk/metodologia-synodu-czyli-nie-mowimy-wprost). Abp Bruno Forte, który był sekretarzem specjalnym tego Synodu miał stwierdzić, iż sam Papież Franciszek powiedział mu: „Jeśli będziemy mówić wyraźnie o Komunii rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, to tamci, nie masz pojęcia, jaki rwetes zrobią. A zatem nie mówimy wprost. Zrób tak, aby były pewne obietnice, a potem ja wyciągnę konkluzje”. Ten arcybiskup po tej wypowiedzi jakby zniknął, ale odnalazł się jako uczestnik obecnego spotkania (gdyż tego nie można nazwać synodem, chyba, iż działa się tak jak marksiści: zmienia się znaczenie słów). To co się stało z wprowadzaniem do Kościoła Komunii dla osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, jakby potwierdzało zarysowaną przez abpa Forte „metodologię synodalną”. Najpierw mamy na Synodzie nie do końca jasne wypowiedzi, iż nauka o nierozerwalności małżeństwa jest niezmienna, tym niemniej trzeba brać pod uwagę aspekt duszpasterski i wymogi miłosierdzia, a zatem trzeba być otwartym na różne możliwości… Potem ukazuje się adhortacja „Amoris Laetitia”, w której czytamy m.in. „Osoby rozwiedzione, żyjące w nowym związku, mogą na przykład znaleźć się w bardzo różnych sytuacjach, które nie powinny być skatalogowane lub zamknięte w zbyt surowych stwierdzeniach... A punkt 300 stwierdza, iż nie należy oczekiwać od Synodu ani też od tej adhortacji nowych norm ogólnych typu kanonicznego, które można by stosować do wszystkich przypadków. I przypis 336: gdy chodzi o dyscyplinę sakramentalną, ponieważ po rozeznaniu można uznać, iż w danej sytuacji nie ma poważnej winy. Wtedy prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, G. Müller, oraz polski episkopat, twierdzili, iż te fragmenty, w tym przypis 336, trzeba interpretować w duchu ciągłości, a nie zerwania z dotychczasową doktryną i praktyką duszpasterską. Jednak biskupi z Buenos Aires zinterpretowali „Amoris laetitia” w duchu liberalnym, zrywającym ciągłość z Tradycją i nauczaniem poprzednich papieży. A papież Franciszek odpowiedział, iż interpretacja zaproponowana przez biskupów z Buenos Aires jest jedyną możliwą interpretacją „Amoris laetitia”. W ten sposób Komunia dla osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach została jakby „przyklepana”. I obecny prefekt Dykasterii Nauki Wiary, V. Fernandez, odpowiadając na pytanie kard. Dominika Duki, w sprawie Komunii dla rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, odwołał się do listu, w którym Franciszek akceptuje opinie biskupów argentyńskich, a zatem – zdaniem kardynała – owe opinie stały się zwyczajnym nauczaniem papieskim. I tak oto 8 lat po Synodzie nt. rodziny, wychodząc od jednego przypisu w „Amoris laetitia”, wprowadzono, co chciano wprowadzić. Potwierdza to wypowiedź abpa Bruno Forte: Nie mówimy wprost, ale powolutku, niepostrzeżenie tworzymy fakty dokonane. Wielu się obawia, iż podobna „metodologia” zostanie zastosowana, by wprowadzić do Kościoła błogosławienie par LGBT.
Prof. M. Kornat w rozmowie na pch24.pl (https://pch24.pl/synod-czy-zbojeckie-zgromadzenie-prof-marek-kornat-rewolucjonistom-chodzi-o-przewrot-calkowity/) mówi dosadnie, iż to nie synod tylko zbójeckie zgromadzenie: „W tradycji Kościoła nie istnieje możliwość zwołania zgromadzenia, w którym głosują na równi z hierarchami ludzie nie mający choćby święceń kapłańskich”. Według prof. M. Kornata: „mamy do czynienia z samowolnym przywłaszczeniem sobie przez papieża i jego zwolenników słowa synod, jako zgromadzenia, które Kościół sprawuje dla wyjaśnienia sytuacji w swoim nauczaniu – czy to doktrynalnym, czy moralnym; czy też zażegnania jakiś problemów, np. natury organizacyjnej. Synod z natury rzeczy jest instytucją prowincjonalną, partykularną. Próbuje się jednak uczynić synod centralną instytucją Kościoła, która formalnie nie uchwali nowych zarządzeń doktrynalnych, ale upoważni papieża do wydania rewolucyjnych decyzji. Franciszek i jego ludzie wiedzą, iż nie wolno ujawnić, iż podczas tego zbójeckiego zgromadzenia mają miejsce rozbieżności zdań. Oni po prostu chcą, żeby wierni nie dowiedzieli się np., iż są biskupi, którzy kategorycznie sprzeciwiają się tej wizji Kościoła, którą modernistyczna grupa próbuje narzucić. Gdyby taka informacja wyszła na światło dzienne, wówczas mogłaby wzmocnić się opcja zachowawcza. Na to zgodzić się nie mogą, ponieważ ich celem jest zaprowadzenie całego Kościoła do rewolucji i zaaplikować mu rozwiązania protestanckie, żeby nie powiedzieć heretyckie.”.
I dalej: „Kościół jest monolitem w doktrynie, w przedmiocie wyznawanej wiary i nauce moralnej. Gdy toczyły się walki o definicje dogmatyczne wówczas Kościół nie był jednorodny, szalały różnorodne herezje, ale przy pomocy Ducha Świętego Kościół sobie z nimi poradził i zapanowała jednolitość. Wszyscy papieże, odkąd Kościół umocnił się pod koniec pierwszego tysiąclecia do dzisiejszych dni, byli zgodni, iż nie może być jakiegokolwiek pluralizmu teologicznego w kwestiach fundamentalnych tj. dogmatów i norm moralnych".
Należy tu widzieć związki z dokumentami przyjętymi na Soborze Watykańskim II: Dignitatis humanae uznaje wielość religii, może więc być adorowana Pachamama, dzięki Nostra aetate można podpisać deklarację z Abu Zabi. Mamy sprotestantyzowaną liturgię, dzięki posoborowym reformom i wiele profanacji. Przyjęta kolegialność biskupów (rola konferencjom episkopatów), sprawia, iż biskupi nie podejmują odpowiedzialności za wiernych, a synodalność to zaktualizowana wersja kolegialności.
Odsunęliśmy społeczne królowanie Chrystusa, które papież Pius XI (encyklika Quas primas),wskazał jako antidotum na laicyzację i przesunęliśmy uroczystość Chrystusa Króla na koniec czasów (z ostatniej niedzieli października na koniec roku liturgicznego), jako króla Wszechświata, to nie dziwmy się iż w tym świecie rządzą wrogowie Kościoła
Módlmy się, by dokumenty tzw. synodu nie zmieniły nauczania Kościoła oraz o panowanie Jezusa Chrystusa nad całym stworzeniem.
Zb.
Zdjęcie: PCH24.pl
Skąd taki niepokój? Wystarczy przeanalizować, to co się stało w związku z synodem o rodzinie w 2015 r. i adhortacji „Amoris leatitia”. Metodę tworzenia dokumentu opisuje o. D. Kowalczyk SJ w artykule „Metodologia Synodu, czyli nie mówimy wprost?” (https://opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/Kowalczyk/metodologia-synodu-czyli-nie-mowimy-wprost). Abp Bruno Forte, który był sekretarzem specjalnym tego Synodu miał stwierdzić, iż sam Papież Franciszek powiedział mu: „Jeśli będziemy mówić wyraźnie o Komunii rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, to tamci, nie masz pojęcia, jaki rwetes zrobią. A zatem nie mówimy wprost. Zrób tak, aby były pewne obietnice, a potem ja wyciągnę konkluzje”. Ten arcybiskup po tej wypowiedzi jakby zniknął, ale odnalazł się jako uczestnik obecnego spotkania (gdyż tego nie można nazwać synodem, chyba, iż działa się tak jak marksiści: zmienia się znaczenie słów). To co się stało z wprowadzaniem do Kościoła Komunii dla osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, jakby potwierdzało zarysowaną przez abpa Forte „metodologię synodalną”. Najpierw mamy na Synodzie nie do końca jasne wypowiedzi, iż nauka o nierozerwalności małżeństwa jest niezmienna, tym niemniej trzeba brać pod uwagę aspekt duszpasterski i wymogi miłosierdzia, a zatem trzeba być otwartym na różne możliwości… Potem ukazuje się adhortacja „Amoris Laetitia”, w której czytamy m.in. „Osoby rozwiedzione, żyjące w nowym związku, mogą na przykład znaleźć się w bardzo różnych sytuacjach, które nie powinny być skatalogowane lub zamknięte w zbyt surowych stwierdzeniach... A punkt 300 stwierdza, iż nie należy oczekiwać od Synodu ani też od tej adhortacji nowych norm ogólnych typu kanonicznego, które można by stosować do wszystkich przypadków. I przypis 336: gdy chodzi o dyscyplinę sakramentalną, ponieważ po rozeznaniu można uznać, iż w danej sytuacji nie ma poważnej winy. Wtedy prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, G. Müller, oraz polski episkopat, twierdzili, iż te fragmenty, w tym przypis 336, trzeba interpretować w duchu ciągłości, a nie zerwania z dotychczasową doktryną i praktyką duszpasterską. Jednak biskupi z Buenos Aires zinterpretowali „Amoris laetitia” w duchu liberalnym, zrywającym ciągłość z Tradycją i nauczaniem poprzednich papieży. A papież Franciszek odpowiedział, iż interpretacja zaproponowana przez biskupów z Buenos Aires jest jedyną możliwą interpretacją „Amoris laetitia”. W ten sposób Komunia dla osób rozwiedzionych żyjących w nowych związkach została jakby „przyklepana”. I obecny prefekt Dykasterii Nauki Wiary, V. Fernandez, odpowiadając na pytanie kard. Dominika Duki, w sprawie Komunii dla rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, odwołał się do listu, w którym Franciszek akceptuje opinie biskupów argentyńskich, a zatem – zdaniem kardynała – owe opinie stały się zwyczajnym nauczaniem papieskim. I tak oto 8 lat po Synodzie nt. rodziny, wychodząc od jednego przypisu w „Amoris laetitia”, wprowadzono, co chciano wprowadzić. Potwierdza to wypowiedź abpa Bruno Forte: Nie mówimy wprost, ale powolutku, niepostrzeżenie tworzymy fakty dokonane. Wielu się obawia, iż podobna „metodologia” zostanie zastosowana, by wprowadzić do Kościoła błogosławienie par LGBT.
Prof. M. Kornat w rozmowie na pch24.pl (https://pch24.pl/synod-czy-zbojeckie-zgromadzenie-prof-marek-kornat-rewolucjonistom-chodzi-o-przewrot-calkowity/) mówi dosadnie, iż to nie synod tylko zbójeckie zgromadzenie: „W tradycji Kościoła nie istnieje możliwość zwołania zgromadzenia, w którym głosują na równi z hierarchami ludzie nie mający choćby święceń kapłańskich”. Według prof. M. Kornata: „mamy do czynienia z samowolnym przywłaszczeniem sobie przez papieża i jego zwolenników słowa synod, jako zgromadzenia, które Kościół sprawuje dla wyjaśnienia sytuacji w swoim nauczaniu – czy to doktrynalnym, czy moralnym; czy też zażegnania jakiś problemów, np. natury organizacyjnej. Synod z natury rzeczy jest instytucją prowincjonalną, partykularną. Próbuje się jednak uczynić synod centralną instytucją Kościoła, która formalnie nie uchwali nowych zarządzeń doktrynalnych, ale upoważni papieża do wydania rewolucyjnych decyzji. Franciszek i jego ludzie wiedzą, iż nie wolno ujawnić, iż podczas tego zbójeckiego zgromadzenia mają miejsce rozbieżności zdań. Oni po prostu chcą, żeby wierni nie dowiedzieli się np., iż są biskupi, którzy kategorycznie sprzeciwiają się tej wizji Kościoła, którą modernistyczna grupa próbuje narzucić. Gdyby taka informacja wyszła na światło dzienne, wówczas mogłaby wzmocnić się opcja zachowawcza. Na to zgodzić się nie mogą, ponieważ ich celem jest zaprowadzenie całego Kościoła do rewolucji i zaaplikować mu rozwiązania protestanckie, żeby nie powiedzieć heretyckie.”.
I dalej: „Kościół jest monolitem w doktrynie, w przedmiocie wyznawanej wiary i nauce moralnej. Gdy toczyły się walki o definicje dogmatyczne wówczas Kościół nie był jednorodny, szalały różnorodne herezje, ale przy pomocy Ducha Świętego Kościół sobie z nimi poradził i zapanowała jednolitość. Wszyscy papieże, odkąd Kościół umocnił się pod koniec pierwszego tysiąclecia do dzisiejszych dni, byli zgodni, iż nie może być jakiegokolwiek pluralizmu teologicznego w kwestiach fundamentalnych tj. dogmatów i norm moralnych".
Należy tu widzieć związki z dokumentami przyjętymi na Soborze Watykańskim II: Dignitatis humanae uznaje wielość religii, może więc być adorowana Pachamama, dzięki Nostra aetate można podpisać deklarację z Abu Zabi. Mamy sprotestantyzowaną liturgię, dzięki posoborowym reformom i wiele profanacji. Przyjęta kolegialność biskupów (rola konferencjom episkopatów), sprawia, iż biskupi nie podejmują odpowiedzialności za wiernych, a synodalność to zaktualizowana wersja kolegialności.
Odsunęliśmy społeczne królowanie Chrystusa, które papież Pius XI (encyklika Quas primas),wskazał jako antidotum na laicyzację i przesunęliśmy uroczystość Chrystusa Króla na koniec czasów (z ostatniej niedzieli października na koniec roku liturgicznego), jako króla Wszechświata, to nie dziwmy się iż w tym świecie rządzą wrogowie Kościoła
Módlmy się, by dokumenty tzw. synodu nie zmieniły nauczania Kościoła oraz o panowanie Jezusa Chrystusa nad całym stworzeniem.
Zb.
Zdjęcie: PCH24.pl