„[najprawdopodobniej] właśnie dowiedzieliśmy się, iż Polska całkowicie i prawdopodobnie ostatecznie wypadła z gry dyplomatycznej, która zadecyduje o tym, na jakich warunkach zakończy się wojna” – komentuje analityk Witold Jurasz utajniony częściowo plan Wołodymira Zełenskiego na zakończenie wojny za naszą wschodnią granicą.
Autor tekstu zamieszczonego na łamach portalu Onet przyjrzał się – na ile było to możliwe – dokumentowi złożonemu z pięciu punktów oraz trzech tajnych aneksów. Według niego jednak, najważniejsze w przesłaniu prezydenta Ukrainy jest to, co nie zostało wyłożone, mówiąc potocznie, „kawa na ławę”.
Pierwszy jawny punkt jest powtórzeniem mantry powtarzanej przez Kijów od dawna. Chodzi o „zaproszenie Ukrainy do członkostwa w NATO”, czyli postulat, który zdobył już uznanie kilku państw Paktu Północnoatlantyckiego.
Postulat drugi oznacza dalsze dostawy broni oraz otrzymanie wolnej ręki w jej użyciu. Biorąc pod uwagę niedawne dyskusje toczące się na forum Sojuszu Północnoatlantyckiego, oznaczałoby to m.in. możliwość atakowania celów na terenie Rosji.
„Trzeci punkt opisuje nienuklearne odstraszanie Rosji i jak można wnioskować z tekstu wystąpienia, dotyczy dyslokacji na terenie Ukrainy jednostek wojskowych zachodnich sojuszników” – ocenia Witold Jurasz.
Po czwarte, Zełenski podkreślił znaczenie współpracy gospodarczej po wygaśnięciu konfliktu zbrojnego.
Osobliwie brzmi natomiast propozycja numer pięć. Ukraina miałaby bowiem zastąpić swoimi oddziałami części jednostek amerykańskich, które w tej chwili mają swoje bazy w Europie. Te zaś trafiłyby na Ukrainę. „Taka idea jest jednak wątpliwa, gdyż w powszechnej opinii Zachodowi łatwiej byłoby porozumieć się z Rosją, gdyby do Ukrainy miały trafić jednostki europejskie, a nie amerykańskie, czyli te, na które Moskwa reaguje wyjątkowo wręcz alergicznie” – wskazuje autor analizy.
Wydźwięk planu oznacza, według Witolda Jurasza, iż Kijów – zdając sobie sprawę z niemożności powrotu do granic z 1991 roku – nie domaga się już nienaruszalności swojego terytorium sprzed wojny, ale obstawia jedynie opcję „gwarancji bezpieczeństwa”.
„Z polskiej perspektywy najważniejsze są jednak tajne aneksy do drugiego, trzeciego i czwartego punktu planu. W odniesieniu do punktu drugiego prezydent Zełenski stwierdził, iż z aneksem zaznajomione zostały te państwa, które mają stosowny potencjał wsparcia wojskowego. Niemal na pewno nie ma wśród nich Polski, gdyż nasz kraj to, co mógł Ukrainie przekazać, już dawno przekazał” – czytamy.
O aneksie do trzeciego punktu dowiadujemy się, iż trafił on do wiadomości USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Niemiec. Z kolei również tajny dodatek do czwartego – najprawdopodobniej Grupie G7, czyli wyżej wymienionym oraz Japonii i Kanadzie.
„Wszystko powyższe najprawdopodobniej oznacza tyle, iż właśnie dowiedzieliśmy się, iż Polska całkowicie i prawdopodobnie ostatecznie wypadła z gry dyplomatycznej, która zadecyduje o tym, na jakich warunkach zakończy się wojna” – wskazuje analityk.
„Pytaniem, na które polskiej opinii publicznej muszą odpowiedzieć politycy i eksperci, którzy współtworzyli tak za rządów PiS, jak i obecnej władzy, naszą politykę wschodnią jest to, jak to się stało, iż zainwestowawszy tyle we wsparcie Ukrainy mamy dziś nie tylko nie najlepsze relacje z Kijowem, ale też nie jesteśmy w gronie partnerów kluczowego planu” – dodaje Jurasz.
Źródło: Onet.pl
RoM