Pierwszy raz Donald Trump zaskoczył chęcią zakupu Grenlandii w 2019 roku. Początkowo nie była to oficjalna propozycja, po prostu – o czym doniósł "Wall Street Journal" – podczas różnych spotkań, obiadów i w przelotnych rozmowach prezydent USA miał podpytywać swoich doradców, czy Ameryka mogłaby to zrobić. Gdy świat o tym usłyszał, niektórzy duńscy politycy uznali, iż Trump oszalał.
Trump potwierdził potem, iż Grenlandia chodzi mu po głowie. – Pojawiła się taka koncepcja i jest ona strategicznie interesująca. W każdym razie to nie jest sprawa numer 1 dla rządu – oświadczył w sierpniu 2019 roku.
Rozpętała się międzynarodowa burza, choć nie takiego kalibru jak teraz.
– Myślę, iż kategorycznie należy oddzielić tamtą propozycję od wizji bliższej współpracy z USA. Wtedy zareagowano na nią typowo dla grenlandzkiej mentalności i podejścia do życia – z humorem. W ten sposób Grenlandczycy wydawali się wyrażać swoje zdziwienie, ale i dystans wobec tej nietypowej inicjatywy – mówi naTemat Adam Jarniewski, Polak mieszkający na Grenlandii, autor bloga Poznaj Grenlandię.
Dodaje, iż w 2019 roku pojawiły się również głosy oburzenia.
– Nikt nie wyobraża sobie bycia towarem na sprzedaż. W rozmowach i mediach społecznościowych przeważały jednak reakcje satyryczne, fotomontaże przedstawiające Donald Trump Tower w centrum Nuuk czy Grenlandię z szyldem For Sale. Moi znajomi żartowali również, by przed kupnem Trump zapłacił zaległe czynsze za korzystanie z bazy wojskowej w Thule. Całe to show zakończyło się wizytą w Nuuk znanego amerykańskiego komika Conana O'Briena – opowiada.
Ale wydarzenia ostatnich tygodni – jak mówi – zostały przyjęte nieco poważniej, choć reakcje na "zainteresowanie" Trumpa są tu mieszane.
Co Trump powiedział o Grenlandii?
Przypomnijmy najpierw słowa Trumpa. Tym razem zabrzmiało groźniej. Emocje są już od końca grudnia, gdy w mediach społecznościowych napisał, iż "posiadanie i kontrola nad Grenlandią są absolutną koniecznością".
"Grenlandia to niesamowite miejsce, a tamtejsi ludzie odniosą ogromne korzyści, jeżeli – i kiedy – stanie się częścią naszego narodu" – padło potem.
Oraz:
"Będziemy ją chronić i cenić przed bardzo okrutnym światem zewnętrznym. Uczyńmy Grenlandię ponownie wielką!".
Trump odmówił też, pytany przez dziennikarzy, wykluczenia, iż Stany Zjednoczone użyją siły militarnej, aby przejąć Grenlandię i Kanał Panamski. – Potrzebujemy ich dla bezpieczeństwa ekonomicznego – padło.
"Trump grozi Danii", "Naciska na sprzedaż strategicznej wyspy", "Dlaczego Trump chce kupić Grenlandię?", "Chce powiększyć terytorium USA, "Grenlandia na celowniku Trumpa" – obiegło świat.
"Trump rozważa na strategiczne państwo NATO" – pisaliśmy również w naTemat.
W zagranicznych mediach zaczęły się choćby porównania do zakupu Alaski od Rosji w 1867 roku. A także próby wyceny, ile mogłaby kosztować Grenlandia. "Daily Mail" przypomniał, iż 586,412 kilometrów kwadratowych Alaski kosztowało USA 7,2 mln dolarów (dziś byłoby to ponad 153 mln dolarów), a Grenlandia jest większa.
To 836 kilometrów kwadratowych, na których żyje ok. 56 tys. mieszkańców. Przez lata wyspa była duńską kolonią, od 1953 roku to integralna część Królestwa Dani. A od 1979 roku to jego autonomiczna część.
Zakup Grenlandii, jak ocenia gazeta, bazując na cenie zakupu Alaski, mógłby wynieść 230,25 mln dolarów. Ale np. dla porównania – w 1946 roku Amerykanie chcieli kupić Grenlandię (o czym za chwilę) za 100 mln dolarów w złocie. Dziś miałoby to oznaczać ok. 1,6 mld dolarów. Oba wyliczenia uwzględniają jednak produkt krajowy brutto Grenlandii z 2021 roku, który wyniósł wtedy 3,24 mld dolarów.
Co ciekawe, w 1917 roku Amerykanie kupili już od Danii jedno terytrorium – Duńskie Indie Zachodnie (dziś to Wyspy Dziewicze) za 25 mln dolarów w złocie. To równowartość ok. 616,2 mln dolarów na dzisiejsze czasy.
Jak bardzo groźby Trumpa politycznie poruszyły Danię i Grenlandię, już wiemy.
– Grenlandia może uzyskać niepodległość, jeżeli chcą jej mieszkańcy, ale jest mało prawdopodobne, iż stanie się częścią Stanów Zjednoczonych – oświadczył duński minister spraw zagranicznych.
Premier Danii: – Grenlandia należy do Grenlandczyków i moim zdaniem każda dyskusja na temat przyszłości Grenlandczyków powinna zostać określona w Nuuk.
Premier Grenlandii: – Grenlandia jest nasza. Nie jesteśmy na sprzedaż i nigdy nie będziemy.
Co na to ludzie na wyspie?
Polak o nastrojach na Grenlandii wokół pomysłu Trumpa
– Generalnie rzadko zdarza mi się rozmawiać na Grenlandii o geopolityce. Podchody Trumpa zmieniły nieco ten stan rzeczy. Wiele osób, z którymi o tym rozmawiałem, w tym moi uczniowie w liceum wydawali się dość obojętni. Gdyby jednak spojrzeć na to nieco szerzej, wśród Grenlandczyków pojawiły się sceptycyzm i ostrożność – ocenia Polak.
Relacjonuje, iż bardziej przezorni mieszkańcy wyspy wspominają przymusowe przesiedlenia na poczet budowy amerykańskiej bazy lotniczej Thule w latach 50 XX w. Że na Grenlandii mówi się także o złym traktowaniu rdzennych mieszkańców USA, przede wszystkim Inuitów na Alasce.
– Grenlandczycy interesują się ich życiem, uczestniczą w przeróżnych wymianach i dobrze wiedzą, iż przez politykę amerykańskiego rządu utracili sporą część swojej kultury. Taki stan rzeczy jest tutaj nie do przyjęcia – mówi.
Około 90 proc. ludności Grenlandii stanowią rdzenni Inuici.
Niektórzy jednak liczą na korzyści ekonomiczne: – Na taką licytację między Danią a USA, kto da więcej. Zainteresowanie Trumpa traktują bardziej jako urozmaicenie życia, niż ingerencję w przyszłość ich kraju.
"Trudno sobie wyobrazić transakcję zakupu innego państwa"
Międzynarodowa burza wokół słów Trumpa trwa i adekwatnie nie milknie. Gdy po pięciu latach wrócił do sprawy przejęcia Grenlandii i to jeszcze zanim formalnie objął urząd prezydenta, niektórzy na świecie nieco wstrzymali oddech. Ze zdziwienia, szoku, ale też nieprzewidywalności Donalda Trumpa.
– Stany Zjednoczone rozwijały się terytorialnie na trzy sposoby. Poprzez zakup, wojnę i aneksję. Taką mają historię. Natomiast czasy się zmieniły. Grenlandia jako część Korony należy do państwa duńskiego. W dzisiejszych czasach nie kupuje się innych państw. Ten pomysł jest nieco zaskakujący. Trudno sobie wyobrazić transakcję zakupu innego państwa – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Tomasz Płudowski, amerykanista.
Jest zdania, iż pomysłu Trumpa nie należy traktować dosłownie.
– Na razie ma to wymiar marketingowy. Przyciąga uwagę mediów. Wpisuje się w jego obietnice kampanijne uczynienia Ameryki wielką. I stanowi preludium do przejęcia władzy 20 stycznia. Co z tego wyjdzie? Czy zacieśni się kooperacja z Grenlandią i na jakich zasadach? Zobaczymy. Na pewno nie widzę tego w formie zakupu państwa – zaznacza.
Inny z amerykanistów, prof. Zbigniew Lewicki o planach Trumpa: – Wrzucił szczura, wszyscy się podniecają, a tymczasem on zajmuje się czymś innym. Absolutnie nie należy tego traktować poważnie.
Po co więc Trumpowi Grenlandia i to akurat teraz? Strategiczne położenie i ogromne złoża surowców pod lodem to nie wszystko. W tle pojawiają się również Chiny. A także ruch niepodległościowy i zbliżające się wybory na Grenlandii.
– Bez wątpienia jest też spora grupa mieszkańców wyspy, w tym polityków, którzy to całe zamieszanie traktują jako "pstryczek w nos" dla Danii i amerykańskie zainteresowanie będą wykorzystywali jako karta przetargowa w negocjacjach oraz krok w kierunku niepodległości kraju – uważa Adam Jarniewski.
Tak wyglądała wizyta syna Trumpa na Grenlandii
Dodatkowe emocje podkręca jeszcze wizyta syna Trumpa na Grenlandii.
– Od kilku dni krążyły o niej plotki. Mówiło się, iż Trump Jr ma przyjechać na zaproszenie Erika Jensena, przewodniczącego największej partii opozycyjnej, Siumut. Ostatecznie Trump Jr nie spotkał się z żadnymi politykami. Na lotnisku został przyjęty przez Jørgena Boassena, znanego zwolennika Donalda Trumpa, który podczas kampani prezydenckiej przebywał w USA i pomagał. Wiele osób wyraziło swoje zdziwienie, ale i oburzenie, iż to akurat on w tej sytuacji "reprezentuje" Grenlandię – opowiada Adam Jarniewski.
Jak mówi, nie da się ukryć, iż ta wizyta cieszyła się sporym zainteresowaniem. Obecne były grenlandzkie media, a zdjęcie pywatnego odrzutowca z napisem TRUMP gwałtownie obiegło tutejsze media społecznościowe.
– Podobno podczas posiłku Trump Jr połączył się telefonicznie z ojcem, a ten przekazał lakoniczne pozdrowienia dla mieszkańców największej wyspy świata – relacjonuje nam Polak.
Uważa też, iż po tej wizycie w nastrojach społecznych widać dużo więcej sceptycyzmu. Jak twierdzi, coraz więcej mieszkańców zastanawia się chyba, o co w tym wszystkim chodzi. I czekają na jakieś konkrety.
A zatem o co chodzi?
Baza Thule, czyli związki Grenlandii z USA
To, iż Grenlandia ma rewelacyjne, geopolitycznie strategiczne położenie, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Tak samo jak to, iż ma bogate złoża mineralne i nie od dziś jest łakomym kąskiem dla Ameryki. Pomysł jej zakupu pojawił się już w XIX wieku.
W 1867 roku myślał o tym prezydent Andrew Johnson. Sekretarz stanu William H. Seward zlecił wówczas ocenę takiej transakcji, jednak nie złożono Danii żadnej propozycji. Oferta padła jednak w 1946 roku. Prezydent Harry Truman chciał kupić Grenlandię za 100 mln dol.
Samych związków z USA też nie brakuje. Zaczynając od tego, iż geograficznie wyspa jest położona w Ameryce Północnej, z Europą zaś związana jest politycznie i historycznie. CNN zwraca choćby uwagę na to, iż ze stolicy Grenlandii Nuuk jest bliżej do Nowego Jorku niż do stolicy Danii, Kopenhagi.
"Od dawna postrzegano ją jako kluczową dla bezpieczeństwa USA, zwłaszcza w celu odparcia potencjalnego ataku ze strony Rosji" – mówił w CNN Ulrik Pram Gad z Duńskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych.
Co ciekawe, choć Grenlandia należy do Danii, nie jest członkiem UE. Za to – od 1952 roku – znajduje się tu amerykańska baza lotnicza Thule ze stacją radarową, która stanowi częścią amerykańskiego systemu wczesnego ostrzegania o pociskach balistycznych.
– Amerykańska baza jest główną kotwicą bezpieczeństwa dla Grenlandii – mówi w rozmowie z naTemat Jerzy Marek Nowakowski, były dyplomata.
Od kilku lat słychać też o rywalizacji z Chinami w tym regionie.
"Od kilku lat rośnie międzynarodowe zainteresowanie Grenlandią. Trend ten jest skutkiem nasilającej się globalnej rywalizacji USA z Chinami i Rosją, obejmującej też Arktykę, oraz przyśpieszenia zmian klimatycznych, otwierających region na aktywność gospodarczą i militarną" – to fragment analizy Piotra Szymańskiego z Ośrodka Studiów Wschodnich z 2021 roku.
I dalej: "USA uaktywniły się na Grenlandii w związku z chińskimi inwestycjami i rozważały choćby jej zakup. (...) To rosnące zainteresowanie cieszy Grenlandczyków, którzy w rozgrywaniu interesów Danii, Stanów Zjednoczonych i ChRL widzą szanse na nowe inwestycje i budowę ekonomicznych podstaw suwerenność".
Jak ważna jest więc wyspa dla Ameryki?
Dlaczego Grenlandia jest ważna dla USA
– Grenlandia jest bardzo potrzebna Amerykanom. I ze względów strategicznych, bo tam mają swoją bazę wojskową, i ze względów na to, iż jest ona obszarem, na którym występuje mnóstwo cennych surowców. Grenlandia ma ogromne zasoby, chyba największe na świecie, metali ziem rzadkich. Tym bardziej w tej chwili jest to bardzo atrakcyjny kąsek. Pod każdym względem Grenlandia jest dla Amerykanów ważna – komentuje Jerzy Marek Nowakowski.
Dyplomata uważa, iż jest choćby coraz ważniejsza, gdyż ze względu na globalne ocieplenie tamtędy mogą prowadzić szlaki żeglugowe. Chodzi tzw. Przejście Północno-Zachodnie, łączące Atlantyk z Pacyfikiem, które biegnie wzdłuż jej wybrzeża.
Zacytujmy jeszcze jeden fragment analizy OSW na ten temat:
"Wiele prognoz przewiduje, iż topnienie Arktyki przyniesie rozkwit tamtejszych szlaków morskich – najkrótszego połączenia pomiędzy Azją Wschodnią, Europą i wschodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. Wzdłuż Grenlandii przebiegają dwie z trzech perspektywicznych tras – Przejście Północno-Zachodnie i Transpolarna Droga Morska. Rozwój żeglugi w tym regionie skutkowałby inwestycjami w infrastrukturę do jej obsługi i kontroli na Grenlandii oraz zwiększoną aktywnością marynarek wojennych".
Ale to, co mówi dziś Trump, dyplomata ocenia jednoznacznie. I przypomina, iż w kwietniu 2025 roku na Grenlandii odbędą się wybory do 31-osobowego parlamentu.
"To pokazanie, iż USA są zainteresowane objęciem opieki nad Grenlandią"
– Grenlandia jest podzielona pół na pół. D tej pory mniej więcej połowa była za autonomią, połowa za niepodległością. Ale ruch niepodległościowy, który chce oderwać ją od Danii, jest tam bardzo silny. Niepodległościowcy stawiają na USA i wydaje się, iż w tej chwili mogą zyskać – uważa dyplomata.
Dlaczego?
– Grenlandia jest biedna. Danii nie bardzo stać na finansowanie jej wzmocnienia. Choć Grenlandia jest częścią Danii, jest autonomiczna względem UE, ale z jej punktu widzenia pewne regulacje europejskie ograniczają ich rozwój. Amerykańska propozycja może więc okazać się dla mieszkańców Grenlandii atrakcyjna – tłumaczy.
Jego zdaniem, to co robi Donald Trump to właśnie gra w stronę ruchu niepodległościowego.
– To jest prowadzenie propagandy przed wyborami na Grenlandii. Rozumiem, iż jest to pokazanie, iż USA są zainteresowane objęciem opieki nad Grenlandią, jeżeli ta ogłosi niepodległość. Myślę, iż jest to przemyślane ze strony Trumpa – uważa.
Wspomnijmy tylko, iż po sygnałach ze strony Trumpa, premier Grenlandii Múte Egede kilka dni temu ponowił wezwanie do ogłoszenia referendum ws. niepodległości.
Na ile więc traktować słowa Trumpa poważnie?
– To człowiek biznesu. On jest nauczony, iż nie należy wszystkich jajek wkładać do jednego koszyka. Oczywiście nie będzie stawiał wszystkiego na Grenlandię. Ale będzie dążył do wzmocnienia amerykańskiej obecności na Grenlandii. Z punktu widzenia USA rozwiązaniem idealnym byłoby, gdyby Grenlandia miała mniej więcej taki sam status, jak ma Portoryko – uważa dyplomata.
Czyli jest częścią USA, ale nie jest stanem.
– jeżeli Grenlandia uzyska niepodległość, będzie potrzebowała amerykańskiego parasola wojskowego. USA są potencjalnie głównym partnerem gospodarczym. jeżeli Amerykanie włożą sporo pieniędzy w Grenlandię, która jest biedna, to poprawi się poziom życia mieszkańców i wszyscy będą zadowoleni. Tak wygląda sytuacja. Wydaje mi się, iż Europa – jak parę innych rzeczy – trochę Grenlandię przegapiła – komentuje Jerzy Marek Nowakowski.