What function will Poland play in the reconstruction of Ukraine? fresh information

news.5v.pl 22 hours ago

Po rozmowach z ministrem ds. odbudowy Ukrainy Pawłem Kowalem oraz z polskimi przedsiębiorcami, którzy chcą wziąć udział w inwestycjach na rynku ukraińskim widać, iż nie ma między nimi chemii. Ze strony biznesu jest sporo pretensji, pytań i niedomówień.

Paweł Kowal w rozmowie z Onetem podkreśla z kolei, iż nie ma władzy wykonawczej w takim rozumieniu, jak ministrowie w rządzie. Wyjaśnia, iż jest bardziej koordynatorem, doradcą, aniżeli osobą ostatecznie decyzyjną. – Podobnie zresztą jest to zorganizowane w innych krajach Europy – tłumaczy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Jak to wygląda z perspektywy przedsiębiorców? Istotny przykład. W lutym 2025 r. odbyło się spotkanie we Lwowie, na które przyjechało wielu prezesów dużych polskich firm, w tym m.in. przedstawiciele Mostostalu, a także średni przedsiębiorcy zainteresowani inwestowaniem i rozwojem w Ukrainie. Miał otwierać je właśnie minister Paweł Kowal, przedstawiciel rządu ds. odbudowy Ukrainy. Chwilę przed rozpoczęciem budzącej nadzieje konferencji okazało się, iż polityk jednak nie dotrze osobiście. Miał powitać uczestników online, ale do tego także nie doszło.

Organizatorzy słodko-gorzkim żartem komentują tę wpadkę słowami, iż „o odbudowie Ukrainy wiemy już przecież chyba wszystko”. Większość sali wybucha gromkim śmiechem.

W kuluarach temat był jeden.

Brak mechanizmów finansowych, które mogłyby pomóc polskim firmom wejść na rynek ukraiński. – W sumie to nic nie wiemy. Pomimo szumnych zapowiedzi, w tej chwili nie ma instrumentów, żeby wesprzeć polskie inwestycje. Dopiero w kwietniu zostali wybrani operatorzy, ale kredyt możesz otrzymać, jeżeli masz zamówienie ze strony ukraińskiej. Z kolei ta nie da takiej gwarancji, bo nie ma finansowania i tu koło nam się na ten moment zamyka – twierdzi Rafał Tomala, prezes Fundacji Rozwoju Regionów oraz biznesmen, który działa w Ukrainie od wielu lat.

– jeżeli chodzi o teoretyczne zręby, to one są i Polska zmierza w dobrym kierunku, ale problem polega na tym, iż aby zorientować się, czy te mechanizmy zadziałają, to trzeba by to zrobić w praktyce. Ja jestem wśród tych, którzy dość sceptycznie podchodzą do odbudowy Ukrainy, bo najważniejsze to w pierwszej kolejności zapewnić bezpieczeństwo fizyczne i biznesowe inwestorom. Czasem słyszymy opinie, iż jesteśmy już spóźnieni, co mnie oczywiście niepokoi jako człowieka, który chciałby wziąć udział w odbudowie Ukrainy – komentuje Jarosław Popiołek, prezes Fundacji Nasza Warszawa oraz przedsiębiorca z branży budowlanej. Jego firma była wykonawcom m.in. dwóch nitek warszawskiego metra, polskich autostrad i wielu innych znanych inwestycji w naszym kraju.

– Uważam, iż póki te dwa warunki nie zostaną spełnione to jakakolwiek rozmowa o odbudowie i praktycznym udziale w tym procesie polskich przedsiębiorców jest bezprzedmiotowa. jeżeli więc chodzi o to, czy te mechanizmy są dobre, to bardzo trudno jest stwierdzić, ponieważ dotychczas nie miałem okazji ich przetestować i nie znam też nikogo z polskich przedsiębiorców, kto taką możliwość by miał – dodaje.

Karol Kubica, Dyrektor Zagranicznego Biura Handlowego w Kijowie w Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH) tłumaczy, iż tego typu instrumenty powoli się pojawiają. – Polscy przedsiębiorcy mogą np. ubezpieczyć swoje kontakty choćby od ryzyka wojennego poprzez KUKE (Korporacja ubezpieczeń kredytów eksportowych). Warto dodać, iż ukraiński rząd także posiada mechanizmy refundujące zniszczenia wojenne, a każdy przedsiębiorca, który tu zainwestuje i stanie się de facto podmiotem ukraińskim, będzie mógł z nich korzystać na takich samych prawach, jak inni – wskazuje.

– Ponadto niedawno w Ministerstwie Funduszy i Polityki Rodzinnej został opracowany fundusz o wysokości 250 mln zł – informuje Karol Kubica. W założeniach tego mechanizmu czytamy między innymi, iż kwota pożyczki dla przedsiębiorcy może wynosić do 10 mln zł, okres spłaty to od 10 do 12 lat, a oprocentowanie od 1 do 2 proc. w zależności od rodzaju inwestycji. Program ma wystartować w maju i być finansowany z Banku Gospodarstwa Krajowego (BGK) — podkreśla.

– Rzeczywiście, dotychczas tego typu możliwości nie było. Były granty, przetargi np. na zakup karetek, wyposażenia dla szkół, w których polski biznes mógł brać udział. Teraz przetargów na rynek ukraiński systematycznie przybywa — dodaje.

– W odpowiedzi na instrument z BGK w ramach Ukraine Facility myślałem, iż otrzymamy od razu minimum 1000 projektów. Przyszło na razie jakieś kilkaset. Wciąż szukamy dobrych pomysłów i mocno o nie apeluję — podkreśla z kolei Paweł Kowal. – Nie można powiedzieć, iż zainteresowania nie ma, ale nie jest ono takie duże, jak byśmy się spodziewali, słysząc różne medialne komentarze dotyczące nieprawdopodobnych możliwości związanych z zarabianiem na odbudowie Ukrainy – mówi minister.

Co z chętnymi do odbudowy Ukrainy?

Z poprzednich jego wypowiedzi medialnych także wynikało, iż polski biznes dotychczas nie pokazał się na polu odbudowy Ukrainy najlepiej, bo po prostu nie było wielkiego zainteresowania ze strony polskich przedsiębiorców.

– Paweł Kowal wypowiedział te słowa dwa dni po spotkaniu we Lwowie – mówi nam jeden z biznesmenów, zajmujący się eksportem i importem towarów z Ukrainy i do Ukrainy. Nie chce, abyśmy podawali jego dane.

– Na sali w siedzibie PAIH było wówczas co najmniej 40 osób, wielu nie dostało się na konferencję, bo zabrakło miejsc. Nie było natomiast samego ministra Pawła Kowala, co w oczach biznesmenów nie wyglądało dobrze – przyznaje. To samo powtarzają też inni przedsiębiorcy.

– To nie pierwszy raz. Często jest tak, iż pan minister wpada na 10-15 minut i za chwilę biegnie na następną konferencję. Rzadko udaje się z nim porozmawiać – słyszymy w kuluarach.

– zwykle przyjeżdża, robi zdjęcia, kilka selfie i znika. Później czytamy w internecie, iż dzieje się to i tamto, a my w ogóle nie widzimy realnych działań – powtarza każdy, z kim rozmawiamy.

W opinii wielu szefów dużych polskich firm obecny przedstawiciel rządu ds. odbudowy po prostu nie ma pomysłu, w jakim kierunku Polska mogłaby pójść w tym zakresie, nie ma dobrego, kompetentnego zespołu ani finansów na szeroko zakrojone działania.

– Mam wrażenie, iż on stawia bardziej na siebie niż na team i nasze lub Polski interesy. jeżeli tak jest, to znaczy, iż jest słabym menadżerem, a tutaj chodzi jeszcze o zarządzanie, a nie tylko o politykę. To, iż ktoś gdzieś ma kontakty, to jeszcze nie znaczy, iż potrafi ich odpowiednio użyć – ocenia kolejny z naszych rozmówców.

– Nikt nie chce jechać na wizję lokalną do Ukrainy, bo są bardzo duże ryzyka – mówił minister Kowal w mediach. – Problem w tym, iż przedsiębiorcy byli, tylko nie było przedstawiciela rządu, który tego dnia został w Warszawie i tam uczestniczył w innej konferencji z polsko-ukraińską izbą gospodarczą, która na miejscu jest zawsze – mówi nam ten sam biznesmen, który wcześniej prosił o zachowanie anonimowości.

– W Ukrainie była szansa spotkać się z władzami, samorządowcami i biznesmenami, którzy mają realny wpływ na przyszłe inwestycje, także z Polakami, którzy mimo wojny jednak do Lwowa się wybrali i to z nadzieją na dyskusje i informacje od ministra. Niedługo później Paweł Kowal pojechał do Włoch, gdzie odbyła się konferencja ds. odbudowy Ukrainy. W jego mediach społecznościowych widzimy zdjęcia i relacje z Mediolanu z początku marca 2025 r. Nie dowiadujemy się jednak, co tam ustalono, a jedynie, iż podczas tej wizyty zaplanowano kolejne spotkanie. Tym razem w Rzeszowie w lipcu 2025 r. – dodaje polski przedsiębiorca.

– To taki trochę sensacyjny ton, ale warto wiedzieć, iż od roku każdy miesiąc rozpoczynam od herbaty z wszystkimi szefami organizacji biznesowych. Każdy miesiąc. Nie znajdzie pan chyba drugiego takiego urzędnika w Polsce, który tak by tego pilnował – broni się Paweł Kowal.

– Wspólnie z ekspertami tłumaczymy, jakie wprowadzamy w danym czasie instrumenty finansowe dla polskich firm, informuję, z kim się spotkałem z partnerów zagranicznych, zapraszam biznes do udziału w tych spotkaniach. Każdego miesiąca jest dodatkowo spotkanie z jedną z branż, która chciałaby uczestniczyć w odbudowie. Może warto byłoby informować wszystkich jeszcze szerzej, ale jeżeli wiedzą o tym dyrektorzy np. Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej czy szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie, to ja też liczę, iż te informacje docierają dalej dzięki nim – dodaje minister.

Chaos i brak wizji? Wyścig już trwa

To nie koniec pretensji do organizacji odbudowy Ukrainy z udziałem Polski. Przedsiębiorcy, z którymi rozmawialiśmy twierdzą także, iż być może największym mankamentem po stronie Warszawy jest brak wizji i planu.

– Pamiętajmy, iż pod hasłem odbudowa Ukrainy kryje się wiele różnych projektów. Nie chodzi tylko o położenie drogi albo postawienie budynku. To także ochrona zdrowia, edukacja, sektor cyfrowy. Lepiej byłoby to nazwać „powrotem do normalności” – mówi Ewa Zakowicz, prezes jednej z dużych firm z polskim kapitałem działających na ukraińskim rynku finansowym.

– Nie da się poznać specyfiki rynku ukraińskiego przyjeżdżając tu raz na jakiś czas i na kilka dni. Trzeba korzystać z doświadczenia tych, którzy są na miejscu od lat lub stworzyć zespół, który będzie się tego typu sprawami zajmował na co dzień. Niestety rzadko kto nas, przedsiębiorców, którzy tu działają, o cokolwiek pyta. A my wiemy, iż jesteśmy mocni choćby w IT, możemy pomóc w odbudowie dróg, szkół. Tylko, iż tego nie załatwi się konferencjami i debatami. Japończycy np. naprawdę tu są i mają świetny zespół. Do tego wiedzą, czego chcą. Jeżdżą od miasta do miasta, od wsi do wsi i rozmawiają. Pytają, co jest potrzebne, a później zastanawiają się, jak w tym mogliby uczestniczyć. My mamy ogromny plus w tym, iż jesteśmy blisko. Możemy dostarczać choćby materiały budowlane. Ale do tego trzeba specjalistów, a nie debat. Na razie u nas zamiast planu, mamy chaos i brak komunikacji – uważa.

– My też mamy zespół ds. odbudowy Ukrainy, ale znajduje się on w Warszawie – mówi minister Kowal.

– Każdy przyjął jakiś swój model. Mamy też stały zespół samorządowy, z którym systematycznie omawiamy plany. Polska nie jest w jakiejś gorszej sytuacji. Można powiedzieć, iż Korea Południowa coś zrobiła inaczej, ale właśnie kilka dni temu z rzeczonymi Koreańczykami rozmawialiśmy. Wszyscy czekają na zakończenie wojny i układają z nami wspólne projekty na przyszłość. Prowadziłem też rozmowy z Amerykanami. Oni mówią wprost, iż dokąd wojna się nie skończy, to nie będą wkładali dolarów w Ukrainę, bo nikomu rada nadzorcza nie pozwoli na taką brawurę, ani żaden bank nie da kredytu obarczonego takim ryzykiem i bez gwarancji bezpieczeństwa. Będą więc konieczne dodatkowe gwarancje, ale one będą. Właśnie wracam z Brukseli ze spotkania z Francuzami i Włochami. Wspólnie planujemy fundusz inwestycyjny z udziałem naszych banków – tłumaczy polski przedstawiciel ds. odbudowy Ukrainy.

– Samo chciejstwo nie wystarczy – podkreśla Rafał Tomala, prezes Fundacji Rozwoju Regionów. – Ja mam teraz kilkadziesiąt projektów, z którymi możemy wejść na rynek ukraiński. Produkcja gazu, biogazownie, inwestycje wiatrowe, energetyka. Ale rozbijamy się o bariery biurokratyczne. Polski biznes bardzo chce działać, jest konkurencyjny, ale nie ma wsparcia ze strony władz. Króluje myślenie, iż polskie firmy można po prostu puścić w przód i same sobie poradzą. A pamiętajmy, iż jest w tej chwili wiele ograniczeń, których sami nie przeskoczymy, jak choćby brak przepływu pieniądza. Nie można od tak zrobić sobie przelewu z Ukrainy za granicę. Francja daje swoim przedsiębiorcom, którzy chcą wejść na rynek protez np. kredyt na 50 mln euro. Do tego pomaga w podpisaniu umowy z ukraińską uczelnią i od razu zalewają połowę rynku na następne 15-20 lat. My odpadamy w przedbiegach, bo nie mamy dostępu do kapitału – tłumaczy Tomala.

Na razie polski biznes w Ukrainie nie czuje się komfortowo – słyszymy w rozmowach. –Większość firm, które działają na rynku ukraińskim od 20-30 lat to są mali przedsiębiorcy, z kilkoma wyjątkami. I ci mali czują się na Ukrainie jak ryby w wodzie. W mętnej wodzie – opisuje Jarosław Popiołek, prezes Fundacji Nasza Warszawa oraz przedsiębiorca z branży budowlanej.

– jeżeli natomiast patrzymy na ten „biznes przez duże B”, który kojarzy nam się z „odbudową przez duże O”, to go tu nie ma. Nie dlatego, iż czuje się niestabilnie przez sytuację wojenną, ale przez brak bezpieczeństwa biznesowego i z powodu chaosu, który nie sprzyja rozwojowi – mówi.

Biznesmen zauważa jednak też, iż polskie firmy podchodzą dość sceptycznie do inwestowania w Ukrainie. – Dla wielu podjęcie takiego ryzyka jest zbyt duże, a rodzimy rynek na tyle stabilny i atrakcyjny, iż uważają być może, iż lepiej brać udział w przetargach polskich niż kupować kota w worku – dodaje.

Rafał Tomala ocenia z kolei, podobnie jak według innych naszych rozmówców, iż w niektórych działaniach Polski brak konkretów.

– Niedawno padł pomysł, chyba zupełnie niesprawdzony, by polskie spółki wodociągowe zainwestowały w wodociągi ukraińskie. Każdy, kto choć trochę zna się na tym biznesie, wie, iż nasze spółki są w większości spółkami operatorskimi, a nie inwestycyjnymi. Oni znają się na codziennej robocie, a nie na tym, żeby wchodzić na inne rynki. Jak spółki miejskie np. z Wrocławia, czy z Poznania miałyby działać za granicą? choćby statut im na to pewnie nie pozwala, już nie mówiąc o wysyłaniu do Ukrainy ludzi. Ale w związku z tym, iż pomysł szedł z góry, to dyskusja trwała, a czas był marnowany na coś, co od początku było zupełnie nieefektywne – podaje przykład Tomala.

– Brakuje solidnego biznesplanu i wizji na przyszłość. Przykre jest również, iż nie wykorzystuje się wiedzy i kontaktów wypracowanych np. przez polskie organizacje dobroczynne, które mają w Ukrainie bardzo dobrą renomę i mogłyby pomóc. Brak jest jednak chęci na taką kooperację na górze – twierdzi.

Paweł Kowal wskazuje na trzy główne aspekty

Marcin Obara / PAP

Paweł Kowal

Paweł Kowal przekonuje jednak, iż plan jest. – Mamy w tej chwili określone trzy profile, których inni nie mają, bo Polska leży w wyjątkowym miejscu. Po pierwsze, jest to kwestia naszej roli w zakresie logistyki i wsparcia odbudowy z terytorium naszego kraju. W ostatnich tygodniach mocno nad tym pracujemy. To jest cały tranzyt, spedycja, łączność, przejścia graniczne. Jesteśmy w unikatowym położeniu jako najbliższy sąsiad Ukrainy. Dla firm zainteresowanych taką działalnością jest już specjalny fundusz pożyczkowy.

– Drugi filar to eksport. Rozwój polsko-ukraińskiej wymiany handlowej to klucz do małych inwestycji, które za tym pójdą. Dzisiaj 1/3 eksportu UE na Ukrainę to eksport z Polski. Proszę sobie wyobrazić, ile miejsc pracy w Polsce opiera się o tę sprzedaż. Mamy też pomysł na wspólną produkcję i eksport, ale to pozostało słabo rozwinięta gałąź. Jest taka zasada, iż jeżeli ludzie boją się inwestować, to inwestuje się właśnie w eksport, wspiera się go na różne sposoby, bo za nim podążają technologie, a potem mniejsze i większe inwestycje. To pomaga przełamać strach inwestorów. Taki swoisty łańcuszek ekonomiczny. Nad tymi rozwiązaniami pracujemy wspólnie z ministrem Rozwoju i Technologii Krzysztofem Paszykiem, a także z PAIH – wskazuje minister.

– Trzeci filar to właśnie inwestycje. Mówimy o ponad 3 tys. polskich firm, które już są w Ukrainie, mają swoich ludzi. Chcemy z tego doświadczenia skorzystać. Komisja Europejska też zwiększa możliwości w tym zakresie, na przykład dzięki ubezpieczeniom eksportu. Instrumentów jest więc coraz więcej, ale głównym kryterium i tak będzie dopiero zakończenie działań wojennych – tłumaczy Paweł Kowal.

Liderami są Francja, Litwa i fundacje. Polska w tyle?

Karol Kubica z PAIH także przekonuje, iż jego instytucja posiada wizję udziału Polski w odbudowie Ukrainy. Według niego Polska Agencja Inwestycji i Handlu ma też zidentyfikowane mocne strony polskiego biznesu i aktualne zapotrzebowanie w Ukrainie.

– Do nas zgłasza się bardzo dużo firm, które szukają potencjalnych odbiorców i klientów na swoje towary i usługi. Poczynając od maszyn, urządzeń dla rolnictwa, przez przemysł spożywczy, w sektorze medycyny i farmacji, są pytania dotyczące rehabilitacji. Polscy przedsiębiorcy przyjeżdżają do Ukrainy, dopiero co zakończyliśmy dużą misję sektora energetycznego, ale zainteresowane są też nasze firmy z sektora budowlanego, transportowego i medycznego – wymienia.

– Nasze biura PAIH w Kijowie i we Lwowie oraz polskie placówki dyplomatyczne są cały czas do dyspozycji polskiego biznesu – dodaje.

Obecnie liderem wśród krajów, które już angażują się w odbudowę Ukrainy jest Francja. Paryż zabiega o to, by mieć w przyszłości udział w inwestycjach w sektor ochrony zdrowia, w energetykę, wodę, oświatę, transport. Na oficjalnej stronie internetowej poświęconej odbudowie Ukrainy (dream.gov.ua) możemy znaleźć analizy inwestycji poszczególnych krajów. Francja dla swoich przedsiębiorców przeznaczyła dotychczas 10 mld hrywien, czyli blisko 250 mln dol. To więcej, niż Komisja Europejska i Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju razem wzięci. Sporo zainwestowała też Litwa (około 14,5 mln dol.), Dania (11,5 mln dol.), czy Szwajcaria i Niemcy (około 6-7 mln dol.).

Mało pieniędzy w odbudowę Ukrainy przeznaczył dotychczas rząd USA. Amerykanie na ten moment finansują wiele projektów odbudowy poprzez różnego rodzaju organizacje charytatywne. Np. Fundacja Howarda Buffetta zainwestowała w Ukrainie prawie 3 mln dol. głównie w sektor edukacji. W Buczy, którą w dużej mierze odbudowywał Buffett, jest choćby pomnik i ulica jego imienia, którą przywrócił do życia. Ta sama, z której drastyczne zdjęcia obiegły cały świat w kwietniu 2022 r. Inny Amerykański biznesmen z branży budowlanej i dobroczyńca Dell Loy Hansen zbudował już kilka miasteczek m.in. w pobliżu Kijowa, gdzie powstaje całkowicie niezależna infrastruktura, szkoły, sklepy i miejsca pracy.

Hansen Foundation

Wnętrze jednego z domów, wyposażone przez amerykańską organizację dobroczynną Hansen Foundation

Ciekawym przykładem, jak dobrze zorganizować współpracę między rządami jest podejście Japonii, która także dobrze sobie radzi na obecnym etapie odbudowy Ukrainy, mimo, iż Tokio i Kijów w linii prostej dzieli ponad 8 tys. km. – W Kijowie od jakiegoś czasu działa Japan International Cooperation Agency. To specjalna rządowa agencja, która ma za zadanie kontaktować się z samorządami, biznesem i władzą ukraińską, badać rynek i wypracowywać porozumienia na polach, które interesują rząd w Tokio – tłumaczy Ewa Zakowicz.

– Niedawno Japończycy dali Ukrainie specjalne maszyny do rozminowywania. W sumie sześć. W ten sposób budują dobre relacje. Pomagają i za chwilę inwestują w sektory, w których są mocni i mają coś do zaoferowania. Budują centra medyczne dla weteranów, a w zamian za to pozyskują wiedzę zdobytą przez medyków ukraińskich, udoskonalają protezy nóg, rąk. To gigantyczna wiedza, którą otrzymuje się np. w zamian za pomoc. To uczciwa cena – wyjaśnia.

Jak dodaje ekspertka i ekonomistka, odmienne podejście mają np. Niemcy, którzy wchodzą niemal wyłącznie w projekty typowo biznesowe. – Budują m.in. farmy słoneczne. Niemcy mają o tyle dobrą sytuację, iż rząd zadbał o zabezpieczenie ich inwestycji np. w przypadku zniszczeń wojennych. To rząd niemiecki jest gwarantem i w razie bombardowania zwróci firmie pieniądze. Ryzyko staje się więc mniejsze i chęć do rozwoju na Ukrainie większa – mówi Zakowicz.

Więcej od Polski inwestują już teraz w Ukrainie Estonia, Czechy, Holandia, Luksemburg, a także m.in. Portugalia. Z Warszawy do Ukrainy w ramach projektu odbudowy kraju popłynęło dotychczas 940 tys. zł, czyli mniej niż 250 tys. dol – wynika z danych zamieszczonych na stronie dream.gov.ua.

– Problem z takimi danymi, jakie widzimy na tego typu ukraińskich platformach jest taki, iż nie do końca obrazują one realną sytuację – ocenia Jarosław Popiołek.

– Wiele jest tam projektów, które albo się dopiero rozpoczęły, a jeszcze nie zakończyły, albo jest to pewne działanie podejmowane przez filantropów takich, jak pan Buffet czy pan Hansen. Każdy z nas, gdyby miał do dyspozycji takie pieniądze i możliwość postawienia sobie pomnika, pewność, iż jego osoba zostanie zapamiętana na zawsze, a jeszcze do tego perspektywę, iż w przyszłości przyniesie mu to korzyści finansowe, to na pewno nie wahałby się ani chwili, by to zrobić. Ale to wciąż są działania doraźne, nie systemowe. Nie mamy tu zrównoważonej organizacji działania. Np. sektor budowlany, w którym ja się obracam potrzebuje co najmniej kilku, kilkunastu, a choćby kilkudziesięciu lat, żeby się zadomowić, zbadać rynek, sprawdzić działki, ryzyka. Biznes to nie jest działanie życzeniowe, a tu na razie w moim odczuciu wciąż mamy koncert życzeń – dodaje prezes Fundacji Nasza Warszawa oraz przedsiębiorca z branży budowlanej.

Na przestrzeni lat rzeczywiście Polska nie wypada tak słabo. Zwłaszcza, jeżeli analizować dane sprzed wojny. Z danych PAIH wynika, iż od 2009 r. wartość inwestycji zagranicznych Polski w Ukrainie osiągnęła poziom 779,9 mln dol., a w 2023 r. zajęliśmy ósme miejsce wśród państw najsilniej inwestujących w Ukrainie. Najwięcej wydaliśmy na przemysł przetwórczy, działalność finansową i ubezpieczenia, a także na handel hurtowy i detaliczny.

Fot Biuro Prezydenta Ukrainy

Żona Prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska oraz filantrop Howard Buffett zainaugurowali budowę fabryki kuchni w Buczy. Drugi zakład powstanie w obwodzie charkowskim

Wasyl Bodnar: Ukraina czeka na polski biznes

Polską przestrzeń medialną i sieć wypełniają też często spekulacje, iż to Ukraina utrudnia, czy wręcz jest niechętna polskim inwestycjom, uprzywilejowując niejako inne, bogatsze kraje.

Niedawno polskie media komentowały wypowiedź ambasadora Ukrainy w Polsce Wasyla Bodnara na temat przyszłego udziału naszego kraju w odbudowie. Na antenie Radia RMF FM Bondar powiedział, iż „wojska francuskie wejdą do Dnipra czy do Lwowa, bo zostaną tam rozlokowane. Później za nimi pójdzie biznes i zacznie się udział w odbudowie Ukrainy. Gdzie będzie polski biznes?”.

Tę wypowiedź krytykował między innymi były premier Leszek Miller, który od jakiegoś czasu słynie z antyukraińskiego nastawienia. Stwierdził on, iż słowa ambasadora były bezczelne i sugerował, iż to szantaż Kijowa wobec Warszawy w sprawie sprzeciwu Polski wobec wysyłania na Ukrainę naszych wojsk.

– Oczywiście moje słowa zostały źle odebrane. To suwerenna decyzja Polski, czy chce w taki, czy w inny sposób uczestniczyć w działaniach innych państw, np. wspierając logistykę, ale nie ma to żadnego wpływu na nasze relacje biznesowe. Problem na razie polega głównie na tym, iż kilka się dzieje. I nie powiem, iż nie jest prawdą, iż mogłoby dziać się więcej także po naszej stronie, ale w związku z tym, iż jestem ambasadorem, to nie wypada mi wypowiadać się z ten sposób o własnym państwie – wskazuje w rozmowie z Onetem Wasyl Bodnar, ambasador Ukrainy w Polsce.

– Faktem jest niemniej, iż inne państwa europejskie już zagospodarowują pewne obszary odbudowy Ukrainy, samorządy zaczynają pracować ze swoimi odpowiednikami. Widoczność Polski byłaby tu bardzo odpowiednia, bo może się w przyszłości okazać, iż konkurencja jest większa, niż obecnie. Niedawno w Kijowie była duża delegacja z Turcji. Przybyli przedsiębiorcy, a z nimi dwóch ministrów rolnictwa i gospodarki. w tej chwili Turcja ma już 300 firm zainstalowanych w Ukrainie. Dlatego ja bardzo szanuję pracę pana ministra Pawła Kowala i namawiam go, by także organizował tego typu misje biznesowe. Przydałaby się większa aktywność strony rządowej. Dobrze dla polskich firm, iż powstają już pierwsze mechanizmy ułatwiające im działanie – dodaje.

– Ambasador Bodnar to wybitny i zaangażowany dyplomata, niebawem przedstawimy mu jeszcze kolejne pomysły – odpowiada Paweł Kowal. – Będziemy rozpoczynać konsultacje dotyczące strategicznych sektorów współpracy z Ukrainą w kontekście odbudowy. Chcemy ustalić, gdzie na przykład mogłyby wejść państwowe spółki. Ten temat ma pewien potencjał. Czekamy aktualnie na ustalenie szczegółów. Opieramy się na deklaracjach prezydenta Zełenskiego, iż Polska była pierwsza do pomocy, więc będzie też pierwsza do odbudowy. Te deklaracje prezydent Zełenski wiele razy potwierdzał – przekonuje Kowal.

Zdaniem Karola Kubicy nie ma przesłanek, by sądzić, iż strona ukraińska w jakikolwiek sposób blokuje Polskę. Jak wyjaśnia w rozmowie z Onetem – to plotki. – Znamy problemy ukraińskiego sektora budowlanego, któremu brakuje w tej chwili rąk do pracy. Wielu mężczyzn albo jest już w wojsku, albo boi się, iż tam trafi, więc woli nie pracować. Myślę, iż znajdziemy w związku z tą sytuacją pewien kompromis, bo z drugiej strony zdajemy sobie sprawę również z tego, iż polskie firmy także nie będą chętne wysyłać do Ukrainy pracowników, więc bez siły roboczej stąd będzie trudno poradzić sobie z inwestycjami – wyjaśnia dyrektor PAIH.

– Nie ma absolutnie żadnej blokady ani niechęci ze strony Ukrainy wobec polskich inwestycji – dodaje Wasyl Bodnar, choć jego zdaniem w tego typu dyskusjach ważna jest też atmosfera.

– Pierwsze decyzje np. związane z upamiętnieniem ofiar Wołynia już zapadają i mam nadzieję, iż na tym polu nasze relacje i właśnie atmosfera będą się poprawiały – podkreśla.

– Karty jeszcze nie są rozdane – komentuje Ewa Zakowicz. – Ale to jest już czas, kiedy musimy jako kraj wybrać, w czym jesteśmy bezkonkurencyjni i przyjść z gotowym pomysłem, a nie czekać na telefon ze strony Ukrainy, bo takiego telefonu po prostu nie będzie – przyznaje przedsiębiorczyni.

Paweł Kowal przekonuje, iż oprócz rozmów, o których się mówi głośno, są i takie, które na razie mają charakter mniej jawnych dyskusji.

– Mamy na przykład sektorowe spotkania z niektórymi branżami. W Ukrainie bardzo chce działać nasz biznes lotniczy. W planowaniu tych działań biorą udział Polskie Linie Lotnicze oraz Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. Chcielibyśmy, by PAŻP miał swój udział w tym nowym otwarciu ukraińskiego nieba, w szkoleniach. Dyskutujemy o roli LOT-u, udziale Polski w projektowaniu nowych lotnisk oraz o ponownym wejściu na rynek nie na gorszych warunkach, niż było to przed wojną. Tego rodzaju deklaracje padały już publicznie, a sprawy odbudowy były tematem ostatnich rozmów Tusk-Zełeński i konsultacji m.in. z ministrem Paszykiem. Będą także polsko-tureckie konsultacje w ramach odbudowy Ukrainy, które mają mieć charakter joint venture.

Marzenia o portach w Odessie

Niedawno sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa Michał Kołodziejczak powiedział w telewizyjnym wywiadzie, iż Polska powinna kupić lub wydzierżawić port w Odessie i tym samym wzmocnić swoją pozycję i konkurencyjność oraz zwiększyć możliwości eksportu naszego oraz europejskiego zboża na rynki światowe. Zdaniem Kołodziejczaka Polska powinna też mieć możliwość korzystania z pół miliona hektarów ziemi rolnej w Ukrainie. Czy tego typu pomysły mają rację bytu?

– To absolutna abstrakcja na ten moment. Porty do kupienia nie rosną jak gruszki na drzewach. Pytanie więc, gdzie byliśmy dotychczas? Jeden z takich portów został sprzedany w grudniu. W aukcji ze strony Polski nikt nie uczestniczył i za bardzo niską, zupełnie nie rynkową cenę kupił go ukraiński biznesmen. Mamy problemy związane z nawozami azotowymi. Tego typu zakłady je wytwarzające właśnie w tej chwili się sprzedają. I gdzie jesteśmy? jeżeli chodzi o zakup ziemi rolnej, to też jest jakiś pomysł totalnie oderwany od rzeczywistości, bo każdy, kto zna ukraińskie prawo, wie, iż żaden obcokrajowiec nie może kupować ziemi rolnej. Można kupować tylko ziemię pod zabudowę i z innymi ograniczeniami – tłumaczy Ewa Zakowicz. – Sprzedają się za to fabryki w cenie 20-30% rynkowej, ale też polska strona w tych transakcjach nie bierze udziału – dodaje ekspertka.

Hansen Foundation

Wybudowane już miasteczo Hansen Village pod Kijowem

Ile można zarobić na odbudowie Ukrainy?

Z jednej strony nie można powiedzieć, iż cały świat już rzucił się na odbudowę Ukrainy, co przyznaje Paweł Kowal, ale z drugiej strony widać, iż państwa upatrują już swojej roli w przyszłych procesach, co widać po omówionych przez nas przykładach Japonii czy Francji, a także na przykładzie wciąż niepodpisanego przez Ukrainę porozumienia gospodarczego, czyli tzw. umowy w sprawie kopalin z Ameryką.

Wśród zapisów tej umowy znalazł się także punkt dotyczący zapewnienia amerykańskim firmom pierwszeństwa w tych inwestycjach oraz w potencjalnej prywatyzacji.

– Wbrew więc niektórym padającym w polskiej przestrzeni publicznej twierdzeniom, iż Polska nie powinna brać udziału w odbudowie Ukrainy, bo i tak już dużo jej pomogliśmy, to przedsiębiorcy wiedzą, iż tego typu okazja nie trafia się często i jest to bardzo korzystny moment dla biznesu danego kraju, który w przyszłości będzie czerpał zyski z wprowadzonych na ukraiński rynek przedsiębiorstw i nie ma to wiele wspólnego z dobroczynnością – mówi Ewa Zakowicz.

– Oczywiście szeroko rozumiana odbudowa jest też pomocą dla Ukrainy w powrocie do normalności, ale dla sektora biznesowego jest to duża szansa na rozwój – mówi Karol Kubica.

– Polska zainwestowała np. w serię świetlic szkolnych obrony cywilnej. Inne kraje robią na razie podobnie. Pomagają i jednocześnie delikatnie badają rynek. Ale czy to jest rzeczywiście już inwestycja i odbudowa Ukrainy? Nie sądzę – podsumowuje Paweł Kowal.

– Oczywiście nie jest to wciąż czysty biznes, a forma pomocy rozwojowej, przynosząca nadzieję, iż kiedyś ci strażacy kupią od Polski np. sprzęt i nasze straże będą bliżej współpracowały, także dzieląc się doświadczeniami. Podobnie polskie miasta zainwestowały w centrum wsparcia dla weteranów we Lwowie. To ma sens i to robimy i tego nie jest mało, ale ja mówię o inwestycjach w takim rozumieniu, jak fabryka, droga. Polska firma kończy właśnie budowę wielkiej spalarni we Lwowie. Inwestycję tę udało się wesprzeć w momencie kryzysu. Dzięki życzliwości mera Lwowa będzie z tego wręcz pomnik współpracy polsko-ukraińskiej z udziałem europejskich pieniędzy – tłumaczy polski minister ds. odbudowy Ukrainy.

Obecny budżet na odbudowę Ukrainy, jaki można na bieżąco sprawdzić na stronie dream.gov.ua wynosi 902 mld hrywien, a więc około 21 mld 846 mln 440 tys. dol. W tym momencie realizowane są 182 projekty o łącznej wartości 6 mld 171 mln dol. Łączna suma, jaka będzie potrzebna na odbudowę kraju po wojnie na ten moment szacowana jest na ponad 800 mld dol. jeżeli zniszczenia będą postępować, to kwota ta będzie rosła.

Read Entire Article