Zapytano go, czy nie ma garnituru, bo gospodarzom wolno gościa obrazić, ale muszą być pod krawatem. Prezydent Trump działa przy otwartej kurtynie. Najpierw pokazał światu inauguracyjne posiedzenie rządu, a potem – rozmowę obu polityków, którą zwykle prowadzi się przy drzwiach zamkniętych. W debacie, która przekształciła się w kłótnię, zadebiutował wiceprezydent J.D. Vance, łamiąc zasadę, iż w obecności prezydenta wiceprezydent trzyma mordę na kłódkę.
Brałem nieraz udział w tego typu rozmowach. Scenariusz wizyty zawsze jest znany z góry. Znaczy to, iż Vance napadł na Zełenskiego w obecności milczącego Trumpa, co prawdopodobnie ustalono przed spotkaniem. Potwierdził to sam prezydent, mówiąc „to będzie świetny program TV”. Przypomnijmy, iż Trump był w młodości prezenterem telewizyjnym. Warsztat mu pozostał, wiedzy ubyło. Zresztą nie miał jej zbyt wiele ani wtedy, ani teraz. Jego zastępca góruje nad nim jako prawnik po Yale i autor dwu książek – jednej o „bidokach”, która według mediów amerykańskich ułatwiła Trumpowi drogę do prezydentury. Warto poświęcić Vance’owi parę linijek, bo w przypadku nagłych problemów Trumpa wiceprezydent zajmuje jego miejsce. Może również kandydować w następnych wyborach. Rodzice Vance’a są z pochodzenia Irlandczykami. Może dlatego przygotowywał ustawę o tym, iż język angielski jest językiem urzędowym Stanów Zjednoczonych. Wywodzi się z klasy robotniczej. W rodzinie było kilka rozwodów i uzależnień alkoholowych. Przed poprzednią kadencją Trumpa wyzywał go od Hitlerów, co później z przeprosinami odwołał. Podczas wizyty Zełenskiego w Białym Domu kazał mu przeprosić Trumpa za to, iż prezydent Ukrainy nie podziękował gospodarzowi za udzieloną pomoc militarną, mimo iż ów zrobił to w czasie spotkania 33 razy. Vance podkreślił, iż nikt inny, a właśnie USA wsparły Ukrainę zaraz po „wybuchu wojny”. Nie dodał, iż za tym wsparciem stał poprzedni prezydent Joe Biden, którego Vance, podobnie jak Trump, nienawidzi ze szczerego serca. Jego małżonka to z pochodzenia Induska.
Donald Trump, przyłączywszy w myślach do swego kraju Kanadę, potem może Księżyc i Słońce, będzie musiał znaleźć sposób na wyjaśnienie monarchii brytyjskiej, iż jego pomysł ma na celu pokój powszechny. Natchniony postępuje tak, jak kiedyś Ronald Reagan, który najechał Grenadę. Kiedy wojska amerykańskie zajęły tę wysepkę, Margaret Thatcher zrugała Reagana jak burą sukę, bo zapomniał, iż głową państwa grenadyjskiego jest królowa Elżbieta II, z którą niczego nie skonsultowano przed napadem. Reagan tłumaczył się, iż zrobił to z obawy przed przekształceniem Grenady w kolonię kubańską, to jest sowiecką. Teraz argumentem usprawiedliwiającym przywłaszczenie monarchii konstytucyjnej, jaką jest Kanada, stał się niepokój o zdolność samoobronną północnego sąsiada USA przed zakusami rosyjskimi. Dzieje się to w chwili, kiedy Trump komplementuje Putina i pomaga wrócić Rosji do koncertu supermocarstw, tak jak gdyby problem rosyjskiej Arktyki graniczącej z Kanadą przestał być powodem jego zmartwień.
Niezależnie od tego, co się dzieje w Europie i na zachodniej półkuli, Trump korzysta z tego, co w latach 80. zeszłego stulecia pisaliśmy i mówiliśmy, iż świat przenosi centrum nad Pacyfik, który niebawem będzie morzem śródziemnym XXI wieku. Rzeczywiście wschodnie wybrzeże Atlantyku i zachodnie Euro-Afryki ustępuje już co do znaczenia polityczno-gospodarczego wschodniemu i zachodniemu wybrzeżom Oceanu Spokojnego. Chodzi tu o Seattle (przemysł lotniczy), Kalifornię (Dolina Krzemowa), Meksyk, Kolumbię (narkotyki), Peru, Chile z jednej strony Pacyfiku i o Kamczatkę, Koreę Południową, Japonię, Chiny (z Tajwanem i Hongkongiem), Wietnam, tygrysy azjatyckie i Indie z drugiej strony. Jak z nimi mają się równać nadatlantyckie obszary naszej półkuli (Morze Północne)? Nad Atlantykiem królują USA, leżące też nad Pacyfikiem. Ale tam dominują Chiny. Trump nie może tego znieść. o ile uda mu się nadrobić zaległości, to i tak najwięcej światowego potencjału znajduje się poza Ameryką Północną, albowiem USA nie pokonają pod względem ludnościowym Chin, Indii, Japonii i Indonezji. Z Chinami już przegrywają rywalizację handlową. Walka o drugie miejsce toczy się z udziałem Europy, ale Trump, idąc nad Pacyfik, rozstaje się ze Starym Kontynentem.
Czy to wszystko jako nowy ład światowy da się ułożyć na nowo metodami pokojowymi? Rosja napadła na Ukrainę. Przegrana Putina wykluczyłaby ją z udziału we współkierowaniu światem. Trump sądzi, iż z Rosjanami idzie się ułożyć łatwiej niż z Chinami, dlatego w konflikcie wewnątrzeuropejskim wziął na razie stronę Moskwy. Upokorzenie Zełenskiego wydaje się oczywiste. Sojusz Trumpa z Chinami nie jest możliwy. Rosjanie zapomnieli, iż w języku mandaryńskim nie ma – „nie”. W kulturze Wschodu rozmowy chińsko- -rosyjskie zawsze będą sukcesem Pekinu. Trzeba przypomnieć, iż Chiny wyrwały się spod kurateli Moskwy za Stalina. Przygoda Trumpa z Pacyfikiem to ryzyko największego kalibru. Wystarczy przypomnieć fucking Wietnam.