Chyba każdy przyzwyczaił się do działania w Polsce tzw. niezależnych weryfikatorów takich jak Demagog, FakeHunter czy Defoliator, których celem jest rzekome dementowanie fake newsów. Tym razem sytuacja jest dość nietypowa i potencjalnie bardzo niebezpieczna: pojawił się portal, złożony głównie z obywateli ukraińskich (i prawdopodobnie przez nich założony), który za cel postawił sobie weryfikację informacji na terenie… Polski (i Niemiec). Oczywiście – nie może być inaczej – w celu przeciwdziałania „dezinformacji rosyjskiej”.
Strona nosi tytuł „Ukraińsko-polska medialna platforma” (U.P.M.P.) i firmuje swój projekt „Stop lie”. Jej autorzy, poza weryfikacją, wytypowali także ponad 20 polskich portali, które uznali za nośniki rosyjskiej narracji. W tym gronie znalazły się chociażby Wolne Media, Myśl Polska czy strona internetowa Grzegorza Brauna. Wgłębiając się dalej w treści weryfikatorów, możemy dowiedzieć się, iż materiały są realizowanie przy wsparciu finansowym Unii Europejskiej w ramach projektu „Pilne Wsparcie Społeczeństwa Obywatelskiego”.
Jak więc widać, doczekaliśmy czasów kiedy nie tylko opłacone polskie ośrodki próbują cenzurować Polaków i dyktować im o czym mogą pisać i dyskutować, ale całkiem otwarcie robi to podmiot zagraniczny na naszym terenie! Każdy myślący człowiek zdaje sobie sprawę jak groźna jest to sytuacja: to nie tylko wpływanie wyłącznie we własnym interesie na świadomość naszych rodaków, ale także próba przesunięcia kolejnej granicy co obcym przybyszom na polskiej ziemi wolno, a czego nie. o ile tak bezpośrednie działanie przejdzie bez echa, później może być tylko gorzej. A to jeszcze nie wszystko.
Na stronie głównej portalu widnieje dumny napis w barwach ukraińskich „Sława Ukraini!”. Nie trzeba chyba przypominać, iż to członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów wymyślili okrzyk „Sława Ukraini! – Herojam Sława!”, zaadaptowany następnie przez upowców, bestialsko mordujących polskich obywateli na Wschodzie. Co gorsza, podpisuje się pod tym mała grupka Polaków, uzupełniająca skład U.P.M.P.
W całej sytuacji nie chodzi już choćby o to, czy weryfikacja potencjalnych fake newsów jest rzetelna, czy to czysta fikcja. Chodzi o konsekwencje, jakie to może rodzić w przyszłości. Poprzez brak reakcji nie tylko Ukraińcy zyskują przekonanie, iż drzwi do ich wpływów na terenie Polski są bardzo szeroko otwarte, ale jest to również sygnał dla innych agentur – i nie ma większego znaczenia czy jest to rosyjska, chińska, amerykańska czy żydowska. Wątpliwe byśmy mogli liczyć na polskie organy, jedyną opcją jest chyba tylko nagłaśnianie problemu na tyle, na ile to możliwe. Nie można tego pozostawić bez echa.
Przeczytaj także:
K. Baliński: Jak żydowska jest ta wojna?