Wydane z końcem wakacji wytyczne minister zdrowia gwarantują w Polsce „aborcję na życzenie”. Nieprawda? Cóż – litera dokumentu istotnie mówi coś innego. Jednak, gdy mowa o praktycznych konsekwencjach, „przesłanka zdrowia psychicznego” zadziała podobnie do legalizacji prenatalnego morderstwa. W Hiszpanii dzieciobójcze biznesy latami obchodziły na tej podstawie prawo, czyniąc kraj celem „aborcyjnej turystyki” z całego kontynentu. Choć rażące nadużycia szczególnie popularnej „kliniki” z Barcelony przedostały się do mediów, wszystko uszło dzieciobójcom na sucho. Tej samej bezkarności chcemy nad Wisłą?
Furtka dla morderców
30 sierpnia 2024 roku resort zdrowia opublikował wytyczne, mające uregulować procedurę morderstwa dzieci poczętych w naszym kraju. Według nowych instrukcji uzasadnieniem dla dzieciobójstwa ma być prognoza ewentualnych obrażeń „zdrowia psychicznego” matki. Ministerstwo ustaliło, iż o istnieniu takiego ryzyka świadczyć będzie otrzymanie zaświadczenia od psychiatry…
Po sieci już krążą artykuły wskazujące, iż litera ministerialnego dokumentu oznacza w praktyce „pozakonstytucyjną” liberalizację aborcji. To tajemnica poliszynela. Jeden z portali prawniczych wyjaśniał, iż zgodnie z instrukcjami od dzisiaj dzieciobójstwa będzie mogła dokonać każda ciężarna, która zdobędzie „papierek” od psychiatry… W końcu skorzystanie z kategorii „ochrony zdrowia psychicznego” wymyślono jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości, by poszerzyć spektrum dopuszczalności dzieciobójstwa bez drażnienia elektoratu. Teraz za to gabinet Tuska podjął to narzędzie, by ominąć przeszkodę, jaką dla dzieciobójczych dążeń stanowi m.in. orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. O to właśnie chodziło politykom.
Wykorzystanie „przesłanki zdrowia psychicznego” jako narzędzia aborcyjnego lobby to przetestowane posunięcie. Przed laty sprawdziło się ono doskonale w Hiszpanii. Ze względu na mglistość tego „warunku” dzieciobójczy szarlatani mogli swobodnie zabijać, następnie podciągając swoje działanie pod ochronę „zdrowia umysłowego”. Nie było to szczególnie trudne. Wystarczyło, iż instytucja zainteresowana wykonywaniem aborcji podpisała z psychiatrą opłacalny kontrakt… W jednej ze swoich publikacji Instytut Ordo Iuris wskazywał, jak chętnie powtarzano taki schemat:
„W Hiszpanii do 2010 roku funkcjonowała ustawa, która pozwalała na aborcję (…) bez ograniczeń czasowych w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki. Ta ostatnia przesłanka dotyczyła także zdrowia psychicznego. W efekcie na 100 tys. aborcji rocznie, które wykonywano w Hiszpanii, 95 proc. było uzasadnionych przesłanką ze zdrowia psychicznego. W tych czasach kraj ten stał się celem tzw. turystyki aborcyjnej. Co ciekawe, gdy w 2010 roku skrajnie lewicowy premier Jose Zapatero podjął się nowelizacji ustawy decydującej o losie setek tysięcy dzieci, wprowadził on aborcję na życzenie do 14. tygodnia ciąży, ale ograniczył możliwość zabijania dzieci ze względów psychologicznych do 22. tygodnia (…). Zmiana ustawy ujawniła rzeczywiste motywacje stojące za tysiącami aborcji. W 2022 roku przeprowadzono w Hiszpanii około 90 tys. aborcji, z czego 90 proc. było motywowane po prostu niechęcią do bycia matką. Tym w rzeczywistości była aborcyjna przesłanka ze zdrowia psychicznego”, wyjaśniała prawnicza organizacja.
„Doktor śmierć” – czyli historia Carlosa Morina
Fatalną prognozę dla ochrony życia w Polsce wraz z uchwaleniem „przesłanki psychiatrycznej” potwierdza głośny skandal Carlosa Morina. Ten ginekolog z Barcelony i najsłynniejszy aborcjonista na Półwyspie Iberyjskim zbił majątek na dzieciobójstwie, które sztucznie „podciągano” pod rzekome ratowanie zdrowia umysłowego ciężarnej.
Sprawa barcelońskiej „kliniki” prowadzonej przez „doktora śmierć” wyszła na jaw w pierwszej dekadzie wieku za sprawą śledztw zagranicznych stacji telewizyjnych. Skąd to zainteresowanie obcych mediów? Morin wykorzystał brak ograniczeń czasowych legalnego dzieciobójstwa w przypadku „ochrony zdrowia psychicznego” do rozkręcenia „aborcyjnej turystyki”. Do jego drzwi pukały kobiety z całej Europy, by pozbyć się rozwiniętych dzieci, zdolnych już choćby do przeżycia poza matczynym łonem.
Najgłośniejszym echem spośród reportaży o tym krwawym procederze odbił się materiał duńskich reporterów, w którym dziennikarze podszyli się pod klientów zza granicy. Zespół na czele z dziennikarką, przedstawiającą się jako matka w 31. tygodniu ciąży, zawitał w „klinice” Morina. Celem było ustalenie, czy zgodnie z pogłoskami będzie on gotów pozbawić dziecko życia.
Drzwi placówki okazały się dla nich szeroko otwarte. Słynny dzieciobójca spotkał się z gośćmi i wyjaśnił, iż procedura opiera się na podaniu dziecku digoksyny dzięki dosercowego zastrzyku jeszcze w łonie kobiety. Zaznaczył jednak, iż warunkiem jej przeprowadzenia jest wykonanie przez kobietę testu psychologicznego, mającego poświadczać depresję lub lęki ciężarnej. Na sugestię Dunki, iż chodzi nie o faktyczny wynik, a po prostu zadeklarowanie takich objawów, Morin potwierdził, iż „słowo honoru” wystarczy. To tylko „biurokracja”, tłumaczył. Współpracujący z nim psychiatrzy dbali już o to, by swoim autorytetem firmować wszystkie morderstwa, jakie zostały wykonane w prowadzonym przez niego centrum.
Rozmowa z przybyszami z Danii skończyła się dla Morina niespodziewanie. Kobieta wyszła z centrum, rzekomo po 4 tysiące euro – bo tyle miał kosztować krwawy „zabieg”. Gdy opuściła salę, towarzyszący jej mężczyzna ujawnił, iż w rzeczywistości Morin spotkał dziennikarzy, którzy cały przebieg rozmowy zapisali na taśmie. Wtedy „lekarz” oświadczył, iż działał zgodnie z lokalnymi przepisami. Na pytanie „a co z moralnością?” odparł „pan ma swoją, ja moją…” i przerwał rozmowę.
Działalność Morina okazała się przyciągać zbyt wiele uwagi, by ukryć jej kryminalny charakter. Przed 2010 rokiem prokuratura wszczęła czynności wobec mężczyzny. Zarzucono mu mnóstwo nielegalnych morderstw prenatalnych i nieprawidłowości finansowe. Organy ściągania wnioskowały o ponad 250 lat więzienia dla winowajcy i jego licznych wspólników, w tym psychiatrów. Oczywiście… podobny wyrok nie zapadł.
Przeciągającą się sprawę zakończono dopiero w 2016 roku. „Doktor śmierć” został uznany ostatecznie za sprawcę 11 nielegalnych dzieciobójstw i usłyszał werdykt… 1,5 roku pozbawienia wolności. Wraz z nim skazano również psychiatrę Javiera Ramona. Już w 2018 roku uznano, iż przypadki naruszenia prawa były jedynie trzy. Choć teoretycznie utrzymano w mocy ten sam wymiar kary, Morin aż do swojej śmierci do więzienia nie trafił. Rozliczeń nie miało być… I nie było.
To zaledwie pojedyncza ilustracja powodzenia, jakie zapewniła przemysłowi aborcyjnemu w Hiszpanii „przesłanka zdrowia psychicznego”. Pojemność tego pojęcia sprawiła, iż sama znajomość z „odpowiednim” psychiatrą okazała się wystarczać, by praktycy dzieciobójstwa wcieli się w rolę samowolnych panów życia i śmierci.
Biurokracja – dość, by zabić
Wprowadzenie tej zasady przez Izabelę Leszczynę do ministerialnych wytycznych sprawi, iż w naszym kraju już niedługo żadne prawo nie stanie na przeszkodzie dzieciobójczym szarlatanom. Uzasadnienie każdej aborcji stanie się wyłącznie – jak to ujął krwawy ginekolog z Barcelony – biurokracją. Kilka godzin straty czasu w papierkową robotę – oto polska podstawa do zabójstwa maleńkiego dziecka.
Filip Adamus