Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) wydał dziś najważniejsze orzeczenie w sprawie funkcjonowania polskiego Trybunału Konstytucyjnego (TK). Unijny trybunał w całości podzielił argumentację Komisji Europejskiej, stwierdzając, iż polski organ ochrony konstytucji naruszył fundamentalne zasady prawa wspólnotowego.
Według czwartkowego wyroku TSUE, polski Trybunał Konstytucyjny przestał spełniać wymogi niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą. Sędziowie w Luksemburgu wskazali na dwa główne powody tej decyzji.
Pierwszy z nich, to nieprawidłowości w obsadzie: potwierdzono zastrzeżenia dotyczące powołania trzech sędziów (tzw. sędziów dublerów) w grudniu 2015 roku oraz procedury powołania Julii Przyłębskiej na stanowisko Prezesa TK w 2016 roku.
Poza tym doszło do podważania prymatu prawa UE: TSUE uznał, iż polski TK naruszył unijny porządek prawny poprzez wydanie wyroków z 2021 roku, w których kwestionowano pierwszeństwo prawa Unii Europejskiej nad przepisami krajowymi.
W uzasadnieniu podkreślono, iż wartości takie jak państwo prawa i skuteczna ochrona sądowa są częścią tożsamości Unii, do której Polska przystąpiła dobrowolnie, i z których nie może się jednostronnie wycofać.
Minister Sprawiedliwości Waldemar Żurek ocenił wyrok jako „bardzo mocny i jasny”. Podczas konferencji prasowej polityk zaznaczył, iż orzeczenie to jest potwierdzeniem wieloletnich obaw środowisk prawniczych dotyczących demontażu praworządności w Polsce.
„Przestrzegaliśmy przed tym, iż łamanie standardów demokratycznych może doprowadzić do sytuacji, w której polski organ konstytucyjny przestanie być uznawany na arenie międzynarodowej. Dziś mamy tego formalny dowód” – skomentował minister Żurek.
Szef resortu sprawiedliwości zapowiedział, iż Polska musi uhonorować to rozstrzygnięcie, co wiąże się z koniecznością podjęcia szybkich, ale apolitycznych kroków w celu odbudowy statusu Trybunału Konstytucyjnego.
W oficjalnym komunikacie opublikowanym na stronie internetowej, Trybunał Konstytucyjny odrzucił wnioski płynące z Luksemburga. W ocenie obecnych władz TK, wyrok TSUE został wydany z przekroczeniem kompetencji (ultra vires) i nie ma wpływu na funkcjonowanie polskich organów. TK podtrzymał stanowisko, iż najwyższym aktem prawnym w Polsce pozostaje Konstytucja RP.
Komentarz
Strażnik zasad czy zbędny organ? Pytanie o zasadność istnienia Trybunału Konstytucyjnego (TK) powraca w polskiej debacie publicznej przy każdym kryzysie politycznym. Choć w niektórych krajach, jak np. w USA, to Sąd Najwyższy bada konstytucyjność prawa, polski ustrój opiera się na tzw. skoncentrowanej kontroli norm. Oznacza to, iż do eliminowania niekonstytucyjnych przepisów powołano jeden, wyspecjalizowany organ.
Dlaczego nie Sąd Najwyższy? Głównym powodem jest fundamentalna różnica w kompetencjach. Sąd Najwyższy (SN) jest organem odwoławczym w sprawach cywilnych, karnych czy pracowniczych – zajmuje się konkretnymi ludźmi i ich sporami. Trybunał Konstytucyjny z kolei ocenia prawo samo w sobie. Gdy TK uznaje ustawę za niezgodną z Konstytucją, przepis ten „znika” z systemu (erga omnes), co chroni wszystkich obywateli jednocześnie, a nie tylko stronę w konkretnym procesie.
Przejęcie tych zadań przez SN wymagałoby całkowitej zmiany architektury państwa. TK pełni funkcję „negatywnego ustawodawcy” – posiada moc uchylania decyzji Parlamentu, co jest zadaniem stricte ustrojowym, a nie tylko sądowniczym. Rozdzielenie tych ról ma zapobiegać nadmiernemu obciążeniu sędziów SN oraz gwarantować, iż sędziowie konstytucyjni będą ekspertami od fundamentów ustroju, a nie tylko od procedur sądowych.
W obecnej sytuacji politycznej problemem nie jest więc sama instytucja Trybunału, ale jego upolitycznienie i paraliż decyzyjny. Bez sprawnego, niezależnego arbitra, który potrafi powiedzieć „stop” ustawodawcy, Konstytucja staje się jedynie zbiorem życzeń, a nie realnie obowiązującym prawem.
→ oprac. red.
17.12.2025
• zdjęcie ilustracyjne – foto: curia.europa.eu













