W piątek po południu przed siedzibą PO w Warszawie doszło do poważnego incydentu. Ktoś dzięki łatwopalnej substancji chciał wzniecić pożar w budynku. Co tam się dokładnie wydarzyło? Rozmawialiśmy ze świadkiem tego zdarzenia.
Incydent przed siedzibą PO w Warszawie. Zembaczyński relacjonuje, co się tam działo
– Doszło do swego rodzaju aktu napaści o podłożu politycznym. Nieustalony sprawca wraz z drugą osobą rzucił koktajlem Mołotowa dosłownie w drzwi Biura Krajowego Platformy Obywatelskiej – relacjonował naTemat.pl poseł Witold Zembaczyński.
– Moje pierwsze skojarzenie to oczywiście słowa Bąkiewicza o ziemi wypalonej napalmem. Jak widać, ktoś bardzo nieodpowiedzialny wziął to sobie do serca i przeistoczył to w czyny. Jestem naprawdę zbulwersowany tym zdarzeniem – podkreślił polityk.
Poseł KO wspomniał o "bohaterskim świadku" zajścia, który jako pierwszy podjął interwencję. – Ja tam napatoczyłem się dosłownie sekundy później, kiedy (ten człowiek-red.) próbował powstrzymać sprawcę od podpalenia – opisał Zembaczyński, wyjaśniając, iż jedna z osób rozbiła drzwi, a druga chciała właśnie wzniecić pożar.
– Wdał się w szarpaninę ze sprawcą, a on rzucił w niego resztkę szkła i krzyczał j**any platformersie i uciekał – opisał Zembaczyński, dodając, iż z tego powodu, nie ma żadnych wątpliwości co do podłoża tego zdarzenia. – Naprawdę słowa Bąkiewicza stały się ciałem – wskazał.
Zembaczyński rozmawiał z tym świadkiem i został na miejscu, aż pojawiła się tam policja. Polityk KO pomagał jednocześnie zabezpieczyć ślady, w tym rozbite szkoło i uszkodzone drzwi.
– Muszę powiedzieć, iż całe zdarzenie jest naprawdę przerażające, o ile chodzi o potencjał tego, co się mogło stać – nie ma wątpliwości poseł. – Ktoś naprawdę mógł stracić tam życie albo zdrowie. Szczególnie iż ten napastnik był agresywny – dodał, podkreślając, iż chodzi mu o to, iż ten mężczyzna nie tylko rzucił koktajlem Mołotowa, ale również o fakt, iż wywiązała się z tego m.in. szarpanina.
Zembaczyński o sprawcy: krewki mężczyzna, posługujący się językiem polskim
Zembaczyński dopytany, czy widział napastników, stwierdził, iż przybył w momencie, kiedy oni uciekali. – Od razu zdobyliśmy monitoring z tego miejsca i rysopis całkowicie się potwierdził. Rzeczywiście widziałem tego mężczyznę: czerwona czapeczka, dres i czarny plecak. To był młody, krewki mężczyzna, posługujący się językiem polskim – opisał osobę, która chciała podpalić biuro PO.
Co o sprawie mówią służby? Zaraz po incydencie dyżurny z KSP powiedział krótko naTemat.pl, iż "to w związku ze zdarzeniem na ulicy Wiejskiej realizowane są czynności wykonywane przez policjantów". – Ustalamy dokładny przebieg zdarzenia i zbieramy informacje mogące mieć znaczenie w tej sprawie – dodał asp. Kamil Sobótka.