This is the real stake of the elections in Germany. The EU is counting on a key decision by Berlin

natemat.pl 1 month ago
Bruksela nie zajmuje się niemieckimi wyborami. Oficjalnie. Ale w kuluarach można usłyszeć, czego oczekuje od przyszłego rządu w Berlinie.


– Europa nie będzie silna bez silnych Niemiec – powiedziała przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola po rozpadzie niemieckiej koalicji rządzącej w listopadzie ub. roku. Innych oficjalnych komentarzy na temat wyborów w Niemczech w przyszłą niedzielę (23 lutego) nie było zbyt wiele, bo UE co do zasady nie komentuje odbywających się w jej państwach członkowskich wyborów. Nie znaczy to, iż Bruksela jest obojętna przed spodziewaną zmianą rządu w największym państwie Unii.

Również partnerzy Niemiec mają swoje przemyślenia na ten temat. – Z wyborami wiązane są nadzieje, iż będzie trochę więcej jasności i przewidywalności co do stanowiska Niemiec w sprawie projektów legislacyjnych – mówi w rozmowie z DW jeden z przedstawicieli unijnej dyplomacji, podsumowując nastroje w Brukseli.

Dyplomata nawiązuje do tego, co Sophie Pornschlegel, zastępczyni dyrektora Instytutu Jacquesa Delorsa w Brukseli, określa „eksternalizacją niemieckich problemów”. Używa ona psychologicznego terminu, który opisuje, w jaki sposób wewnętrzny stan umysłu wpływa na świat zewnętrzny. Według ekspertki Bruksela ma nadzieję, iż ta sytuacja się nie powtórzy pod rządami następnej koalicji, dlatego bacznie obserwuje, w jakim kierunku zmierza polityczna sytuacja w Berlinie.

Niezdecydowany niemiecki głos


Tzw. koalicja sygnalizacji świetlnej, nazywana tak od kolorów przypisanych tworzących ją ugrupowaniom SPD, Zielonych i FDP, w niektórych sprawach nie była w stanie zająć jednoznacznego stanowiska w sprawie decyzji podejmowanych w Brukseli. Powodem były wewnętrzne spory koalicyjne.

Na przykład głosowanie nad osiągniętym już porozumieniem w sprawie samochodów neutralnych dla klimatu od 2035 r. zostało odłożone na kilka tygodni z powodu wewnętrznych nieporozumień w niemieckim rządzie. Berlin zgodził się dopiero po ustępstwach na rzecz swojego liberalnego partnera koalicyjnego, partii FDP. Z kolei w sprawie europejskiej dyrektywy o łańcuchach dostaw Niemcy wstrzymały się od głosu, mimo długich negocjacji i osłabienia tekstu prawnego.

Wstrzymanie się od głosu zaczęto w Brukseli nieco drwiąco określać mianem "German vote" ("niemieckie głosowanie" albo "głosowanie po niemiecku"). Według jednego z unijnych dyplomatów nigdy tak często nie stosowano głosu wstrzymującego się, jak za rządów ostatniej koalicji w Niemczech.

Kiedy UE uchwala przepisy, wymagana jest zwykle zgoda co najmniej 15 państw członkowskich, reprezentujących 65 procent populacji Unii. Same Niemcy reprezentują 18,5 procent populacji, co nie jest uwzględniane w przypadku wstrzymania się od głosu. Parlament UE musi poza tym zatwierdzić prawo UE.

Niemcy bez wiodącej roli w UE


Ostatnie lata pokazały, jak bardzo szkodzi to UE, gdy Niemcy nie odgrywają roli lidera, powiedział DW Fabian Zuleeg, szef brukselskiego Centrum Polityki Europejskiej. – W Niemczech widzieliśmy brak stabilności. Widzieliśmy, iż po prostu nie można było podjąć decyzji – mówi. Według ekonomisty w Brukseli panuje obawa, iż po wyborach nic się nie zmieni.

Z kolei politolog Sophie Pornschlegel ocenia, iż w ostatnich latach z Niemiec wychodziło kilka impulsów dla polityki UE. W rezultacie kraj ten nie przyjął roli, jakiej się od niego oczekuje.

Ekspertka wskazuje też na znaczenie współpracy niemiecko-francuskiej, uważanej za siłę napędową dla europejskich projektów. To, jak dobrze funkcjonuje ten motor zależy także od tego, jak dobrze rozumieją się czołowi politycy z obu krajów. A relacje między prezydentem Emmanuelem Macronem a kanclerzem Olafem Scholzem "nie należą do najłatwiejszych", mówi Pornschlegel w rozmowie z DW. Ostatecznie każda kooperacja zależy od woli politycznej. Jednak ani we Francji ani w Niemczech ekspertka nie dostrzega niezbędnej woli kompromisu. Oba kraje wyszły zresztą osłabione z wyborów europejskich.

Od czasu przedterminowych wyborów we Francji, rozpisanych latem przez Macrona, rząd w Paryżu jest w impasie, a sytuacja w kraju jest niespokojna. – Dynamika władzy pod kątem Brukseli już się zmieniła – ocenia Porschlegel. Aktualnie widzi ona większą rolę dla Polski, która w tej chwili sprawuje rotacyjną prezydencję w Radzie UE.

Sprawy do załatwienia dla niemieckiego rządu


Niezależnie od tego, jaki rząd nastanie w Berlinie, już czekają na niego ważne kwestie do załatwienia w Brukseli. Po pierwsze, Komisja chce latem zaproponować nowe wieloletnie ramy finansowe na lata 2028-2034. Niemcy są największym płatnikiem do kasy UE i, według DPA, zapewniają prawie jedną czwartą funduszy UE.

Sophie Pornschlegel spodziewa się największego konfliktu w tym obszarze, ponieważ z następnego budżetu będzie trzeba również spłacić długi zaciągnięte podczas kryzysu związanego z pandemią koronawirusa. Może wówczas zabraknąć pieniędzy na bezpieczeństwo lub konkurencyjność. Dlatego też będzie to również kwestia tego, czy Niemcy zreformują swój hamulec zadłużenia.

Niemcy muszą przełamać tabu


Według ekonomisty Fabiana Zuleega Niemcy muszą być gotowi na przełamanie tabu, jakim jest możliwość zaciągania wspólnych długów w UE. Dyskusja na temat takich "euroobligacji" rozgorzała ostatnio na nowo w związku z pytaniem, w jaki sposób państwa UE powinny w przyszłości finansować swoje wydatki na obronność.

Podczas gdy Niemcy są zdecydowanie przeciwne takiemu rozwiązaniu, inne kraje, takie jak Polska i kraje bałtyckie, są za. Na konferencji prasowej w Brukseli na początku lutego polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział DW, iż chciałby, aby nowy niemiecki rząd ponownie przyjrzał się i tej kwestii.

Znacznie więcej musi się wydarzyć w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa, mówi Zuleeg. Komisja Europejska uważa, iż w ciągu najbliższych dziesięciu lat należy zainwestować 500 miliardów euro w obronność. Ekonomista podkreśla również, iż istnieje potrzeba perspektywicznych deklaracji ze strony Niemiec w innych kwestiach, które mają wpływ w szczególności na niemiecki przemysł. Na przykład w debacie na temat konkurencyjności Europy lub stosunków z Chinami.

Autor: Lucia Schulten, Deutsche Welle


Read Entire Article