The year of the end of the “end of history”

magazynkoncept.pl 1 year ago
Zdjęcie: Rok końca 970 x 400


Mijający rok obfitował w istotne i niespodziewane wydarzenia na świecie i w kraju, które często odbierały nam poczucie stabilności i bezpieczeństwa. W jaki sposób 2022 rok zapamięta studentka historii?

Krótkie chwile normalności

Zbliżający się koniec roku skłania nas do refleksji nad dniami, które przeminęły. Nie da się ukryć, iż pod koniec 2021 roku wielu z nas oczekiwało z wytchnieniem nadejścia nowego roku, marząc o ostatecznym końcu pandemii i powrocie do normalnego życia. Rok akademicki 2021/22 rozpoczął się bowiem pod znakiem niepewności związanej z trybem studiów i problemów, które jego nagłe zmiany powodowały. Dla mnie rok ten był również walką o ukończenie studiów licencjackich oraz przygotowywaniem się do najważniejszego dnia w życiu – ślubu.

Przełom grudnia i stycznia przysporzył studenckiemu gronu obawy o to, czy wrócą na uczelnię oraz w jaki sposób będzie przeprowadzana sesja. Nie da się ukryć – nie są to warunki sprzyjające nauce, a jak wiadomo – sesja nie pyta, sesja jest. Gdzieś daleko majaczyły na horyzoncie wiadomości o kryzysie w relacjach ukraińsko-rosyjskich, ale było to jednak na tyle daleko, iż raczej skupiliśmy się na zaliczeniach i egzaminach. Wśród medialnych wydarzeń najważniejszy wydawał się jednak kryzys na granicy Polski z Białorusią spowodowany przejęciem władzy w Afganistanie przez talibów i polityką Aleksandra Łukaszenki. W Internecie zalewały nas doniesienia o sytuacji na granicach naszego państwa, z różnych stron słyszeliśmy sprzeczne ze sobą wytyczne jak powinniśmy myśleć. Kabul był jednak bardzo daleko, a na granicy nie przebywaliśmy zbyt często, gwałtownie więc przeszliśmy do zwykłej, akademickiej codzienności.

Dla moich kolegów z koła naukowego działającego na Wydziale Historii UW oznaczało to przygotowywanie upragnionych, stacjonarnych konferencji naukowych, co było częścią ich próby wznowienia życia studenckiego, które zamarło na czas trwania pandemii.

Wszystkim wydawało się, iż upragniona ulga nadchodzi – świat zaczął wracać do normalności. Zdjęliśmy niekomfortowe maseczki, spotykaliśmy się w większym gronie, a liczba zachorowań na covid zaczęłą się zmniejszać.

Wielkie i niespokojne serca

Stan powrotu do dawnego, normalnego dla nas świata nie utrzymywał się jednak długo. W nagły i gwałtowny sposób runęły ostatecznie wszelkie tezy o końcu historii zapoczątkowane w 1992 roku przez Francisa Fukuyame – nadszedł poranek 24 lutego. Dzień, w którym rozpoczęła się na pełną skalę wojna na Ukrainie. Odeszły w niebyt myśli o studiach, a lęk o przyszłość i bliskich zaprzątał myśli wielu osób ze studenckiej społeczności. Dla nas, studentów historii, był to moment bardzo przypominający pewny inny poranek, mający miejsce 83 lata temu. Dla pokolenia, które pamięcią nie sięga zupełnie świadomie do dotyczących bezpośrednio naszego kraju działań zbrojnych szok był niesamowity – pociągał bowiem za sobą paraliżującą świadomość, iż temat wojny może dotyczyć też nas, a obrazy, które znamy z kart historii tragicznego wieku XX lub doniesień z Bliskiego Wschodu mogą powtórzyć się tuż obok nas. Brutalnie pozbawiono nas poczucia bezpieczeństwa.

Lęk i stres związany z tym wydarzeniem utrudniał naukę, pracę i normalne funkcjonowanie. Studenci masowo zaangażowali się w pomoc uchodźcom – służba ta nie wykluczała aktywności studenckiej, jednak ta druga często na tym cierpiała. Osobiście sama parę godzin po egzaminie wstałam o 4 rano, aby jechać na Arenę Ursynów, gdzie czekając w mundurze harcerskim dowiedziałam się, iż ów uprzykrzający mi życie egzamin ostatecznie zdałam. Wybór między obowiązkami studenckimi a obowiązkami wynikającymi z człowieczeństwa i wyznawanej wiary był niezwykle trudny. Wielu moich znajomych jeździło na granicę, aby podarować stojącym na granicy matkom z dziećmi przynajmniej talerz ciepłej zupy. Inni organizowali zbiórki na zakup leków i broni dla walczących miast i oddziałów. Organizowano nieformalne miejsca pobytu, zbierano żywność i najpotrzebniejsze artykuły spożywczo-tekstylne, których przybywający do naszego kraju ludzie mieć nie mogli. Młodzi ludzie czatowali na dworcach czekając na możliwość udzielenia pomocy. Pomimo lęku, był to czas niezwykły, pokazał bowiem ludzką solidarność i wzajemną pomoc – coś, co trudno doświadczyć w szarej i spokojnej codzienności.

https://magazynkoncept.pl/publikacja/koncept-nr-102/

Toczymy różne bitwy

Następne miesiące przyniosły pierwszą normalną Wielkanoc – z perspektywy katolickiej były to pierwsze święta od początku pandemii, które mogłam świętować zgodnie z wszelkimi przepisami liturgicznymi w kościele i w Kościele, z całą wspólnotą wierzących. Po miesiącach pełnych zimna i ciemności z euforią i wytchnieniem przywitaliśmy wiosnę i rozkwit otaczającej nas natury. Chcąc zażyć odrobiny ciepła ponownie zaczęliśmy celebrować naszą młodość i chwalić cud Stworzenia, oddalając od siebie myśl o tym co dzieje się na wschodzie. Dla mnie wiosna była jednym wielkim nocnym pisaniem licencjatu w Bibliotece Uniwersyteckiej Uniwersytetu Warszawskiego i powrotami pod osłoną nocy do swojego malutkiego pokoju na odległym Bemowie. Przyznać muszę, iż walka o przetrwanie – życiowe i na studiach, utrudniała mi pamięć o codziennych refleksjach na temat bieżącej sytuacji światowej.

Tegoroczne lato było szczególnie gorące – powtarzające się upały i związane z nimi klęski żywiołowe ponownie przypomniały nam o kryzysie klimatycznym, który pomimo wojen i zainteresowania się społeczeństwa innymi tematami, trwa i rozwija się wraz z rozwojem konsumpcjonizmu i bezrefleksyjnego indywidualizmu degradujących nasz świat. Choć w tej chwili często widzimy i słyszymy o sposobach na troskę o planetę i klimat, wielkie koncerny przez cały czas nie myśląc o skutkach swoich działań produkują setki szkodliwych przedmiotów oraz żywności, które trafiając tonami do oceanów i na wysypiska, zatruwając naszą Ziemię i niebezpiecznie przybliżają nas do katastroficznego scenariuszu przedstawionego w filmie „Interstellar”.

Na wschodzie bez zmian

Z kolejnymi wypływającymi miesiącami tego roku przyzwyczailiśmy się do wojny – uchodźców rozlokowano w nowych miejscach pobytu, Sanah zagrała w końcu na warszawskim Torwarze, a obecność języka ukraińskiego w przestrzeni publicznej przestała nas dziwić. Pokazało to nam, jak łatwo jest znieczulić się na wielkie choćby zło, jeżeli te nie dotyczy nas bezpośrednio. Niebiesko-żółta flaga stała się dla wielu sposobem na zwiększenie zawartości swojego portfela, a temat wojny został być wykorzystywany dla rozgrzania społecznych konfliktów.

Wrzesień był dla mnie pierwszymi dniami małżeństwa, które wprowadziło mnie w stan baśniowy. Rozpoczęłam kolejne studia i wszystko wydawałoby się piękne. Tegoroczna jesień była wyjątkowo ciepła i piękna – powrót na uczelnię był więc doświadczeniem niezwykle przyjemnym. Wtem na horyzoncie pojawiły się kolejne problemy: doniesienia o poważnym kryzysie energetycznym i ogłoszeniach uczelni, iż ponownie może wrócić edukacja zdalna przez trudności z opłaceniem ogrzewania uczelni, okrutne traktowanie ludności cywilnej przez Iran, Chiny i Rosję oraz kolejne epizody krwawej wojny na Ukrainie.

Przez cały rok nie rozpieszczała nas inflacja – rosnące ceny żywności wywoływały wiele trudności z utrzymaniem się prostego człowieka i wyżywieniem rodzin. Dla mnie, jako pracującej studentki, zostawianie coraz większych kwot pieniędzy w sklepach spożywczych było czynnikiem dodatkowego stresu. Ponownie powrócił temat problemu mieszkaniowego w dużych miastach jak Warszawa – wzrosły bowiem ceny również najtańszych i najmniejszych lokali.

Choć wydawałoby się, iż koniec pandemii zakończy szaleństwo teorii spiskowych, to wojna ponownie je rozpaliła. Okazało się, iż ponownie jak w przypadku tragedii Holokaustu, jeżeli niektórzy nie doświadczą, nie uwierzą. Pokazuje to, iż nie nauczyliśmy się wiele przez ostatnie dekady i stulecia.

Przebłyski słońca

Mijający rok pokazał nam, jak ważne jest docenienie szczęśliwych i dobrych chwil oraz trzymanie się ich, gdy nasz świat nawiedza Wielka Zima. Ostatnie lata bardzo nas doświadczyły. Czy to nas osłabiło? Możliwe. Nauczyło to nas jednak również zaradności i zahartowało nasze charaktery. Zaczęliśmy uczyć się żyć w trudnych realiach naszego świata. Przetrwanie nie jest jednak możliwe bez posiadania wartości, bliskich osób oraz celu w życiu. Bez elementów pozwalających marzyć i dających nadzieję – czy to boską czy ziemską – trudno jest przejść człowiekowi samotnie przez chłodne wichry dziejów. Pokój nie jest wieczny – smakujmy więc każdy jego element i pamiętajmy, iż aby go utrzymać, potrzebny jest wkład całego społeczeństwa.

Read Entire Article