Jeszcze nie przebrzmiało echo słów, jakie w upadłej telewizji wyrzekła ikona prawnicza dotychczasowej oPOzycji, „niezłomny” sędzia Igor Tuleya…
Niestety. Zdecydowana większość komentatorów skupiła się na receptach tego „obrońcy praworządności” etc. poświęconych KRS i Trybunałowi Konstytucyjnemu. „Nieskazitelny” sędzia proponuje otóż, by w ramach przywracania praworządności (takiej, jak on i Tusk ją rozumie) po prostu zamknąć na cztery spusty drzwi do pomieszczeń KRS-u i nikogo tam nie wpuszczać. A także wyłączyć wodę i prąd w Trybunale.
Niestety. Ta jawnie aberracyjna wypowiedź świadczy jedynie o ogromnych pokładach zemsty, jakie nagromadziły się w czerepie tego „ałtorytetu” .
Co innego powinno nas przerazić. Nieprzymuszony Tuleya pytany, co byłoby, gdyby PiS wrócił do władzy, stwierdza bowiem:
– Myślę, iż nie byłoby niezależnych sądów, niezawisłych sędziów, niezależnych mediów, kultury i sztuki oraz niezależnych wolnych wyborów i wolnych obywateli. Pewnie niepokorni prawnicy, obywatele i dziennikarze poszliby siedzieć.
Jeśli ktoś zapomniał, przypominam, iż w Polsce o zamknięciu kogokolwiek choćby tylko w ramach tymczasowego aresztowania czy też tzw. kary zastępczej w zamian za nieuiszczoną grzywnę decydują sędziowie.
Nawet gdyby Kaczyński w istocie powrócił i stał się premierem to i tak nikogo by nie zamykał osobiście. Chyba, iż kota rano przed wyjściem do Sejmu. ;)
Nie sposób też sobie wyobrazić by Kaczyński zaraz po objęciu władzy zrealizował słynny postulat naprawy wymiaru sprawiedliwości Wojtka Cejrowskiego (Wszyscy WON!!!) i zastąpił sędziów wiernymi członkami swojej partii.
Niemniej Tuleya z całą powagą straszył wizją „kaczystowskiego” reżimu zamykającego niepokornych prawników, obywateli i dziennikarzy (na czele z Michnikiem???).
A to oznacza tylko jedno. Teoretycznie mamy co prawda „trójpodział władzy”, ale w istocie rzeczy jest on tylko figurą retoryczną zamieszczoną w Konstytucji. O rozdziale władzy ustawodawczej i wykonawczej trudno mówić w sytuacji, gdy rządzi parlamentarna większość zaś premierem z reguły bywa osoba stojąca na czele mających przewagę partii.
Tuleya poszerza to o sędziów. Przecież jego słowa oznaczają tylko jedno.
Polscy sędziowie generalnie są po prostu serwilistyczni. jeżeli PiS sięgnie po władzę i tupnie nózią, dzisiejsi niezależni i niezawiśli, choćby przedstawieni do prezydenckiej nominacji przez „właściwą” KRS, bez mrugnięcia powieką będą orzekać areszty wobec swoich dzisiejszych sojuszników. Tylko wg kaprysu aktualnej władzy.
Faktycznie, gorzej niż Tuleya o „togowym” środowisku nie da się wypowiedzieć.
Dziwi w tym kontekście kolejna wypowiedź Igorka. Otóż samo zło polskiej Temidy stanowią tzw. neosędziowie.
Osoby, które stanęły w nieuczciwym konkursach przed fałszywą Krajową Radą Sądownictwa, albo nie mają wiedzy prawniczej, albo nie mają takiej cechy, którą powinien mieć sędzia, czyli nieskazitelnego charakteru. (…) Nie ma szkół, które by czegoś takiego uczyły.
Jakim cudem można mówić o nieskazitelnym charakterze sędziego, który został nominowany jeszcze za junty jaruzelskiej czy też przez czerwonego zbrodniarza Jaruzelskiego robiącego za pierwszego prezydenta RP?
Jakim cudem, skoro ciut wcześniej twierdzi się na poważnie, iż ci nieskazitelni po objęciu władzy przez PiS będą zamykać prawych i niepokornych tylko po to, by zadowolić aktualną władzę???
Jednym z najgorszych zarzutów procesowych, jakie można postawić drugiej stronie, jest wykazanie braku logiki jej twierdzeniom.
Tuleya pokazuje jednak, iż brak ów nie dotyczy jedynie stron postępowania.
Zarówno w doktrynie (nauka prawa) jak i judykaturze (orzecznictwo) podkreśla się rolę zasad logiki w ocenie materiału dowodowego dokonywanej przez sędziego.
Wykazany ponad wszelką wątpliwość brak elementarnej logiki wskazuje jednoznacznie na brak zdolności zawodowej sędziego Tuleyi.
Pytanie, jakie powinien postawić sobie teraz każdy obywatel RP bez względu na opcję polityczną lub jej brak dotyczy reszty „nadzwyczajnej kasty” - jaki procent sędziów wykazuje podobną niezdolność logicznego myślenia co wspomniany wyżej Igorek?
To dotyczy także prokuratorów.
Jest więc źle, i to na granicy beznadziejności.
Mimo prób zreformowania wymiaru sprawiedliwości praktycznie od 1990 roku jest wyraźnie gorzej, niż było nawet… w stanie wojennym. Ale zamiast wziąć się za to, co naprawdę jest do zmiany, próbuje się „usprawnić” procedurę w ten sposób, by zamiast jasnych i zrozumiałych przepisów procedurę cywilną zamienić w gąszcz pułapek czyhających już nie tylko na osobę występującą bez fachowego pełnomocnika, ale wręcz na radcę prawnego czy też adwokata. W takim stanie rzeczy sędzia skupia się raczej na łapaniu strony na błędzie, wydany zaś wyrok stanowi jakąś „prawdę sądową” często odległą choćby od słynnej góralskiej „prawdy gównianej”.
Trzeba zmienić samą metodologię orzekania. Zamiast jednoosobowego składu nastawionego na wykorzystywanie pułapek zastawionych na mniej obeznaną stronę o winie (roszczeniu) orzekać powinni sędziowie przysięgli.
Sędzia zawodowy zaś byłby tylko od orzekania o wymiarze kary. Wtedy choćby nieumiejętność korzystania z zasad logiki nie byłaby przeszkodą.
I to byłaby reforma faktyczna, zmieniająca obraz polskiej Temidy praktycznie w ciągu kwartału.
Tymczasem zamiast mamy dykteryjki opowiadane z całą powagą o rzekomej utracie praworządności poprzez wybór członków KRS poprzez Sejm.
Zważyć należy, iż żaden z tych „obrońców” praworządności ni słowem nie zahacza o rolę naczelnej zasady ustrojowej zwerbalizowanej w art. 4 Konstytucji.
Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
Wybór członków KRS przez przedstawicieli Narodu (posłowie!) wpisuje się dokładnie w powyższy przepis.
Póki Konstytucja z 1997 r. nie zostanie zmieniona w tym zakresie każda inna interpretacja jest błędna.
I to by było na tyle, jak mawiał ś. p. prof. Jan Tadeusz Stanisławski.
3.10 2024