"Ten cel nie jest w koalicji kwestionowany. Po oświadczeniach kanclerza, ministra obrony i także mojej deklaracji sprawa jest jasna. Oczywiście musimy jeszcze podjąć wymagane decyzje w rządzie i w parlamencie. Umowa koalicyjna jest w tej sprawie jednoznaczna – to, co zostanie uchwalone na szczycie NATO w czerwcu w Hadze, będzie zrealizowane" – wyjaśnił szef niemieckiej dyplomacji.
Jak dodał, nie wątpi, iż "mądra propozycja" sekretarza generalnego Sojuszu, żeby do 2032 r. wydawać 3,5 proc. PKB na obronę i 1,5 proc. na istotną dla obrony infrastrukturę, zostanie przyjęta. W przypadku fiaska szczytu NATO doszłoby jego zdaniem do "niepewności, na które nie możemy sobie pozwolić".
"Rosja jest zagrożeniem"
Zadaniem polityków jest przekonanie społeczeństwa, iż te ogromne wydatki są konieczne. "Rosja nam zagraża; przestawiła swoją gospodarkę na tory wojenne" – zaznaczył Johann Wadephul, dodając, iż również Chiny zbroją się na potęgę.
Wadephul opowiedział się za utrzymaniem więzów transatlantyckich. "Kontynuacja Sojuszu jest zgodna z interesem Europy, ale także z interesem USA i Kanady. To gwarantowało przez dziesięciolecia pokój i stabilność" – wyjaśnił. Jak dodał, zastąpienie nuklearnego parasola USA nie będzie w przewidywalnej przyszłości możliwe.
Szef niemieckiego MSZ powiedział, iż od początku nie można było oczekiwać, iż wojna w Ukrainie zakończy się "kompletną porażką" dysponującej bronią atomową Rosji. Bardziej realistyczne jest rozwiązanie na drodze negocjacji. Decyzję muszą podjąć sami Ukraińcy – zastrzegł.
Pytany, czy między Niemcami a Rosją toczy się wojna hybrydowa, Wadephul odparł, iż chciałby uniknąć słowa "wojna", ale trudno też mówić o "sytuacji pokojowej". Niemcy muszą wyjaśnić sytuację prawną – jak postępować z dronami, które lecą nad obiektami wojskowymi, czy z niszczeniem podwodnych kabli poza niemieckim terytorium. "Obecnie nie jest jasne, czy wolno nam interweniować i bronić się" – powiedział szef niemieckiej dyplomacji gazecie "Sueddeutsche Zeitung".