Sierakowski: Trust alternatively of Germanophobia

news.5v.pl 2 months ago

To wynik bardzo dobry, biorąc pod uwagę skalę polaryzacji w Polsce oraz fakt, iż to Donald Tusk, mimo obecności kilku ministrów, niemal sam zdominował całość przekazu medialnego w czasie powodzi. Gdyby tylko na tej podstawie oceniać jego działania, to można przewidywać, że elektorat negatywny, bardzo widoczny w badaniach z ostatnich lat, zaczyna się powoli rozpływać. Zresztą sam Tusk kilka razy mówił, iż nie ma czegoś takiego w polityce jak elektorat negatywny czy sufit poparcia, sugerując, iż wszystko jest do naprawy, jeżeli zabrać się porządnie do roboty.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Zachowanie opozycji było żadne

Komentatorzy zaczęli już mówić o politycznych skutkach powodzi, bo choć żaden polityk tego nie powie, to musi mieć to z tyłu głowy. Nie dlatego, iż politycy są często cyniczni, ale przede wszystkim dlatego, że sytuacja polityczna w Polsce wciąż wymaga rozstrzygnięcia, a powódź tej skali może mieć decydujące znaczenie. Przed nami wybory prezydenckie i dopiero one, jeżeli będą zwycięskie dla koalicji u władzy, mogą umożliwić rządowi przyjmowanie ustaw. Bez możliwości przyjmowania ustaw nie sposób mówić o końcu epoki PiS.

Zachowanie opozycji, pomijając jego etyczny wymiar, było po prostu adekwatnie żadne. W innej sytuacji obrzucanie błotem przeciwników politycznych bez żadnych granic byłoby tym, co zawsze, ale w sytuacji powodzi, wyglądało całkowicie nieadekwatnie. choćby najbardziej przyzwyczajeni do pisowskiego języka, tym razem po prostu mogli go nie usłyszeć, bo PiS nie miało żadnego pomysłu, co robić. Samo gadanie podczas kataklizmu to po prostu okazywanie słabości.

Owszem opozycja kilka może, bo nie ma do dyspozycji służb, ale jednak mogłaby na przykład… pomóc. Zaangażować się w akcje zbiórek (ach tak, PiS przecież musi zbierać na siebie, bo tak nakradł na kampanię, iż może stracić subwencje i dotacje) i inne formy pomocy. Albo, chociaż siedzieć cicho. Tusk w swoim przemówieniu w Sejmie, nie tyle uciszał krzykaczy, ile w kontekście powodzi, dał im w sumie dobrą radę. Samo milczenie wyglądałoby lepiej niż agresywne atakowanie rządu, który razem ze strażakami, wojskiem, policją i wolontariuszami działa. A transmitują to media.

Nie ma powodu więc zakładać, iż w najbliższym czasie PiS coś zyska. Bo PiS po prostu czekał, aż rząd się na powodzi poślizgnie. A to oznacza, iż Jarosław Kaczyński stracił ten walor, który miał choćby dłużej niż od 2015 r., czyli zamiast samemu wychodzić z inicjatywą (nawet radykalną albo absurdalną) sam zaczął być reaktywny.

Tyle o bieżączce politycznej, sondażach, kosztach i stratach wizerunkowych. Wcale nie to jednak jest najważniejsze. Otwarte posiedzenia i sztaby rządu oraz służb to nie tylko politycznie bardzo dobry pomysł, ale ustanowienie nowego standardu. Dlaczego to ważne?

Bez zaufania nie ma trzymania się prawa

Wyjaśnił to sam Tusk: „Nie muszę państwa przekonywać, iż zaufanie między ratownikami i ratowanymi jest absolutnie niezbędne, żeby akcja przyniosła powodzenie. Rzeczą niedopuszczalną były budzące obrzydzenie próby rujnowania tego zaufania między strażakami, policjantami, żołnierzami, a ofiarami powodzi.” I te słowa, co ciekawe, wybiły się we wszystkich relacjach.

Poziom zaufania w Polsce do instytucji państwowych jest na poziomie parkietu, teraz jeszcze zalanego wodą. Nie wiem, czy Tusk wyczuwa, iż to jest naprawdę cywilizacyjny problem kraju, czy odnosi się po prostu do tej konkretnej sytuacji. Ale w obu przypadkach można powiedzieć: nareszcie! Smarem życia publicznego i gospodarki jest właśnie zaufanie. jeżeli ono leży, to ludzie myślą o krótkoterminowym zysku zarówno w polityce, jak i życiu gospodarczym. To jeden z głównych powodów, dlaczego wybierają populistyczne partie albo wpadają w pułapkę średniego rozwoju. Znacznie częściej w Europie Wschodniej niż na Zachodzie, właśnie dlatego, iż różni nas poziom zaufania ludzi do siebie i do instytucji publicznych.

Lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu to tak naprawdę przysłowie obrazujące polską słabość, cwaniactwo, kombinowanie, a nie trzymanie się reguł, umów, długofalowych planów. Bez zaufania nie ma trzymania się prawa. Bez zaufania wybiera się politykę społeczną opartą na cynicznie rozdawanych przez PiS daninach, a nie bardziej opłacalnych inwestycjach w infrastrukturę opiekuńczą, służbę zdrowia i edukację. Dramatycznie niski poziom zaufania w Polsce to strukturalny problem. I oby politycy nie zapomnieli o nim w czasach innych niż kataklizm.

Co na to powie teraz Kaczyński?

Bardziej bieżący temat, ale także istotny, to cios w splot słoneczny zadany germanofobii Kaczyńskiego. Przyjazd Ursuli von der Leyen do Polski w trakcie powodzi i natychmiastowe wyasygnowanie aż 5 mld euro na pomoc powodzianom to więcej niż konkret, to symboliczna demonstracja, jak bezsensowna i antypolska była i jest kampania nienawiści wobec Niemiec i Brukseli. Porównajmy 20 mld zł z dwoma, które były w zasięgu możliwości polskiego rządu. O ile miliardy z Krajowego Planu Odbudowy były zbyt abstrakcyjne, żeby nabrały adekwatnego znaczenia politycznego, to już zestawienie pokazywanych w mediach strat i oczekiwań ludzi, na których spadła katastrofa z taką sumą brzmi poważnie i dotyka żywotnych interesów Polek i Polaków.

Tu można powiedzieć krótko: jeśli ktoś uratuje dobytek powodzian, to będzie to przede wszystkim Unia Europejska, a decyzję bez wahania podjęła Niemka. Co na to powie teraz Kaczyński? Nie mam wątpliwości, iż coś wymyśli, ale będzie to już brzmiało choćby dla jego elektoratu absurdalnie.

Read Entire Article