Najpierw byłem żeglarzem jeziornym. Potem zostałem morskim. Kilka lat temu przekształciłem się żeglarza rzecznego. Czy to jest degradacja? Nie wiem, ale czuję się, jakbym wzlatywał ponad wody, choć w zasadzie wgryzam się bardziej pod wodę.
Zacząłem się interesować nie tylko tym, co nad wodą, ale też tym, co pod wodą. Więc oprócz prognoz meteorologicznych zacząłem też śledzić hydrologiczne. Najpierw wiatr, jego kierunek i siła. To trzeba czuć. Potem prądy i pływy. Pływy się zmieniają regularnie, podążają za Księżycem, więc nic niespodziewanego. Prądy morskie są gorsze do zauważenia na oko, ale są do odczytania z tablic i map. Jednak prąd rzeki jest dużo ciekawszy!
Dawno temu na Bałtyku było wiadomo, iż prognozy pogody trzeba trzy razy dziennie wysłuchać w radio, by nas pogoda nie zaskoczyła. Bo to były prognozy w miarę pewne tylko na kilka godzin. Potem równie trafne zaczęły być prognozy trzydniowe. Dziś żeglarze potrafią po wszystkich oceanach bez problemów pływać lekkimi katamaranami czy trimaranami, kompletnie nieodpornymi na sztormy, bo dzięki kilkunastu węzłom prędkości mogą wszelkie sztormy ominąć. To w sumie są drobiazgi: precyzja prognoz z pół dnia do trzech i prędkość z pięciu węzłów do piętnastu — a bezpieczeństwo wzrasta po milionkroć.
Na rzekach jest trudniej. Dlaczego, mimo iż prognozy hydrologiczne są pięciodniowe i się sprawdzają co do milimetra? Długo by gadać, ale teraz zwracam uwagę tylko na jedno spostrzeżenie: w czasie powodzi prognozy hydrologiczne tracą na precyzji — wracają do prawdopodobieństwa rybackich prognoz radiowych na Bałtyku. Czy to znaczy, iż nieprzewidywalność natury zmienia się jakoś cyklicznie?
Moim zdaniem ta nieprzewidywalność sytuacji powodziowych to nie kwestia natury, ale kultury. To ludzie mają na to wpływ. Noszą worki albo nie noszą, budują zbiorniki retencyjne albo nie budują, wypuszczają z nich wodę albo nie wpuszczają, robią to dobrze albo źle. Jak tylko ludzie się w coś wplączą i zaczną ingerować w zjawiska kosmiczne, to zamiast to uregulować, czynią w tym chaos, powodują, iż to jest bardziej nieprzewidywalne.
Może więc klimat się zmienia, może i ludzie mają na to wpływ, ale im bardziej chcemy temu zapobiegać, tym się to bardziej staje chaotyczne. To świadczy o tym, iż mamy wolną wolę. Gdybyśmy świat uczynili na maksa przewidywalnym, to byśmy wolną wolę zatracili, bo w zdeterminowanym świecie jej nie ma. Na morzach pływowych perspektywa planowania to sześć godzin. Na rzece to kilka, a nawet kilkanaście lat. Już od dwóch lat planuję przepłynąć Pisę i ciągle są jakieś przeszkody związane z poziomem wody.
Konstrukcje marin i na rzekach i na wodach pływowych jest taka sama: pływające pomosty na słupach i pochyła platforma na ląd. Ale ich falowanie ma inny okres. Polubiłem te wahania pływowe, ale rzeczne mnie wciągają bardziej!
Grzegorz GPS Świderski
]]>https://t.me/KanalBlogeraGPS]]>
]]>https://Twitter.com/gps65]]>