Prezydent Samopis

jacekh.substack.com 1 month ago

Leonid Breżniew na podium mauzoleum Lenina.

Photo by Vladimir Musaelyan and Eduard Pesov, USSR, 1982

Rządy niewidocznych dla ludu szarych eminencji nie są najnowszym wynalazkiem. Bywało tak już w Starożytności, Średniowieczu i Renesansie. Wbrew temu, co myśli o mnie młodzież, ja pamiętam tylko nieco nowsze czasy, gdy tak się działo u Wielkiego Brata za wschodnią granicą. Oficjalnie u steru był Lońka, czyli Leonid Breżniew, a w rzeczywistości rządził ktoś inny, jakaś nikomu nieznana grupa, a może tylko Biuro Polityczne KC KPZR.

Zachodni „eksperci” od spraw ZSRR byli jak pijane dzieci we mgle, podobnie jak dzisiejsi eksperci do spraw Rosji otumanieni własną propagandą. Ci mądrale nie mieli zielonego pojęcia o Związku Radzieckim, nie dysponowali żadnymi miarodajnymi informacjami, więc zamiast z fusów wróżyli z publikowanych oficjalnych zdjęć trybuny honorowej na Placu Czerwonym robionych podczas uroczystości państwowych. Kto przy kim stał, to były podstawowe informacje, nad którymi się rozwodzili i z których wyciągali daleko idące wnioski o przyszłych losach świata.

To już lepiej poinformowani byli moi koledzy sporadycznie redagujący na Wydziale Fizyki UW studencką gazetkę ścienną. Pod koniec lat 1970 zamieścili rozkładówkę z magazynu Kraj Rad. Tamte rozkładówki nie pokazywały dziewczyny miesiąca jak Playboy czy Hustler, ale też ocierały się o pornografię i to twardą. Na tej konkretnej było metrowe panoramiczne zdjęcie trybuny na Placu Czerwonym z licznymi stojącymi członkami (Biura Politycznego) w pełnej krasie. Nad rozkładówką koledzy proroczo zamieścili powiększony tytuł zapożyczony z innej gazety:

Grzyby się kończą

To straszne, ale na tym zdjęciu poznaję co najmniej pięciu. Opisanego zdjęcia członków na trybunie nie mogłem znaleźć. Podobne można sobie kupić w kilku miejscach. Tam, gdzie dostęp był bezpłatny, na przykład do wielu rosyjskich portali, został poblokowany. Miłująca wolność Unia Europejska uważa, iż zgubna dla nas będzie nieprzefiltrowana przez oficjalną propagandę znajomość naszej własnej historii.

Koledzy mieli rację. niedługo potem zmarł Michaił Susłow (styczeń 1982), główny ówczesny ideolog KPZR, co według starszych i bywałych w Związku kolegów było początkiem końca, ale sam Lońka wydawał się niezniszczalny, mimo iż poruszał się z trudem i czasem zawieszał. Złośliwcy twierdzili, iż z powodu przepalonej lampy lub sklejonych styków przekaźnika. Jakie czasy, taka technika.

Niemniej jednak Breżniew dzielnie występował przy oficjalnych okazjach i podobno choćby podejmował decyzje. Także krótko przed śmiercią, gdy generał Jaruzelski pojechał do Moskwy po burę za polskie przemiany i przekonał Breżniewa, iż nagroda w postaci metra w Warszawie jest lepszym od represji pomysłem na utrwalenie przyjaźni między narodami. Pamiętajmy, tylko dlatego mamy metro w Warszawie. Jak ktoś myśli inaczej, niech wyjaśni, gdzie jest metro we Wrocławiu, czy w Poznaniu?

W końcu przyszła pora i na Breżniewa (listopad 1982). Podobno zmarł na własną prośbę. Po faraońskim pogrzebie władzę przejmowali kolejno Andropow, Czernienko, aż wreszcie Gorbaczow. Dwaj pierwsi z racji wieku nie bardzo byli zdolni do rządzenia. Zwłaszcza Czernienko nie był w stanie choćby prowadzić zebrań. Dopiero sporo młodszy i w znacznie lepszej kondycji Gorbaczow rzeczywiście rządził. Zachód go chwalił, ale można mieć wątpliwości, czy aby jego rządy były na pewno dobre dla Rosji.

W związku z szybkością sukcesji krążyły różne żarty. Na przykład o możliwości wykupienia abonamentu ze zniżką na kolejne pogrzeby. W analogii do typowych ówczesnych wezwań zachęcających do bardziej intensywnej pracy (Plan pięcioletni wykonamy w cztery lata) pojawiło się hasło:

За пятилетку четыре генсека!

Za pyatiletku chetyre genseka!, czyli

Czterech sekretarzy generalnych w ciągu pięciu lat!

Planu jak zwykle nie wykonano, bo jak wiemy, Gorbaczow popsuł serię.

Powyższą historię teraz już można traktować jako zabawną anegdotkę ze schyłku imperium, ale pamiętajmy, iż jednak było to prawdziwe imperium. Potężne i dysponujące bronią atomową. Pytanie o to, kto tak naprawdę rządzi, było równocześnie pytaniem o właściciela palca trzymanego na atomowym przycisku.

Dlaczego przypominam tę starą historię? Otóż całkiem niedawno przez całą kadencję prezydencką mieliśmy analogiczną sytuację u naszego nowego Wielkiego Brata. Porażony demencją Joe Biden podobno rządził imperium, tymczasem jak stawało się to coraz bardziej widoczne, nie panował choćby nad własnym ciałem. Potykał się, przewracał i puszczał przeraźliwe bąki w towarzystwie brytyjskiej królowej.

Na licznych filmach można było zobaczyć, jak publicznie ssie paluszek swojej żony i lubieżnie obwąchuje małe dzieci, które odwracają się od niego w panice. Co gorsza, choćby nie potrafił składnie się wypowiadać i pieprzył jak wyszczepiony. Nie był w stanie udzielać niearanżowanych wywiadów na żywo. Szczęśliwie dla mocodawców jeszcze czytał z promptera teksty przygotowane przez innych. Według naszych psedodziennikarzy wypowiadał historyczne słowa.

W trakcie kadencji toczyło się postępowanie karne przeciwko Joe Bidenowi w sprawie o nielegalne przetrzymywanie w domu tajnych dokumentów państwowych, od czasów, gdy był wiceprezydentem Obamy. Jako wiceprezydent nie miał do tego prawa. Podobne zarzuty spotkały Trumpa, ale ten będąc prezydentem, miał prawo do wszystkich dokumentów łącznie z prawem do ich odtajnienia według własnego uznania.

Trump dokumenty przechowywał w sejfie swojej posiadłości. Natomiast dokumenty Bidena znaleziono niedbale rzucone na stos wśród gratów w niezamykanym garażu. Wtedy sędzia w sprawie Bidena orzekł, iż z powodów mentalnych urzędujący prezydent nie jest zdolny do odpowiadania przed sądem. Wymiar sprawiedliwości nie będzie męczył staruszka niebędącego w pełni władz umysłowych.

Zatem jak najbardziej zasadne jest pytanie, kto rządził przez całą jego kadencję. Kto trzymał palec na atomowym cynglu? Syn poety, a więc skłonny do fantasmagorii niejaki Tomasz Jastrun napisał w tygodniku Przegląd o Joe Bidenie „dobry i mądry prezydent”, tymczasem według licznych naocznych świadków za odpowiednio dużą porcję ulubionych lodów Joe Biden był gotów nacisnąć niejeden przycisk.

Ostatnio do kompletu pojawiło się pytanie o podpis prezydenta. W Ameryce jest podobnie jak u nas, tylko wszystko na dużo większą skalę. Porównywałem już ułaskawienia wydane przez Andrzeja Dudę z tymi Joe Bidena. U nas zarzucano prezydentowi, iż ułaskawił podsądnych jeszcze przed zakończeniem postępowania i orzeczeniem sądu. Biden zdystansował Dudę, robiąc to na dużo większą skalę oraz ułaskawiając członków swojej przestępczej rodziny jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek postępowań i uwalniając od jakichkolwiek zarzutów, które mogłyby zostać im postawione w przyszłości.

Podobnie prezydentowi Dudzie zarzucano nadmierne szafowanie prezydenckim podpisem. Niemniej jednak podpisując, był on przynajmniej obecny i przytomny. Nie mówimy o służalczości ani o skłonnościach politycznych, tylko o władzach umysłowych. W USA wszystko jest większe i lepsze, więc również w tej dziedzinie jedna kadencja Joego Bidena bije o głowę dwie kadencje Andrzeja Dudy.

W USA w czasach prezydenta Eisenhowera skonstruowano autopen. Pokazane na zdjęciu poniżej urządzenie wykonywało odręczny podpis według zadanego wzorca.

Początkowo ta zmyślna maszynka służyła do podpisywania kurtuazyjnych odpowiedzi na korespondencję, jaką urzędujący prezydent otrzymuje masowo od obywateli, organizacji, klas szkolnych itp. Pamiętajmy, iż było to na długo przed pojawieniem się powszechnych teraz drukarek atramentowych i laserowych. Ponadto dzięki maszynce autopen powstaje na papierze prawdziwy ślad atramentowy sunącego pióra, mogący zmylić choćby ekspertów.

Do podpisania oficjalnego dokumentu podobno autopen po raz pierwszy został użyty przez prezydenta Obamę. Trump i inni nie używali urządzenia do podpisywania dokumentów mających znaczenie prawne, ale Joe Biden bardzo sobie maszynkę upodobał. Według relacji świadków i Adama Mickiewicza wielokrotnie z dziecięcą euforią pociągał za sznurek.

Po bliższym przyjrzeniu się choćby ktoś niebędący grafologiem stwierdzi mechaniczną identyczność podpisów pod ułaskawieniami. Co gorsza, część podpisów złożono podczas nieobecności Bidena, gdy przebywał on na urlopie na amerykańskich Wyspach Dziewiczych, leżących dalej niż Kuba i Dominikana, czyli dosyć daleko od miasta Waszyngton, gdzie rzekomo podpisywał dokumenty.

https://x.com/OversightPR/status/1899185791269810512

https://x.com/OversightPR/status/1897726502156091716

Jak widać powyżej, automatyczny podpis pojawiał się nie tylko pod aktami ułaskawień, ale również pod rozporządzeniami wykonawczymi Bidena.

Każde ważne urządzenie musi mieć zapas, autopen nie jest wyjątkiem. Maszynek jest kilka i właśnie zidentyfikowano kolejną z nich. Zatem sprawa jest rozwojowa.

https://x.com/BlogerPisarz/status/1901634211913584769

Staje się oczywiste, iż wobec wyraźnego upośledzenia funkcji poznawczych urzędującego prezydenta, osoba zawiadująca urządzeniem autopen de facto rządziła imperium USA. Pomyślmy o dziesiątkach miliardów dolarów w gotówce i sprzęcie wojskowym wysyłanych na Ukrainę bez pokwitowań. Teraz biedaczyna Zełenski płacze, jakie dolary? My nie wiemy żadne dolary. Manko $100 mld.

Pomyślmy także o niewypowiedzianej oficjalnie i niezaaprobowanej przez Kongres wojnie z Rosją. Różnego rodzaju ukraińskie ataki rakietowe na Rosję nie byłyby możliwe bez dostępu do amerykańskich danych z nawigacji satelitarnej. Także bez bezpośredniego udziału amerykańskiego personelu wojskowego obsługującego te zaawansowane systemy. o ile to nie jest udział w wojnie, to co nim jest?

W świetle powyższego sprawą najwyższej wagi jest ustalenie, czy urzędujący prezydent był świadom rozporządzeń wykonawczych wydawanych i podpisywanych w jego imieniu? I kto je wydawał.

Media pomijają i bagatelizują ten poważny dylemat albo przedstawiają go jako element walki politycznej i propagandy przeciwko Demokratom. Tymczasem jest to sprawa wagi podstawowej. Prowadzono i eskalowano wojnę, wydawano bez należytej kontroli dziesiątki i setki miliardów dolarów z budżetu państwa USA, co stało się przyczyną największej tam inflacji od II wojny światowej. Wysyłano sprzęt wojenny i instruktorów. Kto za tym stoi? Demencyjny Joe, czy jego syn narkoman Hunter Biden, niepiastujący żadnego oficjalnego stanowiska? Bezimienny lobbysta z przemysłu zbrojeniowego? Czy jeszcze ktoś inny?

Zatem decyzja o wszczęciu śledztwa w tej sprawie, to nie jest sprawa polityczna. Nie chodzi o walkę Republikanów z Demokratami. To jest pytanie o bezpieczeństwo nas wszystkich.

Prokurator Andrew Bailey:

Domagam się od Departamentu Sprawiedliwości wszczęcia śledztwa w celu ustalenia, czy upośledzenie funkcji poznawczych prezydenta Bidena pozwoliło niewybranemu personelowi przeforsować radykalną politykę bez jego wiedzy i zgody.

Jeśli jest to prawdą, te zarządzenia wykonawcze, ułaskawienia i wszelkie inne działania są niezgodne z konstytucją i prawnie nieważne.

I to by było na tyle.

Dziękuję za czytanie Substacka Jacka! Subskrybuj za darmo, aby otrzymywać nowe posty i wspierać moją pracę.

Read Entire Article