Z Polski na Synod o Synodalności jedzie zaledwie czterech biskupów. Kardynał – nominat Grzegorz Ryś, który słynie z ustanowienia kobiet – szafarek w Archidiecezji Łódzkiej, Metropolita Krakowski Marek Jędraszewski, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polsku Stanisław Gądecki i mniej znany biskup katowicki Adrian Galbas.
Wybitni watykaniści jak Roberto de Mattei ostrzegają, iż zbliżający się synod biskupi, który ma się rozpocząć 4 października i trwać około trzy tygodnie, to puszka pandory. O ile ma on dotyczyć jedynie spraw Starego Kontynentu, o tyle jego postanowienia z pewnością będą mieć oddźwięk w całym świecie chrześcijańskim.
Najbardziej niepokojącym elementem w całej tej układance jest pojęcie synodalności. Co to jest? o ile weźmiemy stary katechizm Piusa X albo ten nowy Jana Pawła II, w ogóle nie znajdziemy takiego terminu. Synodalność to fantasmagoria, której nigdy nie było w Kościele, jest to bardzo nieudolna próba przekształcenia Kościoła w jakiś rodzaj spontanicznego zjazdu biskupów, którzy będą słuchać Ludu Bożego. Jak wiemy z Księgi Wyjścia, słuchanie Ludu Bożego, kończyło się dla niego samego bardzo źle.
Kardynał Jan Bona w swoim fenomenalnym traktacie „O rozpoznawaniu duchów” wskazał po czym poznać złego ducha. o ile jest on światowy, to z pewnością jest przeciwny Duchowi Świętemu, tę wiarę podzielał nie tylko kardynał Bona, ale cały Kościół do czasów papieża Franciszka, z krótką przerwą na lata sześćdziesiąte XX wieku.
Ze zdumieniem obserwuję jak życie w mojej parafii wymiera, jest w niej coraz mniej młodych. Jak to jest, iż młodzież tak aktywnie angażuje się w Synod o Synodalności, a nie uczestniczy w życiu swojej własnej lokalnej wspólnoty? Jak by to skomentował święty Paweł, który rugał w swoich listach pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, które nie żyły Ewangelią?
Słowa Kardynała Rysia sugerujące, iż obecny katolicyzm to sekta, a Kościół należy odmienić rzekomo dzięki Ducha Świętego, świadczy o ignorancji i złej woli człowieka, który jako pierwszy powinien stać na straży tegoż Kościoła.
Z pewnością nie uspokajają bardzo powściągliwe słowa krytyki synodu ze strony arcybiskupa Gądeckiego, które padły w niemieckiej prasie. Po pierwsze dlatego, iż w polskich mediach katolickich kolportuje się głównie wypowiedzi kardynała Rysia, a nie przewodniczącego episkopatu. Po drugie, arcybiskup cały czas nie rozumie skąd bierze się kryzys chrześcijaństwa i za wszelką cenę chce bronić II Soboru Watykańskiego.
Czy mam coś do soboru? Ależ skąd, na soborze zjeżdżają się biskupi za całego świata i obradują nad tym jak osłabić szturm na chrześcijaństwo. To nie sobór jest winny, tylko konkretne osoby: kardynał Bea (wprowadził do doktryny pojęcie wolności religijnej), kardynał Suenens (główna postać sojuszu europejskiego, która kolportowała „nowinki znad Renu). Maksymos IV Saigh (podkopał liturgię łacińską), arcybiskup Bugnini (zakopał liturgię łacińską) i oczywiście nie mogło zabraknąć Karla Rahnera SJ – mistrza Josepha Ratzingera, który protestował w Komisji Teologicznej przeciwko tytułom Najświętszej Maryi Panny (Matka Kościoła, Pośredniczka Wszelkich Łask, Matka ludzi).
Apeluję do polskich biskupów, a w szczególności do kardynała – nominata Grzegorza Rysia tylko o jedno. Żeby nie byli winni. Nie liczę choćby na to, iż zatrzymają walec rewolucji, w zupełności wystarczy ich oświadczenie, iż Polska nie przyjmie moralności Kalego. o ile przez dwa tysiące lat chrześcijanie oddawali życie za to, żeby żyć w zgodzie z Ewangelią, to Kościół Polski nie ma prawa przykładać ręki do relatywizmu etycznego, który cechuje praktycznie cały świat zachodni.
Być może ten apel będzie głuchy i choćby nie dojdzie do adresatów. Uważam jednak za swój obowiązek ostrzegać moich świeckich współbraci w wierze przed zbliżającym się synodem biskupim. Być może gdyby więcej było takich ostrzeżeń na początku lat sześćdziesiątych XX wieku, ten tekst nie byłby w ogóle potrzebny, ze względu na troskliwe laski pasterskie znad Wisły?
Przeczytaj także:
P. Krzemiński: Św. Tomasz z Akwinu kontra Synod o Synodalności