Gdyby w wyniku ataku terrorystycznego (lub wydarzenia mającego za taki uchodzić) uszczerbku doznały piramidy w Gizie, rzymskie Koloseum i paryska wieża Eiffla, polityczne, społeczne i gospodarcze reperkusje owego zajścia byłyby znacznie mniejsze, niż gdyby podobny los spotkał toporne repliki owych obiektów znajdujące się w Las Vegas. Jest to jeden przykładowo wybrany z niezliczonych i wysoce wymownych dowodów tego, iż nierzeczywistość cieszy się w tej chwili tymczasową i pozorną dominacją nad rzeczywistością, a atrapa nad pierwowzorem – i to w historycznie bezprecedensowym stopniu oraz na większości kluczowych płaszczyzn.
Im dłużej trwa jednak dana iluzja, tym dotkliwiej ostatecznie pęka, a jako iż napięcia na powierzchni obecnego iluzorycznego stanu rzeczy zdają się osiągać punkt krytyczny, warto uzmysłowić sobie, iż – parafrazując znane w pewnych kręgach powiedzenie – to, co dzieje się w Vegas, nie zostaje w Vegas. Innymi słowy, kumulacji politycznych, gospodarczych, kulturowych i duchowych zaniedbań (a co dopiero czynnych aktów zniszczenia) nie da się w nieskończoność zamiatać pod dywan – więc, jako iż niewielu ma wpływ na ich wymiar publiczny, należy tym gorliwiej zatroszczyć się o to, żeby stawiać im coraz bardziej wytężony opór w wymiarze osobistym.
Wszakże to „codziennych uczynków zwykłych ludzi zło nienawidzi najbardziej” – warto zatem dawać mu tym częstsze okazje do spalania się w nienawiści, w im większym stopniu próbuje się ono nadymać swoimi coraz bardziej widowiskowymi, ale ostatecznie zawsze fasadowymi tryumfami.
* * *
Jedną z mniej docenianych łask życia w obecnym czasie jest to, jak bezprecedensowo ułatwia ono wyzbycie się wszelkiej zazdrości: nie z tego względu, jakoby na ludzkość zstąpił nagle duch wielkiej pokory, ale z uwagi na to, jak rażąco tandetne stało się to wszystko, co jeszcze do niedawna mogło łatwo budzić szczere i głębokie pożądanie. Innymi słowy, jedna z najszkodliwszych ludzkich przywar, która jeszcze do niedawna stanowiła przyrodzoną ludzką skłonność, dziś musi już być starannie kultywowanym nawykiem. Tym większą powinno się mieć zatem motywację, żeby trzymać ją z dala od siebie – i tym mniej ma się usprawiedliwień, jeżeli jednak się jej ulegnie.
* * *
Im bardziej wokół toczy się eskalująca wojna między niezliczonymi odmianami zła, tym bardziej jedynym sposobem skutecznego zabiegania o pokój jest niewchodzenie w drogę ich wzajemnej destrukcji i nakłanianie bliźnich do tego samego. Nie ma się wtedy pewności, iż nie stanie się ofiarą rykoszetu, ale ma się bardzo dużą szansę, iż nie przegra się własnej godności.
* * *
Era głupoty sofistycznej toruje drogę erze głupoty ideologicznej, era głupoty ideologicznej – erze głupoty infantylistycznej, a era głupoty infantylistycznej – erze głupoty samobójczej. Pulvis es et in pulverem reverteris.
Jakub Bożydar Wiśniewski