Napisz i Ty list do Wąsika i Kamińskiego!!
Napisz i Ty list do Wąsika i Kamińskiego!!
data:16 stycznia 2024 Redaktor: Anna
Z uwagą przeczytałem tekst Pani Moniki Wiench pt. „Zanieśmy im kwiaty”, opublikowany na portalu Solidarnych 2010, w którym za szczególnie istotne uważam postawione przez Autorkę pytanie: „Co możemy dla nich zrobić?”. Pierwszą propozycję odpowiedzi na nie przedstawiła Pani Karolina Stefanowska, która w tekście Odbudujmy Polskę wierną Bogu, krzyżowi i Ewangelii” proponuje walkę duchową i modlitwę. Nie kwestionując wartości modlitwy, w tej konkretnej sprawie, proponuję jeszcze jeden sprawdzony sposób – pisanie listów do więźniów politycznych.
Zaadresowanie listu jest banalnie proste – adresy więzień, w których przebywają posłowie PiS są dostępne w internecie. w tej chwili Mariusz Kamiński przebywa w Areszcie Śledczym w Radomiu przy ul. Wolanowskiej 120, 26-600 Radom, a Maciej Wąsik w Zakładzie Karnym w Przytułach Starych przy ul. Głównej 32, Przytuły Stare 07-411 Rzekuń.
Dawno, dawno temu, kiedy w Polsce dzieci w szkołach były jeszcze straszone ponurymi dyktatorami komunistycznych Chin i Białorusi, organizacje broniące praw człowieka zachęcały do pisania listów do więźniów politycznych. Polska to niestety nie odległy Tybet, więc organizacje zajmujące się zawodowo ochroną praw człowieka z pewnością nie słyszały o uwięzieniu posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, a gdyby o nich usłyszały, z pewnością wyraziłyby aprobatę w TVN albo nowym TVP Info.
Pomysł na wysyłanie listów do więźniów politycznych nie jest oryginalny, ale raczej oczywisty. Polskie listy docierały choćby do pozbawionego wolności w Republice Południowej Afryki antykomunisty Janusza Walusia. Jak czytamy w „Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia” autorstwa Cezarego Łazarewicza: „Doktor Tomasz Szczepański jest nauczycielem historii w szkole (obecnie pracownikiem naukowym Muzeum Katyńskiego – Oddział Martyrologiczny Muzeum Wojska Polskiego), publicystą historycznym, warszawskim radnym, a Barnim Regalica wyznawcą neopogańskiej religii, wzywającym do rewolucji narodowej, zapowiadającym wymianę elit. Przez ostatnie ćwierć wieku o sprawie Walusia nigdy nie zapomina. To on wymyśla akcję wysyłania do więzienia w Pretorii świątecznych kartek, zbierania podpisów pod petycjami o jego zwolnienie z więzienia, noszenia jego portretów, transparentów „Uwolnić Walusia”, stawiania pikiet pod Ministerstwem Spraw Zagranicznych i ambasadą Republiki Południowej Afryki. Pierwszy nazywa Janusza Walusia ostatnim żołnierzem wyklętym”. (Nic osobistego s. 176-177). Od Tomasza Szczepańskiego i Barnima Regalicy powinniśmy uczyć się wytrwałości, która będzie kazała nam pisać także wtedy, gdy temat uwięzionych posłów zniknie z nagłówków gazet.
Kropla drąży skałę. Po 29 latach spędzonych w więzieniu Janusz Waluś wyszedł na wolność.
Pewnej refleksji wymaga natomiast określenie nadawcy listu. Jest z pewnością wielu odważnych Polaków, gotowych podpisać list adresowany do więzienia, a więc potencjalnie podlegający cenzurze w „Wolnych Więzieniach” Donalda Tuska własnym imieniem, nazwiskiem oraz adresem, ale jestem przekonany, iż wypracowania w czasie prawdziwej okupacji metoda posługiwania się konspiracyjnymi pseudonimami nadaje się też współcześnie do wykorzystania.
Któż z nas nie chciałby, choć przez chwilę ukryć się przed władzą za pseudonimem, tak jak czynili pisarze epoki zaborów, konspiratorzy albo szpiedzy?
Pseudonim podlega choćby ochronie prawnej jako dobro osobiste (art. 23 kodeksu cywilnego), a więc posługując się nim możemy wznieść się na wyższy poziom praworządności!
Ktoś niezwykle zapobiegliwy mógłby zapytać, czy obecny prokurator generalny albo podlegli mu prokuratorzy nie oskarżą autorów listów podpisanych zmyślonym imieniem i nazwiskiem o przestępstwo z art. 190a § 2 kodeksu karnego określane jako kradzież tożsamości. Uspokajam, iż karalność „kradzieży tożsamości” jest uzależniona od wyrządzenia osobie, której dane jako nadawcy znalazłyby się na kopercie zawierającej list do więźnia politycznego szkody majątkowej lub osobistej. Trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób napisanie listu choćby do dwóch najniebezpieczniejszych więźniów w Polsce miałoby wyrządzić komukolwiek szkodę majątkową lub osobistą.
Ponadto tożsamość w rozumieniu art. 190a § 2 Kodeksu karnego oraz dane osobowe w postaci imienia i nazwiska posiadają jedynie osoby rzeczywiście istniejące i żyjące. Nie posiadają ich zatem postacie literackie, ani zmarli bohaterowie historyczni, którzy z chwilą śmierci utracili wszystkie posiadane prawa. Osobom takim nie sposób już wyrządzić szkody majątkowej, ani osobistej poprzez podszywanie się pod nie.
Nie byłoby zupełnie roztropne napisanie listu jako Donald Tusk, Adam Bodnar albo skruszona posłanka Beata Sawicka, ale nie ma możliwości popełnienia przestępstwa kradzieży tożsamości w przypadku podpisania listu jako zmarła postać historyczna albo bohater literacki, a takich jest niemalże nieskończenie wielu.
Oczywiście w sytuacji, gdyby któryś z Czytelników dopatrzył się w proponowanym przeze mnie pisaniu listów znamion jakiegokolwiek innego przestępstwa, wyłączając oczywiście myślozbrodnię, proszę o niezwłoczne poinformowanie Redakcji o tym fakcie.
Obecnie uważam jednak, iż pisanie listów do więźniów politycznych spełnia wymogi praworządności choćby państwa totalitarnego. Dlatego apeluję do każdego z Czytelników:
Bądź wierny: Pisz!
BJ.
Pomysł na wysyłanie listów do więźniów politycznych nie jest oryginalny, ale raczej oczywisty. Polskie listy docierały choćby do pozbawionego wolności w Republice Południowej Afryki antykomunisty Janusza Walusia. Jak czytamy w „Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia” autorstwa Cezarego Łazarewicza: „Doktor Tomasz Szczepański jest nauczycielem historii w szkole (obecnie pracownikiem naukowym Muzeum Katyńskiego – Oddział Martyrologiczny Muzeum Wojska Polskiego), publicystą historycznym, warszawskim radnym, a Barnim Regalica wyznawcą neopogańskiej religii, wzywającym do rewolucji narodowej, zapowiadającym wymianę elit. Przez ostatnie ćwierć wieku o sprawie Walusia nigdy nie zapomina. To on wymyśla akcję wysyłania do więzienia w Pretorii świątecznych kartek, zbierania podpisów pod petycjami o jego zwolnienie z więzienia, noszenia jego portretów, transparentów „Uwolnić Walusia”, stawiania pikiet pod Ministerstwem Spraw Zagranicznych i ambasadą Republiki Południowej Afryki. Pierwszy nazywa Janusza Walusia ostatnim żołnierzem wyklętym”. (Nic osobistego s. 176-177). Od Tomasza Szczepańskiego i Barnima Regalicy powinniśmy uczyć się wytrwałości, która będzie kazała nam pisać także wtedy, gdy temat uwięzionych posłów zniknie z nagłówków gazet.
Kropla drąży skałę. Po 29 latach spędzonych w więzieniu Janusz Waluś wyszedł na wolność.
Pewnej refleksji wymaga natomiast określenie nadawcy listu. Jest z pewnością wielu odważnych Polaków, gotowych podpisać list adresowany do więzienia, a więc potencjalnie podlegający cenzurze w „Wolnych Więzieniach” Donalda Tuska własnym imieniem, nazwiskiem oraz adresem, ale jestem przekonany, iż wypracowania w czasie prawdziwej okupacji metoda posługiwania się konspiracyjnymi pseudonimami nadaje się też współcześnie do wykorzystania.
Któż z nas nie chciałby, choć przez chwilę ukryć się przed władzą za pseudonimem, tak jak czynili pisarze epoki zaborów, konspiratorzy albo szpiedzy?
Pseudonim podlega choćby ochronie prawnej jako dobro osobiste (art. 23 kodeksu cywilnego), a więc posługując się nim możemy wznieść się na wyższy poziom praworządności!
Ktoś niezwykle zapobiegliwy mógłby zapytać, czy obecny prokurator generalny albo podlegli mu prokuratorzy nie oskarżą autorów listów podpisanych zmyślonym imieniem i nazwiskiem o przestępstwo z art. 190a § 2 kodeksu karnego określane jako kradzież tożsamości. Uspokajam, iż karalność „kradzieży tożsamości” jest uzależniona od wyrządzenia osobie, której dane jako nadawcy znalazłyby się na kopercie zawierającej list do więźnia politycznego szkody majątkowej lub osobistej. Trudno wyobrazić sobie, w jaki sposób napisanie listu choćby do dwóch najniebezpieczniejszych więźniów w Polsce miałoby wyrządzić komukolwiek szkodę majątkową lub osobistą.
Ponadto tożsamość w rozumieniu art. 190a § 2 Kodeksu karnego oraz dane osobowe w postaci imienia i nazwiska posiadają jedynie osoby rzeczywiście istniejące i żyjące. Nie posiadają ich zatem postacie literackie, ani zmarli bohaterowie historyczni, którzy z chwilą śmierci utracili wszystkie posiadane prawa. Osobom takim nie sposób już wyrządzić szkody majątkowej, ani osobistej poprzez podszywanie się pod nie.
Nie byłoby zupełnie roztropne napisanie listu jako Donald Tusk, Adam Bodnar albo skruszona posłanka Beata Sawicka, ale nie ma możliwości popełnienia przestępstwa kradzieży tożsamości w przypadku podpisania listu jako zmarła postać historyczna albo bohater literacki, a takich jest niemalże nieskończenie wielu.
Oczywiście w sytuacji, gdyby któryś z Czytelników dopatrzył się w proponowanym przeze mnie pisaniu listów znamion jakiegokolwiek innego przestępstwa, wyłączając oczywiście myślozbrodnię, proszę o niezwłoczne poinformowanie Redakcji o tym fakcie.
Obecnie uważam jednak, iż pisanie listów do więźniów politycznych spełnia wymogi praworządności choćby państwa totalitarnego. Dlatego apeluję do każdego z Czytelników:
Bądź wierny: Pisz!
BJ.