Murder in the name of "freedom"

myslpolska.info 5 hours ago

Rządząca w Europie elita liberalno-lewicowa, nieraz pod szyldem dawnej chadecji – usilnie „broni demokracji”. Obrona ta polega nie na tym, iż przekonuje się do swoich racji (coraz bardziej wątłych) i wygrywa wybory.

Ta „obrona” polega na administracyjnych naciskach, zastraszaniu, wykluczaniu, cenzurze, grożeniu delegalizacją lub wprost wykluczaniu z wyborów. Ofiarą pada tzw. skrajna prawica, jak rządzące Europą kliki określają wszystkie partie, które nie akceptują kierunku w jakim zmierza Europa na czele ze skrajnie zideologizowaną i zbiurokratyzowaną Unią Europejską.

Na czele polityki urzędowego zamordyzmu europejskiego są bez wątpienia Niemcy, rządzone przez polityków, którzy nie reprezentują już od dawna swoich wyborców, tylko globalistyczne think tanki, Imperium Georga Sorosa czy BlackRock. To właśnie ci ludzie, przerażenie wzrostem poparcia dla AfD, które jest owocem ich szaleńczej polityki klimatycznej, imigracyjnej i zagranicznej – jako jedyne antidotum na to zjawisko widzą nie w korekcie własnego programu, tylko z postępującym zamordyzmie. Urząd Ochrony Konstytucji (BfV) w swoim najnowszym raporcie wskazuje na rosnące zagrożenie, jakie stanowią „ekstremistyczne tendencje wewnątrz AfD”. Partia ta, według analizy, działa w sposób, który podważa fundamenty demokratycznego systemu w Niemczech. Raport jest utajniony, wiadomo tylko, iż według niego; „Dominujące w partii [czyli w AfD] etniczno-pochodzeniowe rozumienie narodu nie jest zgodne z wolnym demokratycznym porządkiem podstawowym. Konkretnie AfD uważa na przykład, iż niemieccy obywatele z pochodzeniem migracyjnym z państw muzułmańskich nie są równoprawnymi członkami narodu niemieckiego zgodnie z etniczną definicją postulowaną przez partię”. Absurd? Oczywiście. Wszyscy w Niemczech wiedzą dokładnie, iż zdecydowana większość imigrantów, choćby tych, którzy mają niemieckie obywatelstwo – nie utożsamia z się z Niemcami, ich kulturą i historią. Przy pierwszej lepszej okazji, jak np. meczu piłki nożnej czy wizycie prezydenta Turcji w Niemczech – wychodzi to na jaw. Ale stwierdzenie faktu jest dla BfV „zagrożeniem demokratycznego porządku”!

W tle jest rzecz jasna obsesyjna obawa przez „odrodzeniem się nazizmu”, który należy likwidować w zarodku, ale jest to tylko pretekst mający uzasadniać utrzymanie się obecnego układu przy władzy, przy pomocy wszystkich dostępnych metod. To m.in. sprawia, iż partie z pozoru całkowicie od siebie odległe, od skrajnej lewicy po niby prawicę (CDU) – trzymają ze sobą do upadłego, drwiąc w żywe oczy z milionów wyborców, których oszukują na każdym kroku. Walcząc z cieniami Hitlera establishment zaczyna sięgać po jego metody z pierwszego okresu rządów. Kolejne niemieckie rządy w imię „demokracji” i „walki z ociepleniem klimatu” niszczą z zapamiętaniem swój własny przemysł samochody, niszczą energetykę i tkankę społeczną. Ale to nie te rządy są „skrajne”, tylko opozycja, która domaga się korekty i zmian. U nas zresztą mamy to samo. Czym bowiem różni się kuriozalny i skandaliczny raport komisji ds. wpływów białoruskich i rosyjskich od raportu niemieckiego BfV?

Jan Engelgard

Myśl Polska, nr 19-20 (11-18.05.2025)

Read Entire Article