Ludzie nie wierzą, iż płaczą na filmie o wiceprezydencie USA. A to hit Netfliksa sprzed 4 lat

natemat.pl 3 hours ago
"Nie wierzę, iż płaczę na tym filmie" – taki komentarz pada pod klipem wyjętym prosto z dramatu "Elegia dla bidoków", któremu cztery lata temu wróżono Oscara i Złotą Malinę, ale bez skutków. Bohaterem biografii wyreżyserowanej przez Rona Howarda jest nie kto inny jak J.D. Vance, 50. wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. Jego historia daje nam wgląd, dlaczego Amerykanie wybrali Donalda Trumpa w ostatnich wyborach.


Od kilku dni oczy całego świata są zwrócone na Waszyngton. W poniedziałek, 20 stycznia odbyła się tam inauguracja, podczas której na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych został zaprzysiężony Donald Trump. Razem z nim przysięgę złożył 50. wiceprezydent USA, czyli J.D. Vance.

Dla Trumpa jest to druga kadencja w Białym Domu, zaś Vance'a Amerykanie znali dotąd z jego działalności w Senacie Stanów Zjednoczonych i bestsellerowej biografii, która w 2020 roku doczekała się adaptacji zrealizowanej przez serwis streamingowy Netflix. Polityk niesamowicie gwałtownie wspiął się po szczeblach kariery w Partii Republikańskiej. Wielu jego przeciwników przeciera oczy ze zdumienia, bo dopiero ostatnio zdało sobie sprawę, iż opowiadający o nim film "Elegia dla bidoków" wycisnął z nich łzy.

"Elegia dla bidoków", czyli wycinek z życia ubogiej Ameryki


"Amerykański sen", obraz prosperującego Nowego Jorku z Manhattanem jako uosobieniem kapitalistycznego sukcesu, krzykliwe Los Angeles ozdobione gwiazdami największych "gwiazd" i założenie, iż jakość życia za oceanem jest wzorem do naśladowania – wielu właśnie to widzi w Stanach Zjednoczonych, nie zawracając sobie głowy smutniejszą prawdą o nich.

Donald Trump i J.D. Vance wygrali wybory w 2024 roku między innymi dlatego, iż byli lepszą opcją w oczach większości wyborców dotkniętych ubóstwem (przeważnie białych), którym zależało na poprawie krajowej gospodarki i powrocie do stanu sprzed pandemicznej inflacji.

"Według powyborczych danych 50 proc. wyborców z rodzin o dochodach poniżej 50 tys. dolarów rocznie oddaje swój głos na Trumpa w porównaniu z 48 proc. na wiceprezydent Kamalę Harris" – wskazał Tim Craig na łamach dziennika "The Washington Post".

Jednym z regionów, który walczy z ogromnym kryzysem, są rozciągające się przez 13 stanów (w tym 423 hrabstwa) górskie Appalachy. To właśnie tam sięgają korzenie J.D. Vance'a – jego rodzina wywodzi się z Pasa Rdzy, dawnego zagłębia zajmującego się produkcją stali i wydobyciem węgla.



Nie jest tajemnicą, iż ludzie pochodzący z tamtych terenów czują się porzuceni. Pierwsze sygnały, iż dobrobyt mieszkańców Pasa Rdzy dobiega końca, miały pojawić się już w latach 50. ubiegłego wieku. Wskazanie wyłącznie jednej przyczyny zardzewienia regionu jest skazane na porażkę. Eksperci wymieniają m.in. spadek konkurencyjności kraju, globalizację, wzrost kursu waluty i mechanizację przemysłu wydobywczego.

Gdy do zamknięcia wielu fabryk i kopalń, które były głównym miejscem zatrudnienia ludności Appalachów, dodamy rosnące bezrobocie, słabą infrastrukturę transportową (m.in. zniszczone drogi jak strumień przecinające tzw. hollery – drobne, ale liczne doliny pełne schowanych w cieniu gór przyczep i domów z werandami) oraz pokłosie niszczycielskiej epidemii uzależnienia od leków opioidowych, dostaniemy przynajmniej powierzchowny obraz tego, jak wygląda dziś sytuacja Amerykanów z Pasa Rdzy.

Film o J.D. Vance'ie był hitem Netfliksa. Ile w nim prawdy?


J.D. Vance napisał książkę "Elegia dla bidoków" na podstawie własnych doświadczeń, dając czytelnikom osobistą historię w stylu "od zera do bohatera". Urzędujący wiceprezydent Stanów Zjednoczonych dorastał w mieście Middletown w stanie Ohio, do którego jego dziadkowie przeprowadzili się z wiejskich terenów hrabstwa Breathitt w Kentucky. "Czy zdołał uciec od spuścizny przemocy, alkoholizmu i traum tak typowych dla rejonu, z którego się wywodzi?" – czytamy na tyle książki pióra Vance'a.

Odpowiedź brzmi: "tak". Vance został studentem prestiżowej Yale Law School, która postrzegał jako drogę ucieczki przed przeszłością. "Ukończenie Yale było 'najfajniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobił' (...) napisał w swoich wspomnieniach. Ale przedstawiał się także jako outsider, który lekceważył wywiady z kancelarią prawniczą i był zdumiony, gdy zapytano go, czy woli chardonnay, czy sauvignon blanc, o których nigdy nie słyszał" – zauważyła Stephanie Saul z "The New York Timesa".

Trzeba pamiętać, iż rodzinna historia Vance'a zbudowana jest na wielopokoleniowej traumie. Jego matka, Beverly Aikins, od blisko dekady jest trzeźwa i nie bierze narkotyków. Biografia syna jest świadectwem jej walki z uzależnieniem, bez upiększonych detali. Zarówno z książki, jak i z filmu na jej kanwie dowiadujemy się, iż matka polityka – niegdyś pielęgniarka, której nałóg zaczął się od "niewinnej" tabletki Vicodinu na ból głowy – używała czystego moczu swojego dziecka, by pomyślnie przejść test na obecność narkotyków; wjechała minivanem w słup telefoniczny; czasem znikała bez śladu.

Pod nieobecność pani Aikins wychowaniem małego Vance'a zajmowały się jego babcia zwana "Mamaw" i starsza siostra Lindsey.

W książce biograficznej Vance z jednej strony kreśli "bidoków" jako ludzi z sercem na dłoni, z drugiej zaś powiela stereotypy dotyczące kultury Appalachów i sugeruje, iż niektórzy członkowie jego rodziny oraz znajomi z kręgu "wieśniaków" sami są winni swojej niedoli.

W melodramacie reżyser Ron Howard ("Piękny umysł") skupia się raczej na tym pierwszym aspekcie opowieści snutej przez Vance'a, choć robi to w sposób nieco przedramatyzowany. Traktuje go jako dodatek do brutalnego i wulgarnego wątku, jakim jest dorastanie z nałogowcem za ścianą.

Twórcy "Elegii dla bidoków" obsadzili w roli przyszłego wiceprezydenta USA dwóch aktorów: Owena Asztalosa ("Pingwin") oraz Gabriela Basso ("Przysięgły nr 2"). W matkę chłopaka wcieliła się utalentowana Amy Adams ("Ostre przedmioty"), a jego babcię zagrała niedoceniona Glenn Close ("Fatalne zauroczenie").

Z nieba miały spaść Oscary, jednak skończyło się tylko na dwóch nominacjach do nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej, w tym za kreację Mamaw. Film został zjedzony przez część krytyków, którzy nazwali dzieło Howarda patetycznym i łzawym oscar-baitem (produkcją stworzoną z myślą o zdobyciu złotej statuetki, nic więcej). Na horyzoncie pojawiły się też trzy nominacje do Złotych Malin.

"'Elegia dla bidoków' pokazuje więc dysfunkcje w wersji glamour. Niby jest biednie, strasznie i przemocowo, ale tli się hollywoodzka, amerykańska nadzieja. (...) Twórcy, mówiąc brzydko, nie mieli jaj, żeby podrążyć temat i stworzyć bezkompromisowe, niepoprawne politycznie dzieło, jak chociażby mistrzowskie 'Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri'" Martina McDonagh'" – napisała w swojej recenzji Ola Gersz z Działu Kultura.

Pomimo mieszanych ocen film o trudnej młodości Vance'a stał się globalnym hitem Netfliksa w 2020 roku, a po poniedziałkowej inauguracji znów wzbudził zainteresowanie widzów, którzy na TikToku publikują filmiki, jak płaczą podczas seansu.

Read Entire Article