15 listopada odbyło się pierwsze w bieżącym roku spotkanie przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga i prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena. Miało ono miejsce w rezydencji Filoli położonej w okolicy San Francisco, na marginesie odbywającego się w tym mieście w dniach 11-17 listopada szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC), mało sformalizowanego, luźnego formatu współpracy łączącego 21 państw Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej (w tym Chiny, Rosję, Japonię, Koreę Południową i Indonezję), obu Ameryk (w tym USA, Kanadę, Meksyk), Australię i Nową Zelandię. Była to wygodna scena dla chińskiego przywódcy ale o tym dalej.
Szczyt przywódców dwóch supermocarstw przyniósł bardzo wąskie i niedaleko idące ustalenia, jak można było się spodziewać w czasach nieuchronnej konfrontacji dwóch potęg o zdecydowanie odmiennych interesach i cywilizacjach, za to zbliżonych potencjałach. Nie można jednak napisać, iż spotkanie Biden-Xi nie przyniosło nic ważnego.
Przede wszystkim osiągnięto porozumienie w sprawie przywrócenia linii komunikacji („gorącej linii”) między dowódcami odpowiadającymi w siłach zbrojnych dwóch supermocarstw za teatr ich ewentualnego bezpośredniego starcia militarnego – basen Morza Południowo- i Wschodniochińskiego. Została ona przez Chińczyków zerwana w sierpniu 2022 po wizycie na Tajwanie ówczesnej przewodniczącej Izby Reprezentantów Kongresu USA Nancy Pelosi. Proces jej przywracania został przerwany w lutym roku bieżącego po pojawieniu się w amerykańskiej przestrzeni powietrznej chińskiego balonu. Amerykanie twierdzili wówczas, iż to balon szpiegowski i go zestrzelili. Chińczycy odpowiadali, iż jest to balon meteorologiczny i choć z perspektywy czasu pojawiają się informacje, iż to oni mówili prawdę, to jednak nie poinformowali z wyprzedzeniem Amerykanów o zboczeniu balonu z kursu.
Przywrócono pracę szerszych grup roboczych do spraw obrony i do spraw morskich. Porozumienia te wyrażają wolę obu supermocarstw stabilizacji relacji i ścisłego zarządzania rywalizacją. Mają istotne znaczenie jako mechanizm zapobiegania przypadkowej eskalacji prowokowanej „od dołu”.
Przewodniczący ChRL zadeklarował także podczas szczytu, iż jego państwo podejmie środki kontroli eksportu substancji farmakologicznych mogących służyć do wytwarzania fentanylu – narkotyku wywołującego właśnie katastrofę społeczną w USA. Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom podało, iż w latach 2016-2021 wskaźnik zgonów spowodowanych przedawkowaniem fentanylu wzrósł wśród mieszkańców USA o 279 proc. Pojawienie się w wielu amerykańskich miastach całych kwartałów koczowisk przypominających zombie narkomanów napędzających statystyki przestępczości, stanowi problem dla Joe Bidena przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi, zatem obietnica Xi Jinpinga ma dla niego istotne polityczne znaczenie.
Biden miał też przedwyborczy interes w tym, by zaprezentować się jako przywódca stabilizujący relacje międzynarodowe. Jedną z głównych linii ataku części republikanów, a szczególnie przodującego w sondażach Donalda Trumpa, jest właśnie krytyka nadmiernego interwencjonizmu polityki zagranicznej, angażowania zbyt wielu zasobów we wspieranie sojuszników w ramach konfrontacji nie mających wiele wspólnego z interesami „szarych obywateli”. Krytyka ta wybrzmiewa szczególnie głośno w warunkach istotnego politycznego, ale też materialnego zaangażowania USA w utrzymywanie Ukrainy walczącej z Rosją.
Sygnałem luzowania napięć wokół głównego punktu zapalnego relacji może być towarzysząca szczytowi wypowiedź przedstawiciela Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Johna Kirby’ego, który podkreślił, iż jego państwo jest przeciwne niepodległości Tajwanu.
Biden był gospodarzem i dodał do tego retorykę sygnalizującą dalszy światowy prymat USA. Jednak to chyba on bardziej potrzebował tego szczytu, niż przewodniczący ChRL. Ten drugi przeciwnie – używał w czasie szczytu starej chińskiej retoryki wielobiegunowości, uwzględniania różnych interesów, równości państw i ich systemów.
Xi Jinping może czekać. Także w sprawie Tajwanu. Już w styczniu przyszłego roku na wyspie odbędą się wybory. Jeszcze przed kilkoma miesiącami zdawało się, iż mimo końca dwóch kadencji Tsai Ing-wen pro-niepodległościowa i zdecydowanie pro-amerykańska Demokratyczna Partia Postępowa zdoła osadzić w fotelu prezydenckim swojego polityka. Jednak skłonny do współpracy z Pekinem Kuomintang i trzecia siła wyspiarskiej polityki – Tajwańska Partia Ludowa bliskie są połączenia sił, wspólnego wystawienia mieszanego składu kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta, co mogłoby przynieść zwycięstwo.
Władze Chin mogą czekać, na wyczerpywanie się zasobów cierpliwości społeczeństwa USA z powodu zaangażowania w konflikt na Ukrainie i związane z tym problemy administracji Bidena. Władze Ukrainy z Zełenskim na czele uwierzyły chyba we własną propagandę, a Rosja znosi sankcje bloku zachodniego znacznie lepiej niż to zapowiadano powszechnie w Polsce, co oddala etap szukania politycznego zakończenia konfliktu.
Wojna Izraela z Palestyńczykami ze Strefy Gazy otworzyła dla USA nowy front. I podczas, gdy Amerykanie już przesunęli na Bliski Wschód dodatkowe zasoby materiałowe (dla Izraela) i siły wojskowe (m. in. dwa lotniskowce z grupami uderzeniowymi) i są postrzegane jako strona konfliktu - strona postrzegana negatywnie przez świat arabski i sporą część globalnego Południa, o tyle Chiny występują w roli arbitra o pokojowych celach i ewentualnego mediatora. W rolę tę weszły już, gdy doprowadziły do odwilży między Arabią Saudyjską a Iranem. Tymczasem dopiero co – 20 listopada odbyło się w Pekinie spotkanie ministra spraw zagranicznych ChRL Wang Yi z jego odpowiednikami z Arabii Saudyjskiej, Egiptu, Jordanii, Indonezji i Autonomii Palestyńskiej oraz przedstawicielem Organizacji Współpracy Islamskiej poświęcone właśnie kwestii Strefy Gazy. Przedstawiciel Egiptu Samih Szukri podkreślał konieczność zaangażowania Pekinu w rytm nawoływań saudyjskiego księcia Fajsala ibn Farhana naciskającego na „natychmiastowe zatrzymania walk”, czyli coś czego Waszyngton nie głosi.
W czasie szczytu APEC Biden poniósł porażkę w kwestii konstruowania Gospodarczego Porozumienia Ramowego Indo-Pacyfiku angażującego 14 państw APEC. Prezydent Biden nie jest w stanie ożywić konceptu wiązania regionu z USA przez rozszerzanie zakresu współpracy gospodarczej i wolnego handlu, bo nie ma na to zgody w Waszyngtonie. Wolny handel zrujnował amerykański przemysł i amerykańską klasę pracującą, której gniew stworzył Trumpa, którego postać znów majaczy przed oczami amerykańskiej Partii Demokratycznej. Trump zaraz po dojściu do władzy wysadził w powietrze dużo głębsze Partnerstwo Transpacyficzne, zaprojektowane jeszcze przez administrację Baracka Obamy.
Xi Jinping uważa natomiast, iż wolny handel dalej działa na korzyść potęgi i wpływów Chin. Szczyt APEC wykorzystał także na spotkanie z amerykańskim biznesem. Bo Ameryka to przemysł i jego pracownicy, którym jednak może podobać się wojna handlowa jaką Trump wydał Chińczykom. Jednak Ameryka to także, a może w większym stopniu sektor finansowy, usługowy i sektor cyfrowy, a ten jest znacznie bardziej skłonny szukania z Chińczykami kooperacji. Przewodniczący ChRL pomachał więc im marchewką, a nie tylko kijem, jaki odczuwają już niektóre zachodnie korporacje w Chinach poddawane restrykcjom.
Chiny zresztą same mierzą się ze spowolnieniem gospodarczym spowodowanym przez załamanie sektora budowlanego – największego sektora ich gospodarki, którego udział według niektórych zachodnich ekspertów sięga choćby 30 proc. PKB. Inwestycje zagraniczne są w ChRL najniższe od lat 90, czyli czasów sprzed wejścia do Światowej Organizacji Handlu. Wszystko to sprawia, iż i w Pekinie mogą być zadowoleni z uspokojenia jakie osiągnięto na szczycie.
Krystian Kamiński
narodowcy.net