Disney to jeden z ostatnich amerykańskich koncernów, który z uporem maniaka trwa w błędzie popierania skrajnej lewicy i ideologii WOKE. Po „Małej Syrence”, w którą wcieliła się brzydka murzynka z tzw. „stritem”, studio zapowiedziało nową wersję „Królewny Śnieżki”. Zgodnie z absurdalnymi standardami politycznej poprawności, główną rolę zagrała brzydka latynoska, złą królową znacznie ładniejsza od niej (!) żydówka popierająca ludobójstwo w Gazie, a krasnoludków nie ma w ogóle.
Klęska nowej „Śnieżki”. „Wkrótce urodziła córeczkę białą jak śnieg, o ustach czerwonych jak krew, o włosach jak hebanowe drewno. Dlatego nazwano ją Śnieżką” – tak krótko opisują główną bohaterkę swojej bajki bracia Grimm. Mamy jednak XXI wiek i ideologię skrajnie lewicową WOKE, zgodnie z którą taką postać powinna grać osoba czarnoskóra, w najlepszym razie latynoska.
– (Śnieżka -przyp. red. będzie marzyć o zostaniu przywódczynią, którą wie, iż może nią być. Jej zmarły ojciec potwarzał jej, iż powinna być nieustraszona, uczciwa i przede wszystkim wierna sobie – tak nową fabułę opisywała z dumą odtwórczyni głównej roli, Rachel Zegler. Stara wersja -jej zdaniem- zupełnie nie odpowiada „dzisiejszym czasom”, a jako dziecko – bała się jej.
Z wywiadów przeprowadzanych z aktorką wynika, iż jej postać wcale nie będzie śniła o tym, by się zakochać -jak w oryginale- ale by zostać liderką. Słowa te, dodatkowo wplątujące w fabułę wątki feministyczne, wypowiedziane w kontekście jej krytyki pięknej kreskówki z 1937 roku, oburzyły sympatyków bajki braci Grimm. Potem było już tylko gorzej, a kolejne komentarze Zegler wywoływały jedynie furię widzów.
Zrezygnowano z siedmiu krasnoludków na rzeczy ośmiu „magicznych stworzeń”. Zabrakło też księcia i zatrutego jabłka. Jest przewidziany dla niej aktor towarzyszący – znany pod imieniem Johnatan, ale był na planie od tego, by ratować ją z opresji… Z kolei zła królowa -która technicznie akurat jest najmocniejszym elementem nowej „Śnieźki”- została obsadzona przez Gal Gadot – wojującą syjonistkę, wspierającą mordowanie cywilów w getcie Gazy. Nie podoba się to choćby lewicowcom, przeciwnikom żydowskich nazistów.
Niestety najnowszy projekt „Śnieżka” zdaje się podążać znaną drogą katastrofy, którą Amerykanie nazwali już kilka lat temu: Go Woke, Go Broke. Internet zalała fala memów, śmieszkujących z nowej Śnieżki, głównie z odgrywającej jej rolę Rachel Zegler.
Gdyby spisać wszystkie kontrowersje i negatywne emocje, jakie pojawiły się w przestrzeni publicznej wokół filmu w reżyserii lewicowego akrtywisty Marca Webba niewykluczone, iż mógłby powstać z tego osobny scenariusz. To wszystko stworzyło takie combo, iż ilość hejtu, jaka wylała się na lewacką „Śnieżkę” jeszcze przed jej kinową premierą, stawiała ją z góry na przegranej pozycji. Tak sie też stało – film osgiągnął rekord kiepskiego wyniku kasowego.
Co ciekawe, z filmu niezadowolone są też kobiety. Ich zdaniem piętnowanie innego pomysłu na życie niż „niezależnej feministki” jest absurdem i narzucaniem jedynie słusznej ideologii. Co złego jest w chęci szczęśliwego zakochania się i stworzenia rodziny ze swoim „księciem z bajki”? Dlaczego poszukiwanie miłości i szczęścia miałoby być synonimem niespełnienia, bo tak sugeruje lewacki reżyser?
Disney zdaje się odgrzewać wszystkie możliwe kotlety, choćby te, które trzymał w zamrażalce od 1937 roku (wtedy powstała bajka „Śnieżka”), przerabiając je zgodnie z panującą w tej chwili ultrapoprawnością polityczną. Próbowanie wciąż tego samego, ponoszenie klęski i nie wyciąganie wniosków – to jeden z najpoważniejszych błędów studia, które właśnie dotknęła nowa katastrofa. Chciałoby się rzec: jaka piękna katastrofa!
Polecamy również: Żydowska szczujnia przegrała proces z biskupem, którego nazwała pedofilem