
Podejrzewam, iż list kardynała Grzegorza Rysia, a także jego słowa i działania, pozostaną w dużej mierze przemilczane w diecezjach innych niż łódzka. Episkopat prawdopodobnie również nabierze wody w usta.
Chodzi o powołanie niezależnej, świeckiej komisji do spraw pedofilii w Kościele oraz apel o zmianę języka w debacie na temat migrantów i uchodźców.
Nie jestem tym zdziwiony. Kardynał Ryś od dawna wyróżnia się ewangelicznym spojrzeniem i odwagą w podejmowaniu trudnych tematów. Powołanie prawdziwie niezależnej komisji złożonej z ekspertów – prawników, historyków, psychologów – która ma badać przypadki wykorzystywania seksualnego małoletnich w archidiecezji, to wyraźny sygnał odpowiedzialności i gotowości do konfrontacji z bolesną przeszłością.
Jak nie zgodzić się ze słowami kardynała:
„To przede wszystkim ofiary są ważne – nie sprawcy, którzy w większości przecież już nie żyją. Skrzywdzeni jeszcze żyją i wciąż jest szansa, by się z nimi spotkać, wspomóc ich… i prosić o przebaczenie.”
Do tego dochodzi apel o „nawrócenie języka” wobec migrantów i uchodźców – przypomnienie, iż nauka społeczna Kościoła mówi o prawie każdego człowieka do wyboru miejsca życia oraz o konieczności szacunku dla jego kultury, języka i wiary:
„Chrześcijaństwo nie jest religią plemienną.”
To głos, który w polskim Kościele brzmi odważnie i radykalnie, a jednocześnie pozostaje w pełni ewangeliczny – skoncentrowany na godności człowieka i odpowiedzialności za bliźnich.










