Bezrefleksyjni stronnicy koalicji rządowej i nałogowi widzowie „Szkła kontaktowego” w mediach społecznościowych rozdzierają szaty i wyją z powodu tego, iż młodzi Polacy w ponad setce miast wyszli na ulicę i powiedzieli „NIE” dla nielegalnych migrantów. Opatrzyli swoje oburzenie ramotą o „strzelających korkach szampana na Kremlu” i oświadczeniem, iż „wstydzą sie być Polakami”. Zupełnie pominięto fakt, iż manifestacje w równym stopniu były wystąpieniami antyemigranckimi jak i antyrządowymi. W drugim przypadku nie zauważając tego, ze reszta narodu ma podobne odczucie w stosunku do nich. Symbolem tej części społeczeństwa stała się memowa „babcia Kasia”.
Problem nielegalnej imigracji jest realny i powinno nastąpić momentalne otrzeźwienie w tym temacie. Ochrona swojego państwa, jego granic i mieszkańców nie jest żadnym rasizmem, nazizmem czy ksenofobią. Jest naturalna i jak najbardziej pożądana. Wiele państw Unii Europejskiej i nie tylko, oprzytomniało zbyt późno i dzisiaj walka z nielegalnymi emigrantami przypomina walkę Don Kichota z wiatrakami. Nielegalna i masowa imigracja i wszystkie niesione z tym problemy, stały się tam praktycznie tam nierozwiązywalne. Polska ma w tej chwili ostatnią szansę, by nie powtarzać błędów Francji, Holandii czy Niemiec w sprawie nielegalnych emigrantów z Afryki i Azji. Nasz kraj ma dzisiaj realne problemy z ogromną rzeszą ukraińskich emigrantów. W przyszłości problemy z Ukraińcami, którzy odrzucą asymilację lub będą tkwić w neobandryźmie będą się nasilać. To jest nasz realny problem na dzisiaj. Powinniśmy za wszelką cenę unikać tego, by w przyszłości dodać sobie problem z nielegalnymi emigrantami z Afryki i Azji.
Ja w odróżnieniu od wielu komentatorów wybrałem się na demonstracje do Katowic, by samemu zobaczyć kto i w jakiej sprawie protestuje. Wśród demonstrantów rzeczywiście przeważali młodzi mężczyźni, najczęściej kibice śląskich i zagłębiowskich drużyn. To bezsprzeczny sukces tego rządu i szerzej POPiSowskiej polityki. Udało im się zjednoczyć zantagonizowane drużyny. Obecni byli działacze i sympatycy Konfederacji, Konfederacji Korony Polskiej, a choćby nielicznych członków Klubów „Gazety Polskiej”. W ostatnim przypadku jest to dosyć dziwne biorąc pod uwagę iż czytelnicy „Gazety Polskiej” są sympatykami i członkami PiS-u, który najszerzej otworzył drzwi dla migrantów. Spotkałem również kilka osób związanych z Klubami „Myśli Polskiej”. Radykalizm i wulgarność części haseł mógł urazić poczucie estetyki wrażliwszych obserwatorów. Ale manifestacje, wiece i protesty nie są miejscami pogłębionej analizy i intelektualnego sporu. Taki niestety w III RP stał się również język polityki. Jest w tym ogromna zasługa ludzi związanych z Platformą Obywatelską, Nową Lewicą i KOD-em, które upowszechniły hasło ***** ***. Oczywistością jest to, iż zawsze na dużych manifestacjach pojawia się nieodpowiedzialne osoby, czy zostaną wzniesione nieakceptowalne hasła. Ja miałem możliwość porównania zachowania na wczorajszych demonstracjach z zachowaniem „aktywistów demokratycznych” na warszawskim cmentarzu przy Żwirki i Wigury w maju. Wczorajsi manifestanci z Katowic w porównaniu z tamtą dziczą, prezentowali się jakby dopiero skończyli studiować podręcznik dobrych manier.
Młodzi ludzie w odróżnieniu od solidarnościowego pokolenia w dużej mierze urobionego michnikowską pedagogiką wstydu i wytycznymi TVN-u zauważają realne problemy wiążące się z niekontrolowaną migracją, źle pojętą integracją europejską i ogólnie globalizmem. Młodzież w znacznej mierze odrzuca narzucone w III RP dogmaty. Zmiany demograficzne, a za nimi zmiany mentalnościowe zostały przegapione przez uważający się, za lepszą część Polski beton platformiany. Stąd wynikło zdziwienie Lisów, Michników i Tusków dotyczące ostatnich wyborów jak i masowości antyemigranckich protestów.
Widzowie „Szkła kontaktowego” i pożeracze mądrości „Gazety Wyborczej” w dużej mierze znają Europę wyimaginowaną przez liberalne i lewackie media. Ich wizja multi-kulturowości jest podobna do ilustracji przedstawiających raj w broszurkach Świadków Jehowy. Uczestnicy demonstracji bardzo często znają Europę z własnego doświadczenia. Wielu z nich mieszkało i pracowało przez jakiś czas we Francji, Hiszpanii, Niemczech, Holandii Belgii czy Szwecji. Widzieli na własne oczy, jak imigranci z Afryki i Azji nie integrują się z gospodarzami, ale tworzą równoległe i często wrogie wobec gospodarzy społeczności.
Nie da się zaklinać rzeczywistości. Projekt multi-kulti okazał się całkowitą klapą. Więcej – był nim od początku, tylko krótkowzroczne elity Unii Europejskiej nie chciały tego widzieć. Wiele dzielnic dużych europejskich miast stało się specyficznymi gettami, gdzie króluje przestępczość i odrębne prawa. Przestępczość seksualna, brutalne rozboje, kradzieże stały sie tam codziennością. Mieszkańcy tych dzielnic gardzą kulturą i tradycją państw, które wybrali na miejsce zamieszkania. Wielu z uczestników manifestacji na żywo oglądało płonące samochody na przedmieściach Paryża.
Ludzie lekceważący zagrożenie związane z nielegalną migracją twierdzą, iż „oni tutaj, nie chcą być”. Pełna zgoda. Emigranci z całą pewnością wolą mieszkać w Berlinie i Paryżu, a nie Będzinie i Działdowie. Ale problemem jest taki, ze zachodnie rządy – mające w dużej części w odróżnieniu od Polski realny dług w państwach postkolonialnych – już nie chcą u siebie nowych bardzo kosztownych nielegalnych emigrantów. Zauważyli mylność swojej polityki i próbują gasić ten pożar wzniecony przez samych siebie. Niemcy wpychają migrantów ich na terytorium Polski. Polskie władze obawiające się postawić Berlinowi i Brukseli działają niemrawo. Więc wyborem tych co przybyli do Europy nie będzie Burundi, Republika Środkowoafrykańska, Malawi albo Szwecja, Niemcy, Wielka Brytania, tylko Burundi, Republika Środkowoafrykańska, Malawi albo Polska. I wybór dla nich stanie się jasny. Zwłaszcza, iż Unia Europejska narzuca nam swoje kosztowne standardy dotyczące „pomocy” dla migrantów. Tym samym mieszkańcy Będzina i Działdowa mają realny problem.
Znam idealistów mówiących: wszyscy są równi, nie ma ludzi nielegalnych, kochamy wszystkich migrantów. To świetnie! Właśnie dlatego istnieją liczne fundacje, by takie osoby mogły się tam realizować w pomocy bliźnim. Takie postępowanie, jeżeli robione na własny rachunek jest godne i chwalebne. Polska powinna oczywiscie również pomagać na miarę swoich możliwości, mając na uwadze przede wszystkim Polaków pozostawionych poza naszymi granicami.
Zwolennicy masowej migracji często obawiają się radykalizacji postaw czy dojścia do władzy skrajnych nacjonalistów. Nie widzą sprzeczności swoich opinii i ich rezultatów. Bezrozumna polityka proimigrancka wprost prowadzi do wzmocnienia sił radykalnych i antyemigranckich. W Polsce Ludowej problemy z emigrantami praktycznie nie istniały, ponieważ państwo to było monoetniczne. Polityka poważnego państwa, nie może kierować się filozofią „Troskliwych misi”.
Łukasz Jastrzębski