Janusz Andrzejczak: BESTIA

Bestia z błogości mruży ślepia.
Jeszcze jej mało. Jeszcze tęskno!
Wyleciał oknem już fortepian,
chłepcze i siorbie krew męczeńską.
Jeszcze jej mało! Krzyża żąda,
by się lubieżnie poocierać.
Piśnij, a zwlecze cię po sądach,
aż jej z rozkoszy puści zwieracz.
Z godła powtyka w niego pióra
i paraduje niczym husar!
Ucięty łeb świńskiego knura,
na Dobra, Piękna, zatknie gruzach.
Usycha czarnoleska lipa,
padają wierzby mazowieckie,
ona z lubością mruży ślipia,
bo i w księżowską wbita kieckę.
W togę odziana, w gronostaje,
dwa lewe buty razem swata.
Czarne jest białym, piekło – rajem,
„sztuczki” wystawia w trumnich klatach.
Fra Angelico, Giotto, Durer...?
Ten wiek innego żąda tętna!
Wartości owiniętych kirem,
nurzanych przedtem w ekskrementach!
Gdy wszystko było, co wymyślić...?
Płód w rzygowinach, Pasja w glistach...
I to jest Sztuka! Tylko piśnij,
jesteś „ciemnogród” i „faszysta”!
Ohydne bestii płoną trzeszcze
z jądra czeluści dwie pochodnie.
Mało i mało, jeszcze, jeszcze!
Może na żywo piękną zbrodnię?
Bez noża, pętli i nabojów,
z "mową miłości" naprzód wystąp
i wkop świętości w kupę gnoju,
a będziesz Mistrzem i Artystą!
Twoje: Królestwa sława, przepych!
Lecz zanim błysną, czerń je zmroczy...
Na PRAWDĘ musisz zostać ślepym
by spojrzeć bestii prosto w oczy.
Janusz Andrzejczak