Karierę polityczną w PRL-u mógł zrobić każdy głupek – pod warunkiem, iż zapisał się do PZPR. Jednak do znalezienia się w gronie politruków z pierwszych stron Trybuny Ludu potrzebny był przypadek i „kop w górę”.
Nie inaczej było i przez cały czas jest w Platformie Obywatelskiej – poprzedniczki „jedynie słusznej partii” – gdy niezwykłe kariery polityczne zrobiły kompletne miernoty. Takie jak Zembaczyński, Tomczyk, Brejza, Kierwiński, Kidawa, Budka, Kowal, Poncyliusz, Kluzik- Rostowska. Wystarczyło, iż członek PO opluł PIS i Kaczyńskiego – i już otrzymał kopa w górę od swojego führera. Jednak kariera Głównej Ekonomistki PO znacznie różni się od wyczynów takiej Jachiry – która z podwórkowych teatrzyków trafiła na scenę Sejmu RP – oczywiście z listy Koalicji Obywatelskiej! Bo nie wspomnę o karierach towarzyszy Włodzimierza czy Leszka, którzy nie muszą się dziś tłumaczyć z umacniania sojuszu z ZSRR i z nienawiści do Polaków.
Historia niektórych „kopów w górę” w III RP nadaje się na scenariusz nowej „Kariery Nikodema Dyzmy” i jest nią niewątpliwie kariera Izy Leszczyny. Ta skromna nauczycielka języka polskiego ze szkoły podstawowej numer 50 w Częstochowie - przez cały czas uczyła by dzieci abecadła, gdyby nie światła rada jej koleżanki z ZNP. Iza dość dawno temu zwierzyła się swej koleżance z ZNP, iż jej marzeniem jest stanowisko kierowniczki w szkole podstawowej nr 50 w Częstochowie. Koleżanka z ZNP sprowadziła jednak Izę na ziemię, mówiąc: „W szkolnictwie ty Iza kariery nie zrobisz, bo podpadłaś Broniarzowi za nieobecność na strajku. Broniarz cię ani popchnie, ani nie obroni! Zapisz się Iza lepiej do Platformy, to może Kierownik kiedyś cię dostrzeże i popchnie w górę…”.
Słowa koleżanki z ZNP okazały się prorocze, za które nota bene - Iza odwdzięczyła się swej koleżance, gdy już dostała „kopa w górę” od Donalda Tuska. Stało się to wtedy, gdy Kierownik Tusk przybył z gospodarską wizytą do Częstochowy w otoczeniu dworzan z Vincentem z Bydgoszczu na czele. W czasie spotkania z aktywem partii obywatelskiej, głos zabrał ów Vincent ujawniając w tajemnicy, iż w budżecie teoretycznego państwa Donalda Tuska „pieniędzy nie ma i już nie będzie”. W czasie zadawania pytań – świeżo wciągnięta na członka Platformy Iza pozwoliła sobie bezczelnie nie zgodzić się z Vincentem mówiąc, iż ma plan wyciagnięcia Polski z tarapatów finansowych: „Wystarczy tylko zorganizować loterię paragonową i kasa wpłynie do budżetu, panie Vincencie z Bydgoszczu!”.
Był to rok 2013, gdy na skutek nałożonej przez Unię klauzuli największego deficytu - zamrożone były płace w budżetówce a Iza zarabiała 2300 brutto - podczas gdy w pieczarkarni w okolicach Częstochowy płacono zaledwie 4 zł/godzinę. W sklepie osiedlowym można było jednak „na zeszyt” nabyć, co tylko dusza zapragnie i oczywiście – bez paragonu! Kiedy więc zasiadający za stołem prezydialnym Kierownik Tusk usłyszał słowo o kasie, która może trafić do budżetu – od razu zapisał sobie na karteczce nazwisko Izy - świeżo wciągniętej na członka Platformy…
Kiedy po paru tygodniach na adres Izy przyszła koperta z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, opatrzona godłem Rzeczypospolitej – euforii Izy nie było końca! Był szampan radziecki, chipsy a choćby – nie zakazany wówczas murzynek! Przybyła na tę radosną okoliczność koleżanka Izy z ZNP nie omieszkała jednak przypomnieć Izie, desygnowanej na wiceministrę u Vincenta z Bydgoszczu – komu zawdzięcza „kopa w górę”. Honorowa Iza zapewniła jednak koleżankę z ZNP, iż jeszcze się jej kiedyś odwdzięczy:
- A jakim poruszasz się samochodem? – zapytała Iza koleżankę z ZNP
- To nie wiesz Iza, iż mam starego Lanosa, który więcej czasu spędza w warsztacie niż na drodze?
- A co powiesz o najnowszym Oplu Insygnia? – odpowiedziała Iza z tajemniczym (niczym Mona Lisa) uśmieszkiem na ustach, popijając radziecki napój…
- Takie cuda, to się nie zdarzają w tym życiu… - jeszcze na trzeźwo odpowiedziała koleżanka z ZNP.
A jednak ten cud się zdarzył! Prezes Rady Ministrów Donald Tusk powołał z dniem 11 kwietnia 2013 r. Izę Leszczynę na stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Finansów i to mimo tego, iż Vincent z Bydgoszczu rzucał Izie kłody pod nogi. Nieustępliwa Iza, pracując nocami w zaciszu swego gabinetu w MF, gdzie z poradnika „Ekonomisty –amatora” nauczyła się podstawowych pojęć – takich jak dochód, zysk, aktywa, czy manko – doprowadziła w końcu do wprowadzenia loterii paragonowej. Główną nagrodą w tej loterii był samochód Opel Insygnia – zapowiedziany już swojej koleżance z ZNP.
I już wtedy – przynajmniej dla jej koleżanki z ZNP - stało się jasne, iż Iza z gęby cholewy nie zrobi! Iza doprowadziła także do tego, iż przeszkadzający jej w ciężkiej pracy dla Ojczyzny Vincent z Bydgoszczu - w dniu 27 listopada 2013 został odwołany ze stanowisk wicepremiera i ministra finansów! Zapamiętajmy tę datę, gdyż właśnie z tym dniem rozpoczęła się błyskotliwa kariera Głównej Ekonomistki Platformy Obywatelskiej, której świeże spojrzenie kompletnej dyletantki pozwoliło uratować finanse teoretycznego państwa. Państwa stworzonego przez jej pryncypała Donalda Tuska....
Dziś już nikogo nie zaskoczą ekonomiczne teorie Izy, która cieszy się pełnym zaufaniem führera, jako niekwestionowana Główna Ekonomistka PO. Teorię Izy, iż inflacja natychmiast zniknie, gdy Platforma wygra wybory – potwierdził już ekspert Grabowski, doradzający führerowi. Wystarczy przecież zlikwidować 500+, 13-tki i 14-ki dla emerytów i z dniem 1 stycznia 2023 wprowadzić walutę euro w przeliczeniu 5 zł =1 euro, by ludzie rzucili się na zapowiadane przez „Jurnego Stefka” mirabelki i szczaw na nasypach!
Bo przecież w walce führera Platformy Obywatelskiej o władzę - Polska i Polacy się nie liczą: liczy się tylko demokracja na germański wzór. Iza zapytana, skąd Platforma - przeciwna 500+ znajdzie pieniądze na 800+ odpowiedziała, iż „demokracja nie ma ceny”. I to jest bardzo słuszna koncepcja ekonomiczna Platformy Obywatelskiej. Polska bowiem może zbankrutować, byleby Niemcy Polską rządzili a Polacy powrócili do zbiorów szparagów u niemieckich bauerów. Wtedy Iza Leszczyna dostanie kolejnego kopa w górę: otrzyma godne jej stanowisko zastępcy gauleitera na Polskę – czyli na pozycję znacznie wyższą, jaką kiedyś stracił Vincent z Bydgoszczu…