High-flying university

polska-zbrojna.pl 20 hours ago

Cieszy mnie, iż studenci LAW-u tak samo jak ja patrzą na biało-czerwoną szachownicę. Pod tym względem nic się nie zmienia: Szkoła Orląt przyciąga ludzi zakochanych w lotnictwie – z gen. bryg. pil. dr. Krzysztofem Curem, rektorem-komendantem Lotniczej Akademii Wojskowej, o kształceniu kolejnych pokoleń lotników rozmawia redakcja „Polski Zbrojnej”.

Wyobraźmy sobie maturzystę – dziewczynę lub chłopaka – który marzy o tym, by swoją przyszłość związać z lotnictwem. Dlaczego taki młody człowiek powinien zwrócić uwagę na Lotniczą Akademię Wojskową? Czym dęblińska Szkoła Orląt przyciąga dziś młodych ludzi?

Wszystkich tych, którzy marzą o tym, by związać się z lotnictwem, a choćby powiem szerzej – z mundurem – zachęcam do wyboru wojskowej uczelni. Spośród kilku wojskowych akademii, które mamy w Polsce, ta nasza, dęblińska, jest absolutnie wyjątkowa. Wszak każdy wojskowy pilot, który służy w Siłach Zbrojnych RP, jest absolwentem tej właśnie uczelni. To w tych murach kształcili się przyszli piloci F-16 oraz F-35, to stąd wywodzą się piloci Herculesów, C-295M czy śmigłowców Black Hawk, Apache oraz AW-149.

REKLAMA

Uczelnia ma stuletnią tradycję i jest rozpoznawalna na świecie. Zapraszam do nas nie tylko tych, którzy lotnictwem interesowali się od najmłodszych lat, ale także tych, u których miłość do „skrzydeł” pojawiła się niedawno. Warto podkreślić, iż Lotnicza Akademia Wojskowa kształci nie tylko pilotów. Oferta uczelni jest bardzo szeroka i jestem przekonany, iż każdy znajdzie tu coś dla siebie – ten, kto chce zostać oficerem i służyć ojczyźnie, i ten, kto chce skończyć studia cywilne. Oprócz kierunków stricte związanych ze sztuką latania LAW kształci nawigatorów, logistyków, operatorów bezzałogowych statków powietrznych, radiotechników, specjalistów od bezpieczeństwa narodowego czy transportu lotniczego. Kusimy nie tylko różnymi kierunkami studiów, ale także nowoczesną bazą dydaktyczną. Mamy do dyspozycji nowoczesną flotę samolotów i śmigłowców, która liczy w sumie 40 statków powietrznych. Kształceniem studentów i podchorążych zajmuje się świetnie przygotowana, merytoryczna kadra instruktorska i pedagogiczna. Wiem, iż dla młodych ludzi ma to dziś ogromne znaczenie, więc dodam jeszcze, iż dysponujemy także nowoczesną bazą sportową.

Lotnicza Akademia Wojskowa obchodzi w tym roku setne urodziny. Zapytam więc dość przewrotnie: czy LAW to już nobliwa staruszka, czy prężnie rozwijająca się nowoczesna akademia?

Tradycja i historia Szkoły Orląt mają dla nas ogromną wartość, ale zdecydowanie moją misją jest to, by akademia była nowoczesną i otwartą dla młodych ludzi uczelnią. I mam nadzieję, iż LAW tak jest odbierana, a mogą o tym świadczyć liczby. Od 2019 roku znacząco wzrosła liczba naszych studentów. Wtedy przyjmowaliśmy rocznie ponad 100 osób, dziś ponad 300. Na kierunkach wojskowych studiuje w Dęblinie w tej chwili niemal 1100 podchorążych, a indeks studenta cywilnego ma prawie 750 osób. Nie mamy problemów z rekrutacją, bo rokrocznie o jedno miejsce na naszej uczelni ubiegają się trzy lub cztery osoby. To bardzo dobry wynik, zwłaszcza iż Dęblin to nie metropolia, a nasze położenie geograficzne raczej nie jest dla studentów magnesem.

Gen. bryg. pil. dr Krzysztof Cur, rektor-komendant Lotniczej Akademii Wojskowej.

Co zatem jest?

Tym, co wyróżnia LAW na arenie międzynarodowej, jest obowiązujący u nas system kształcenia. Większość akademii przygotowujących pilotów na potrzeby sił zbrojnych różnych państw zajmuje się wyłącznie szkoleniem teoretycznym – jako przykład podam chociażby Akademię Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Colorado Springs. Absolwenci tej uczelni trafiają do eskadr szkolnych i dopiero tam przechodzą lotniczą selekcję i rozpoczynają zajęcia praktyczne. W LAW-ie uczymy naszych podchorążych sztuki latania niemal od początku, bo już po pierwszym semestrze. Studenci i podchorążowie podstawy poznają w Akademickim Centrum Szkolenia Lotniczego LAW, pilotując samoloty z rodziny Diamondów oraz śmigłowce Robinson i Guimbal Cabri G2. Finalnie uzyskują licencję turystyczną pilota samolotowego lub śmigłowcowego oraz otrzymują uprawnienia do wykonywania lotów według wskazań przyrządów.

Nie bez znaczenia jest także to, iż każdy, kto marzy o samolotach F-35, FA-50 czy nowoczesnych śmigłowcach, musi ukończyć LAW.

To prawda. Droga do FA-50 czy F-35 prowadzi tylko przez Dęblin. Oczywiście to nie my bezpośrednio szkolimy ludzi na tych typach samolotów, ale my dajemy im podstawy, które potem rozwijają w toku nauki i służby. Podchorążowie, którzy mają stać się pilotami samolotów naddźwiękowych, na ostatnim roku studiów rozpoczynają szkolenie na M-346 Bielik. I dopiero po zakończeniu nauki trafiają do baz wyposażonych w FA-50 czy F-16. Innej opcji nie ma.

A co mają zrobić ci, którzy marzą o pilotowaniu nowoczesnych śmigłowców?

Mamy już pierwszego wyszkolonego instruktora AH-64 i będziemy przygotowywać także przyszłych pilotów Apache’ów. Przyznam, iż ten temat pozostało w fazie ostatecznych uzgodnień i czeka nas trochę zmian i przygotowań. Zgodnie z przyjętą w Sztabie Generalnym WP koncepcją na AH-64 szkolić się będą także podoficerowie. Przewiduje ona, iż w Leźnicy Wielkiej powstanie Centrum Szkolenia Lotnictwa Śmigłowcowego, więc jest szansa, iż nabór kadetów ruszy jeszcze tego lata. Proces szkolenia podoficerów będzie trwał około dwóch lat, a LAW jedynie ma być wsparciem w obszarze szkolenia teoretycznego i praktycznego na śmigłowcach Robinson. Dodatkowo pierwsze szkolenie podoficerów ma być wsparte przez ośrodek zagraniczny. W przyszłości może się to oczywiście zmienić. Najpierw jednak musimy pozyskać nową platformę do szkolenia. Myślę tu o śmigłowcu, który będzie w stanie przygotowywać lotników do pilotowania AH-64.

Czy to oznacza, iż kierunek pilot śmigłowca na pięcioletnich studiach w Dęblinie przestanie istnieć?

Nie. Kontynuujemy kształcenie oficerów na tym kierunku, bo Leźnica będzie przygotowywać pilotów jedynie w korpusie podoficerskim. Poza tym liczba miejsc w Centrum Szkolenia Lotnictwa Śmigłowcowego będzie mocno ograniczona. Prawda jest jednak taka, iż dopiero projektujemy te zmiany, więc czas pokaże, jak będzie to funkcjonować w praktyce. Z mojej perspektywy dodam, iż najważniejsze w obszarze szkolenia pilotów śmigłowców w LAW-ie jest kupno nowego typu śmigłowca do szkolenia podchorążych. w tej chwili 4 Skrzydło Lotnictwa Szkolnego dysponuje przecież jedynie Mi-2 i SW-4.

Wojskowi studenci, którzy mają stać się pilotami samolotów naddźwiękowych, na ostatnim roku studiów rozpoczynają praktyki lotnicze w 4 Skrzydle Lotnictwa Szkolnego. Tam pilotują m.in. M-346 Bielik.

Wymienia Pan mocno wysłużone już typy śmigłowców, a ja właśnie chciałam zapytać o to, w jakim stopniu Lotnicza Akademia Wojskowa wpisuje się w proces modernizacyjny Wojska Polskiego. Czy LAW nadąża za dynamicznymi zmianami zachodzącymi w naszej armii?

Staramy się nadążać. Oczywiście nie będziemy się ścigać z jednostkami liniowymi, które są wyposażane w najnowocześniejszy sprzęt. Ale nie takie jest też zadanie LAW-u. My przede wszystkim musimy postawić na jakość i wysoki poziom kształcenia kadr oficerskich. Musimy dbać o infrastrukturę szkoleniową, o to, by nasi studenci i podchorążowie zdobywali wiedzę i umiejętności, korzystając z najnowocześniejszych narzędzi, trenażerów i symulatorów. I nie mamy tu się czego wstydzić. Flota samolotów i śmigłowców LAW-u jest stosunkowo młoda. Pracujemy bardzo dużo, bo nalot roczny statków powietrznych uczelni przekracza 16 tys. godzin.

Dbamy też o rozwój naukowy. Zatrudniamy ludzi z wysokimi kwalifikacjami, pozyskujemy praktyków – doświadczonych pilotów z innych jednostek lotniczych, choć oczywiście jest to ogromne wyzwanie. Zapraszamy do LAW-u na cykliczne wykłady fachowców od techniki, uzbrojenia i pilotów nowoczesnych maszyn. Bardzo mi na tym zależy, bo wiem, iż synergia pomiędzy tym, co praktyczne, a tym, co teoretyczne, musi być zachowana.

Proszę mi to pokazać na przykładzie. Jak w ostatniej dekadzie zmieniło się szkolenie pilotów samolotów naddźwiękowych?

Rewolucyjne w szkoleniu lotniczym stało się wprowadzenie samolotu M-346 „Bielik”. Uczelnia była zaangażowana we wdrożenie tej platformy i od początku dostosowywała pod jej kątem kształcenie teoretyczne i praktyczne podchorążych. Chodziło bowiem o to, by sposób szkolenia obowiązujący w szkole w jak największym stopniu odpowiadał wymaganiom, jakie wobec podchorążych ma kadra 41 Bazy Lotnictwa Szkolnego. Tych zmian w szkoleniu należy szukać też w treningu wirtualnym. Za moich czasów wszyscy studenci kierunku pilot samolotu odrzutowego szkolili się na TS-11 Iskra i na trenażerach, które w niewielkim stopniu oddawały lotniczą rzeczywistość. Dziś w tym zakresie obserwujemy skok generacyjny i technologiczny. Myślę tu oczywiście o szkoleniu symulatorowym i innych nowoczesnych narzędziach wspomagających szkolenie. W kontrolowanych warunkach, a przy tym maksymalnie zbliżonych do rzeczywistych, można przećwiczyć praktycznie wszystkie scenariusze, łącznie z sytuacjami awaryjnymi. Zmieniło się także podejście do szkolenia w Akademickim Centrum Szkolenia Lotniczego, gdzie przyszli piloci otrzymują solidne podstawy na samolotach z rodziny Diamondów. Podchorążowie uczą się dużo w języku angielskim, poznają międzynarodowe procedury obowiązujące w lotnictwie. Dzięki temu potem przejście na szkolenie symulatorowe i praktyczne na M-346 „Bielik” jest dla nich łatwiejsze. Zgodnie z przyjętym harmonogramem przyszły pilot samolotu bojowego naddźwiękowego, kończąc pięcioletnie studia, powinien osiągnąć nalot ponad 300 godzin i mieć 100 godzin spędzonych w symulatorze. Podobnym nalotem legitymuje się przyszły pilot samolotów transportowych. Z kolei pilot śmigłowca po pięciu latach nauki osiąga nalot 170 godzin i ponad 50 godzin trenuje w symulatorze.

Czy setne urodziny to czas podsumowań, czy raczej czas robienia planów na przyszłość?

W zasadzie to czas na obie te sprawy. Obchody 100-lecia będą okazją do wspominania historii i dziedzictwa naszych wielkich poprzedników, ale także inspiracją dla nas wszystkich do pogłębienia więzi wspólnoty akademickiej, okazją do rozbudzania pozytywnych emocji integrujących środowisko naszej uczelni. Dęblińska Szkoła Orląt jest otwarta na wyzwania współczesności, nie grozi nam więc stagnacja. Planujemy rozwój uczelni, kolejne kierunki studiów, pozyskiwanie nowej kadry dydaktycznej czy choćby budowę dodatkowej infrastruktury, w tym akademików. Wie pani, co mnie cieszy? Że ci młodzi ludzie, studenci LAW-u, tak samo jak ja patrzą na biało-czerwoną szachownicę. Pod tym względem nic się nie zmienia: Szkoła Orląt przyciąga ludzi zakochanych w lotnictwie.

Rozmawiała: Magdalena Kowalska-Sendek
Read Entire Article