"He wants to be the Polish Trump, but even president Kaczyński mocks." PiS politicians tell us about Tarczyński

natemat.pl 11 hours ago
Kilka lat temu wyzwał Lecha Wałęsę "na solo" i w Sejmie wyrwał telefon posłance PO. Ostatnio chodził z zapiekanką po Warszawie i pytał turystki o imigrantów i gwałty. Jest politycznie rozkochany w Donaldzie Trumpie i aktywnie wspierał go w kampanii wyborczej. Sam chyba również ma aspiracje, by zostać nowym prezydentem Polski. – Dominik Tarczyński usilnie zwraca na siebie uwagę Jarosława Kaczyńskiego – słyszymy od ważnego polityka PiS. – Ale moim zdaniem są małe szanse, by został naszym kandydatem – dodaje.


W PiS oszaleli z euforii po zwycięstwie kandydata Republikanów w amerykańskich wyborach prezydenckich. Była owacja na stojąco w polskim Sejmie, oklaski i skandowanie jego nazwiska.

Jak słyszymy od polityków z Nowogrodzkiej, w partii są tacy, którzy zastanawiają się teraz, jak na sukcesie Donalda Trumpa zbić polityczny kapitał na własnym podwórku. I jak stworzyć Trumpa 2.0, który powalczy w wyborach prezydenckich w Polsce.

Dominik Tarczyński chce na prezydenta RP


I w pierwszym szeregu staje Dominik Tarczyński. Robi co może, żeby było o nim głośno. Z posła na Sejm stał się posłem do Parlamentu Europejskiego "oczekującym" na brexit. Przypadł mu bowiem dodatkowy mandat przyznany Polsce w ramach rozdysponowania części mandatów obsadzanych dotąd przez Wielką Brytanię. 1 lutego 2020, gdy brexit doszedł w końcu do skutku, został eurodeputowanym. I ponownie udało mu się to w tym roku.

A teraz Tarczyński najwidoczniej bardzo chce kandydować w wyborach na prezydenta Polski. Uaktywnił się szczególnie po wygranej Trumpa. Rozpychając się łokciami w mediach społecznościowych, zabiega o względy Jarosława Kaczyńskiego.

Polityk przypiął na swoim profilu na X wpis z 10 listopada o treści "MAKE POLAND GREAT AGAIN!". Trzy dni później, również w języku angielskim, napisał: "I'm ready to run and fight leftist. Let's Make Poland Great Again", czyli "Jestem gotowy kandydować i walczyć z lewakami. Uczyńmy Polskę Znów Wielką".

Do tego posta dołączył swoje zdjęcie na tle polskich flag.



Europoseł jest przesiąknięty Donaldem Trumpem i powiedzieć, iż kontrowersyjny miliarder to jego idol, to nic nie powiedzieć. Dla Tarczyńskiego – politycznie rozkochanego w Trumpie – hasło "Make America Great Again" jest jak Pismo Święte. To w końcu on został mistrzem drugiego planu na wiecu Republikanina w Wirginii, gdzie swoją obecnością mobilizował Polonię.

W USA brylował zresztą dłużej i został choćby zaproszony do popularnego podcastu politycznego podczas wieczoru wyborczego. Komentowany był też jego występ w styczniu w programie ultraprawicowego publicysty Jacka Posobieca. Mówił tam m.in. o swoim zachwycie Trumpem i założył czerwoną czapkę z daszkiem z hasłem "MAGA".

W sieci Tarczyński też promuje się mocno. Kilkadziesiąt godzin temu wrzucił na przykład filmik, na którym rozmawia ze swoimi zwolennikami, wita się z nimi i uśmiechnięty pozuje do zdjęć. Jest otoczony młodymi ludźmi, a choćby dziećmi. 60-sekundowe wideo zostało zmontowane porządnie, co również pokazuje, iż mu zależy. Na tym, by prezes PiS publicznie ogłosił, iż to on zostanie kandydatem w wyborach prezydenckich.



"Dla starszego pokolenia to może być kontrowersyjne"


Tarczyński dwoi się i troi, zabiega o względy Jarosława Kaczyńskiego. A co mówią o nim w jego partii?

– Dominik Tarczyński jest w kręgu potencjalnych polityków na kandydatów Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich i na tę chwilę ma takie same szanse jak Przemysław Czarnek, Mariusz Błaszczak czy choćby Mateusz Morawiecki. Każdy z nich ma też zalety i wady – mówi nam Marek Ast, poseł PiS.

Jakie zalety, jego zdaniem, ma europoseł Tarczyński? – Jest politykiem młodego pokolenia, znakomicie porusza się w świecie mediów społecznościowych, jest europosłem drugą kadencję, więc ma doświadczenie międzynarodowe. I jest politykiem ze świetnymi relacjami w USA, w tym za chwilę z nową administracją Donalda Trumpa. To go predysponuje do pełnienia najwyższych funkcji w państwie – wylicza Marek Ast.

A jakie Tarczyński ma wady?


Posła PiS pytamy też, czy członków partii nie uwierają niektóre wypowiedzi i zachowania Tarczyńskiego.

– Moim zdaniem Dominik wręcz złagodniał, jego wypowiedzi są wyważone. Przypomnę choćby jego filmiki w mediach społecznościowych, gdzie z szacunkiem wypowiada się o migrantach. I zaprasza migrantów, legalnych oczywiście, do Polski. A to, iż używa różnych metod, by zostać zauważonym, to akurat działa na plus. Poza tym doskonale zna język angielski i również dlatego jest w gronie polityków, o których na poważnie można mówić w kontekście wyborów prezydenckich – słyszymy.

Marek Ast zastrzega jednak: – Oczywiście ostateczna decyzja może być taka, iż kandydatem nie zostanie ani Dominik Tarczyński, ani Mariusz Błaszczak, ani Przemysław Czarnek, tylko ktoś zupełnie inny. Oceniam jednak, iż szanse tej trójki są równe.

Popisy Tarczyńskiego: od ataku na posłankę po zaczepianie turystek z zapiekanką w buzi


Poseł Ast mówi, iż europoseł "złagodniał", ale jeszcze kilka lat temu jego wyczyny były szeroko komentowane w mediach. Latem 2017 roku Tarczyński, wtedy poseł, bronił w Sejmie prezesa Kaczyńskiego, który chwilę wcześniej grzmiał z mównicy o "zdradzieckich mordach, które zabiły mu brata". I bronił go tak mocno, iż aż wyrwał telefon z ręki Kindze Gajewskiej, która wszystko nagrywała. Posłanka PO mówiła nam później, iż polityk wykręcił jej obie ręce, a jeden z ważnych posłów PiS skomentował wręcz w rozmowie z naTemat.pl, iż "najarany" Tarczyński "przesadził i przegiął".

W 2016 roku Tarczyński na X zwrócił się natomiast do Lecha Wałęsy tak: "Zapraszam cię na solo, bydlaku". Stało się to po tym, jak były prezydent zapowiedział, iż włączy się w działania Komitetu Obrony Demokracji.

Jego bokserskie zapędy przyniosły owoce kilka miesięcy później. Podczas wizyty w jednym z kieleckich centrów handlowych to polityka PiS wyzwano na pojedynek. I to pomimo iż wcześniej przeprosił Wałęsę za to, iż nazwał go "bydlakiem.

Tarczyński aktywny był też we wrześniu tego roku. Kiedy mieszkańcy południowej Polski walczyli z powodzią, politycy i zwolennicy PiS wzięli udział w proteście pod hasłem "StopPatoWładzy" przed siedzibą Ministerstwa Sprawiedliwości. W pewnym momencie mikrofon przejęli europoseł Dominik Tarczyński i poseł Zbigniew Bogucki. "Donald, matołku, będziesz siedział na dołku" – odśpiewał do mikrofonu, nieco fałszując, Bogucki. A publikę przed sceną do kibolskiej przyśpiewki zachęcał Tarczyński.

Dwa tygodnie później europoseł PiS, pod rękę z prawicowym youtuberem z USA Tylerem Oliveirą, również dali w Warszawie niezły popis. Zaczepiali zagraniczne turystki, dopytując je, czy czują się bezpiecznie w naszym kraju.

A konkretniej: Tarczyński uznał, iż to świetny pomysł, by zajadając się zapiekanką wypytywać przypadkowe kobiety o strach przed gwałtem. I oznajmił, iż kobiety tak naprawdę obawiają się Afrykańczyków, ale nie chcą tego głośno powiedzieć. W stosunku do jednej z turystek padło choćby zdanie: "Ona nie rozumie pytania".

"Uzależniony od atencji polityk, który wie, jak działają media społecznościowe"


Robert Telus, były minister w rządzie Mateusza Morawieckiego, już na początku rozmowy z nami stwierdza, iż "nie wyciągniemy od niego żadnych krytycznych słów o Tarczyńskim". I dodaje, iż "każdy z potencjalnych kandydatów PiS na prezydenta ma wady i zalety, jak każdy człowiek".

– Każdego z nich znam osobiście, najmniej Karola Nawrockiego. Czy chciałbym, żeby to Dominik Tarczyński został kandydatem PiS na prezydenta? Nie ode mnie to zależy. Kogo partia nie wybierze, włączę się w kampanię pełną parą – mówi Telus.

Jednak wśród polityków PiS nie brakuje też takich, którzy kategorycznie nie chcą, żeby to pochodzący z Lublina europoseł został ich kandydatem na prezydenta.

– Niektórzy wciąż pamiętają jego popisy sprzed kilku lat, gdy był jeszcze politycznym nowicjuszem. Raz wrzucił zdjęcia z jacuzzi w drogim warszawskim hotelu, co było dla nas wizerunkową klapą. Niedługo potem pokazał się w mediach społecznościowych w płaszczu z futrem z jenota, co ciągnęło się za nim kilka miesięcy. Teraz się już uspokoił, ale to nie jest mój wymarzony kandydat – mówi nam anonimowo jeden z posłów PiS.

– Tarczyński usilnie zwraca na siebie uwagę Jarosława Kaczyńskiego. Ale moim zdaniem są małe szanse, by został kandydatem prezesa. Mimo wszystko jest za ostry, a i szukanie na siłę drugiego Trumpa w Polsce może się dla nas źle skończyć. Raz, iż wygrana Trumpa nie wystarczy, byśmy wrócili do władzy. Dwa, nie da się przenieść realiów z USA do Polski – słyszymy od ważnego polityka PiS, który prosi o anonimowość.

I kolejny głos z PiS o Tarczyńskim:


O tym, iż Tarczyński jest "politycznym atencjuszem", mówi też Michał Wypij, były poseł klubu PiS. – Prawdopodobnie nie ma też żadnych poglądów. Po prostu ma nienasycone, niespełnione ambicje. Wcześniej jego ambicją był europarlament i robił wszystko, żeby do niego wejść. I zresztą został europosłem w dogrywce po brexicie, czyli już w trakcie kadencji – mówi nam były parlamentarzysta.

I dodaje: – On nie słynął z jakichś projektów, pomysłowości czy koncepcji politycznych. W PiS też nigdy nie traktowano go jako człowieka, z którym można na poważne tematy porozmawiać. Był za to człowiekiem, który na zamówienie potrafił powiedzieć wszystko, albo choćby bez zamówienia.

Teraz – bez żadnego zamówienia, a przynajmniej oficjalnego – Tarczyński chce wystartować w wyborach na prezydenta. Jednak mimo usilnych starań sam Jarosław Kaczyński ma nie widzieć w nim swojego kandydata.

– Robi wszystko, by stać się polskim Trumpem, ale choćby prezes kpi z jego działań. Jego zdaniem Dominikowi uderzyła woda sodowa do głowy – podsumowuje współpracownik Jarosława Kaczyńskiego.

– Nie jest – tak w połowie października Kaczyński odpowiedział na pytanie dziennikarza w Sejmie, czy radykalny europoseł jest rozważanym kandydatem. Aktywność Tarczyńskiego pokazuje jednak, iż wciąż zgłasza swoją gotowość.

Read Entire Article