Brytyjska Izba Gmin podjęła właśnie samobójczą decyzję: zagłosowała za poprawką dekryminalizującą zabijanie poczętych dzieci. W głosowaniu zakończonym wynikiem 379 do 137 posłowie poparli poprawkę likwidująca karalność aborcji. Poprawka jest w rzeczywistości wprowadzeniem w Wielkiej Brytanii aborcji na żądanie, choćby w końcowych etapach ciąży. To tragiczny krok wstecz dla cywilizacji, która zdaje się tracić resztki moralnego kompasu.
Cios w życie dzieci
Obecne prawo w Wielkiej Brytanii zezwala na zabijanie dzieci do 24. tygodnia życia płodowego na życzenie. Na późniejszych etapach także – pod pretekstem choroby lub wady genetycznej, takiej jak zespół Downa. Nowa regulacja znosi choćby i te ograniczenia, co w praktyce przekłada się na możliwość eliminacji bezbronnych dzieci na masową skalę. W UK od lat prowadzona jest kampania „Don’t Screen Us Out”, czyli w wolnym tłumaczeniu: „nie przesiewajcie nas” (gra słów: „screening” to badania przesiewowe), w której osoby z zespołem Downa apelują o zaprzestanie ich selekcji i zabijania. Ich głosy jednak są całkowicie ignorowane. Teraz w sytuacji identycznej do dzieci z zespołem Downa będą wszystkie dzieci, także zupełnie zdrowe.

Brytyjscy obrońcy życia wzywają do zdecydowanego sprzeciwu. Wskazują, iż zniesienie jakiejkolwiek ochrony prawnej dla nienarodzonych to krok w stronę barbarzyństwa. Dekryminalizacja aborcji ma dotyczyć wszystkich dzieci na każdym etapie ich życia płodowego. Żadne dziecko nie będzie bezpieczne!
Hipokryzja parlamentu i sprzeciw społeczeństwa
Większość Brytyjczyków nie popiera aborcji na żądanie. Według sondaży, jedynie 34% obywateli akceptuje aborcję na żądanie, a aż 62% opowiada się za karaniem za jej przeprowadzenie. Mimo to parlament wbrew woli narodu przegłosował kontrowersyjną poprawkę. Głosowanie w Izbie Lordów oraz formalna zgoda króla Karola III wydają się być jedynie formalnością, co potwierdza, iż elity polityczne odcięły się od głosu zwykłych ludzi.
Dekryminalizacja aborcji to nie tylko atak na życie nienarodzonych, ale także symbol upadku wartości, które przez wieki budowały cywilizację zachodnią. Wielka Brytania, zmagająca się z kryzysem imigracyjnym i demograficznym, zamiast chronić swoje dzieci, wybiera drogę samozagłady. Opisywany przez nas ostatnio przypadek kobiety, która w 26. tygodniu ciąży zażyła tabletki aborcyjne, a mimo to nie spotkała się z konsekwencjami prawnymi, pokazuje, jak luźno egzekwowane są już istniejące przepisy. Policja zamiast ścigać sprawców potrafi bronić aborcji na zdrowych dzieciach, popełnionej choćby wbrew obowiązującym przepisom.
Kompromis w sprawie życia to zgoda na morderstwo
Jakakolwiek zgoda na „rozszczelnienie” prawa chroniącego życie nienarodzonych to prosta droga do cywilizacyjnej katastrofy. Kompromis w kwestii aborcji, który dopuszcza zabijanie dzieci w określonych przypadkach, jest w rzeczywistości zdradą fundamentalnej zasady: każdy człowiek ma prawo do życia. Jak pokazuje przykład Wielkiej Brytanii, ustępstwa prowadzą do eskalacji – od aborcji w „wyjątkowych” sytuacjach do aborcji na żądanie, choćby w ostatnich tygodniach ciąży.
W Polsce środowiska lewicowe, wspierane przez Koalicję Obywatelską i Polskę 2050 oraz PSL, dążą do podobnego rozmontowania ochrony życia. Widzieliśmy to przy próbach przeforsowania projektów legalizujących aborcję w 2024 roku. Konsekwencje kompromisu w sprawie aborcji są druzgocące: dehumanizacja dzieci, szczególnie tych z wadami genetycznymi, jak zespół Downa, erozja moralnych fundamentów społeczeństwa i pogłębienie kryzysu demograficznego, który osłabia nasz naród w obliczu migracji. Każdy krok w stronę poszerzania dopuszczalności aborcji to przyzwolenie na eliminację najsłabszych i podkopywanie fundamentów państwa prawa. Nie ma kompromisu z kulturą śmierci – albo bronimy życia, albo staczamy się w moralną przepaść.
Tekst: Grzegorz Gielert