
Pan € - POseł Budka już choćby nie gryzie się w język. Zupełnie otwarcie antycypuje nadchodzące wydarzenia…
Na zachodzie się nie udało. AfD wyrosła na drugą siłę polityczną w Niemczech. We Włoszech prawica sięgnęła po rządy, we Francji Le Pen stanowi rosnące zagrożenie dla liberalno-lewicowych elit.
Podobnie dzieje się w innych krajach UE.
Prawica coraz bardziej pewna swego dąży do wygrania kolejnych wyborów.
Ale socjaliści już raz dowiedli, iż szanują demokrację tak długo, jak jest po ich stronie. W 1917 roku po przegranych przez siebie wyborach po prostu rozpędzili Wszechrosyjskie Zgromadzenie Ustawodawcze.
No bo po co takie cuś, co może okazać się niezależne od woli ludu (czyt. Lenina i jego jaczejki)???
Powyższe wydaje się być wzorem dla obecnej „elity”. I w tym kontekście czytać należy wpis Budki na portalu X.
Tylko zdelegalizować partię polityczną np. w drodze uchwały podjętej przez Sejm zwyczajnie się nie da.
Co prawda znając Bodnara i innych „prawników” tworzących zaplecze doktrynalne „demokratury warczącej” taka próba nie będzie dziwić.
Wydaje się jednak, iż ogół posłów byłby temu przeciwny.
Likwidacja PiS będzie miała następujący przebieg:
1. wybory prezydenckie 2025 wygrywa Rafał Trzaskowski;
2. Sejm uchwala specustawę rozwiązującą dotychczasowy Trybunał Konstytucyjny i powołuje nowy, w „demokratycznym” składzie;
3. Senat przyklepuje a prezydent Trzaskowski podpisuje.
Hipotetyczna ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.
A potem to już z górki.
Na podstawie art. 13 Konstytucji:
Zakazane jest istnienie partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, a także tych, których program lub działalność zakłada lub dopuszcza nienawiść rasową i narodowościową, stosowanie przemocy w celu zdobycia władzy lub wpływu na politykę państwa albo przewiduje utajnienie struktur lub członkostwa
Prezydent Rzeczypospolitej, Marszałek Sejmu, Marszałek Senatu, Prezes Rady Ministrów, grupa 50 posłów albo 30 senatorów, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, Prokurator Generalny, Prezes Najwyższej Izby Kontroli czy Rzecznik Praw Obywatelskich z wnioskiem o delegalizację PIS występują do Trybunału Konstytucyjnego.
TK we właściwym składzie uzna PiS za partię dopuszczającą nienawiść rasową i narodowościową do tego nazistowską i, jak to u nas mówią, po ptokach.
Warunkiem koniecznym jest jednak posiadanie „swojego” prezydenta. Chociaż...
Czy tylko Trzaskowski gwarantowałby „ostateczne rozwiązanie kwestii kaczyzmu”?
Przecież brak PiS na scenie politycznej Polski szybciutko doprowadzi do wzmocnienia się Konfederacji i wielce prawdopodobnego jej triumfu w nadchodzących wyborach.
Prezydent Mentzen zatem również nie odmówiłby podpisu.
Zemsta Tuska za doznane w jego mniemaniu upokorzenia byłaby zaspokojona.
A poza tym mam nieodparte wrażenie, iż takie rozwiązanie w przypadku powodzenia byłoby stosowane w innych krajach unijnych, gdzie prawica zaczyna być niebezpieczna dla rządzącej kliki (vide: AfD w Niemczech czy też Zjednoczenie Narodowe we Francji).
Wszędzie przecież po doświadczeniach II wojny światowej wprowadzono podobny wentyl bezpieczeństwa, jak art. 13 naszej Konstytucji.
Gdyby taka akcja faktycznie miała miejsce większość z nas dwukrotnie doświadczyłaby łamania prawa przez lewicę rzekomo w obronie demokracji. Przypominam, iż 13 grudnia 1981 r. liberalny lewicowiec Jaruzelski ratował Polskę przed upadkiem...
Teraz mamy do czynienia z demokracją walczącą. Jak wiadomo w jej ramach Państwo demokratyczne w ramach walki o utrzymanie demokracji zamienia się w dyktaturę... trudną do odróżnienia od tworu, przed jakim chce się uratować.*
Jak bowiem podkreśla się w literaturze aby zachować ustrój demokratyczny Państwo musi:
1) skoncentrować władzę w egzekutywie;
2) użyć kompetencji nadzwyczajnych oraz
3) uchwalić prawo ograniczające wolność słowa, wolność zgromadzeń i partycypację obywatelską.
Na naszych oczach następuje realizacja tej idei. Na razie mamy tylko maksymalizację egzekutywy. Konstytucja bowiem jest tak skonstruowana, iż najważniejsze z punktu widzenia „demokracji walczącej” stany nadzwyczajne może wprowadzić tylko Prezydent na wniosek Rady Ministrów (stan wojenny – art. 228 Konstytucji i stan wyjątkowy – art. 229 Konstytucji). Rada Ministrów może jedynie wprowadzić stan klęski żywiołowej na określonym terytorium.
Nawrocki ani Mentzen nie pozwolą na to, by pod płaszczykiem stanu nadzwyczajnego Tusk dewastował opozycyjne partie polityczne oraz zamykał niezależne media.
Trzaskowski takich oporów na pewno mieć nie będzie.
Uważany za pralewaka francuski myśliciel Wolter mawiał:
- Nienawidzę twoich poglądów ale zrobię wszystko, być mógł je głosić.
Dzisiejsza demokracja wg liberalnej lewicy woli jednak przemyślenia czerwonego praktyka z wczesnego okresu francuskiej rewolty – Saint Justa.
- Nie ma wolności dla wrogów wolności!
Dzisiaj, w wersji light, powyższe słowa brzmią nieco łagodniej.
- Możecie mieć poglądy jakie chcecie. Byleby były zgodne z naszymi.
I to by było na tyle, jak mawiał nieodżałowany prof. Jan Tadeusz Stanisławski.
12.03 2025
______________________________________________________
* Dr n. prawnych Jarosław Sułkowski (adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego na UŁ, ongiś pracownik Biura Trybunału Konstytucyjnego) w: Konstytucja RP. Tom I. Komentarz do art. 1-86 pod red. prof. dr hab. Marka Safjana i dr hab. Leszka Bosaka (Beck 2016) pisał:
"1 Tło historyczne. Problem delegalizacji partii politycznych wiąże się z koncepcją demokracji walczącej (ang. militant democracy, niem. Streitbare Demokratie), doświadczeniami faszyzmu i hitleryzmu oraz z założeniem, zgodnie z którym państwo podejmuje działania mające na celu ochronę porządku demokratycznego przeciwko wszystkim podmiotom próbującym obalić ten porządek. Demokracja walcząca jest koncepcją zezwalającą na ochronę systemu demokratycznego przed jednostkami, grupami, ruchami o charakterze skrajnym (często antydemokratycznym) oraz przed rozpowszechnianiem idei zagrażających adekwatnemu funkcjonowaniu lub istnieniu demokracji.
2 Prekursorem militant democracy był K. Loewenstein, który w serii artykułów opublikowanych w latach 30. i 40. XX w. nawoływał do podjęcia kroków przeciwko europejskiemu faszyzmowi, ostrzegając, iż fundamentaliści pod przykryciem ochrony praw podstawowych i zasady państwa prawnego mogą stworzyć machinę antydemokratyczną (K. Loewenstein, Militant Democracy, s. 423–424). Jego zdaniem jedynym sposobem, dzięki którego państwa demokratyczne mogły doprowadzić do zapobieżenia faszystowskiemu wykorzystywaniu praw demokratycznych do obalenia ustroju demokratycznego, było odrzucenie przestarzałego – zdaniem tego autora – pojmowania demokracji liberalnej, w której wszystkie wypowiedzi i poglądy korzystały z ochrony. K. Loewenstein postrzegał faszyzm jako ideologię umiejącą perfekcyjnie dostosować się do demokracji, uważał, iż państwo powinno podjąć co najmniej trzy strategie walki z faszyzmem:
1) skoncentrować władzę w egzekutywie;
2) użyć kompetencji nadzwyczajnych oraz
3) uchwalić prawo ograniczające wolność słowa, wolność zgromadzeń i partycypację obywatelską (G. Cappoccia, Militant Democracy, s. 208).
3 Na problem faszyzmu zwracał uwagę także holenderski teoretyk G. van den Bergh, twierdząc, że państwo demokratyczne nie musi i nie powinno tolerować niedemokratycznych partii. Był on jednak bliższy koncepcji demokracji samoregulującej (self-correction), a nie demokracji walczącej, co oznaczało, iż jeżeli partia posługuje się demokratycznymi metodami dla wprowadzenia niedemokratycznych zmian, nie powinna zostać zdelegalizowana (G. van den Bergh, De democratische Staat, cyt. za: P. Cliteur, B. Rijpkema, The Foundations of Militant Democracy, s. 229 i n.).
4 Idea demokracji walczącej zwarta została po raz pierwszy w konstytucyjnym systemie powojennych Niemiec. Składają się na nią poszczególne postanowienia konstytucyjne, tj. możliwość delegalizacji stowarzyszeń (art. 9 ust. 2), partii politycznych (art. 21 ust. 2) oraz możliwość ograniczenia praw obywatelskich ( państwa powojennej Europy (Włochy, Hiszpania, Polska) oraz organizacje chroniące prawa człowieka uznały, iż konieczne jest podejmowanie działań prewencyjnych i obrona systemów demokratycznych przed zamachami i atakami od wewnątrz, gdyż mogłyby one spowodować rozmontowanie systemów demokratycznych.
5 Przewidziany w art. 13 Konstytucji RP zakaz jest "najostrzejszym" mechanizmem ochrony porządku demokratycznego."
To, co wyrwało się Tuskowi późnym latem zeszłego roku ma więc dość bogatą podbudowę teoretyczno-prawną.