

— To bardzo ważna sprawa — powiedział Trump, pytany o skazanie przywódczyni skrajnej prawicy we Francji. — Wiem o tym wszystko i wiele osób myślało, iż nie zostanie skazana za nic. I nie wiem, czy to oznacza skazanie, ale została wykluczona z kandydowania na pięć lat, a jest wiodącą kandydatką. To brzmi jak ten kraj. Brzmi bardzo jak ten kraj — dodał.
Wcześniej do sprawy odniosła się rzeczniczka Departamentu Stanu Tammy Bruce, która przypomniała przy tym lutowe przemówienie wiceprezydenta J.D. Vance’a w Monachium „w obronie wolności słowa i sprzeciwie wobec wykluczania ludzi z procesu politycznego”.
— Jako Zachód nie możemy tylko mówić o demokratycznych wartościach […]. Wykluczanie ludzi z procesu politycznego jest szczególnie niepokojące z uwagi na agresywną i skorumpowaną kampanię prawną toczoną tu, w Stanach Zjednoczonych, przeciwko prezydentowi Trumpowi — oznajmiła rzeczniczka. — Popieramy prawa wszystkich do wygłaszania swoich poglądów na forum publicznym, czy się z nimi zgadzamy, czy nie — dodała.
Bruce zakwestionowała przy tym określenie pytającego ją dziennikarza, który nazwał Le Pen liderką skrajnej prawicy.
Marine Le Pen skazana
Sąd w Paryżu orzekł w poniedziałek karę czterech lat pozbawienia wolności, w tym dwóch w zawieszeniu, dla liderki skrajnej prawicy Marine Le Pen za defraudację środków publicznych. Orzekł również pięcioletni zakaz ubiegania się przez nią o stanowiska publiczne, który będzie egzekwowany natychmiast.
Oznacza to, iż Le Pen, która trzykrotnie starała się o urząd prezydenta, nie będzie mogła kandydować w wyborach prezydenckich w 2027 r., chyba iż do tego czasu sąd wyższej instancji wyda korzystny dla niej wyrok. Postępowanie w sądach wyższej instancji trwa we Francji od kilku miesięcy do choćby kilku lat.