Po ośmiu latach smuty nadszedł czas odwilży: szaroburej, błotnistej i śmierdzącej zgnilizną, ale pomimo tego dającej cień nadziei na nadejście złotego świtu Wiosny.
Okres rządów tak zwanej “Zjednoczonej Prawicy” okazał się czasem bezprecedensowych dla Polski i Polaków katastrof: załamania się demografii narodu polskiego, zniszczenia homeostazy etnicznej kraju poprzez import od 2016 roku milionów imigrantów, postawieniu państwa na krawędzi zagłady poprzez ryzyko włączenia się w konflikt zbrojny za jego wschodnią granicą, wreszcie bezprecedensowej zbrodni wymordowania setek tysięcy starszych i schorowanych Polaków w wyniku odebrania im na wiele miesięcy dostępu do służby zdrowia. Skumulowanie tak dramatycznych wydarzeń o tak daleko idących konsekwencjach w tak krótkim czasie z pewnością zasługuje na nazwanie tej epoki w dziejach polskiej państwowości jakimś specyficznym mianem; sugeruję tu wdrożenie pojęcia “schyłkowa III RP”, bo też i szanse na adekwatne zaadresowanie (a cóż dopiero odwrócenie!) tych trendów są dziś wyjątkowo znikome.
Nie można bowiem liczyć na to, iż którekolwiek z tych zagadnień – kluczowych przecież i nie tyle przekraczających, co znoszących linie politycznych podziałów – raczy podjąć chwiejna centrolewicowa koalicja, zmuszona do kohabitacji z przedstawicielem skompromitowanej pseudo-prawicy będącego wciąż strażnikiem belwederskiego żyrandola. Zadanie to spoczywa wyłącznie na nas: tożsamościowcach, nacjonalistach i antysystemowcach. Miarą dorośnięcia do niego jest jednak postawienie adekwatnej diagnozy nagle przyspieszającej rzeczywistości i przede wszystkim odpowiednie desygnowanie w ramach kluczowej (jeśli nie jedynej) kategorii politycznej: swój – obcy. Zbyt długo bowiem mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której z jednej strony poglądy antysystemowe, nacjonalistyczne, tożsamościowe (dalej: ANT) są bezpodstawnie przypisywane na każdym kroku bezideowym popłuczynom po “Porozumieniu Centrum”, a z drugiej nie tylko w żaden realny sposób nie reprezentowane, ale wprost sekowane i tępione przez tę samą rzekomą “prawicę” (pipiprawicę w typologii dr. Adama Danka). Porażka wyborcza niedoszłych grabarzy polskiego państwa narodowego – owych “sług narodu ukraińskiego”, mających łby pełne mrzonek o jakimś urojonym “Międzymorzu”, będących wygodną wymówką ku realizacji najbardziej antypolskiej agendy po II wojnie światowej – jest bowiem pierwszą od prawie dekady poważną okazją, by środowiska ANT nareszcie podniosły głowy, przegrupowały się i policzyły. Warunkiem ku temu jest jednak zrozumienie, zinternalizowanie i wdrożenie zasady głoszącej, iż wróg wewnętrzny i zdrajca jest o wiele bardziej niebezpieczny od przeciwnika zewnętrznego.
Należy zatem rozpocząć bezlitosną, ideową deratyzację: tępienie wszelkich przejawów “ukąszenia pisowskiego”, odrzucenie wszystkich prób umizgów i tłumaczeń “wicie-rozumicie, my chcielim dobrze tylko nie wyszło”, ostracyzm i plucie na wszystkich, którzy sprzedali się za stanowiska lub zgłaszali taką gotowość, chcieli budować koalicje, proponowali cyrografy z nagłówkiem “Mimo wszystko (Kornhauser-)Duda”. Należy pamiętać i na każdym kroku przypominać o demografii, o imigracji, o COVID-histerii, o Ukro-schizach, o cenzurze prewencyjnej, o prowokacjach służb, aresztach wydobywczych i politycznych zarzutach. Tylko po stłamszeniu łże-prawicowej gadziny i na jej truchle będą mogły odrodzić się środowiska ANT, które dla rzesz oszukanych, wykorzystanych i uczynionych obywatelami drugiej kategorii we własnym kraju Polaków zaproponują prosty, ale brzemienny w znaczenie przekaz, którego cały System boi się jak ognia: “Polska dla Polaków!”. Nie mogąc i nie chcąc konkurować z integralnie ideowymi środowiskami ANT, oderwana od koryt i targana wewnętrznymi konfliktami partia żoliborskiego geronta powinna zostać zepchnięta tam, gdzie jej miejsce: z powrotem do centrum, gdzie sczeźnie do reszty w konflikcie z równie skompromitowaną centrolewicą, odbetonowując tym samym polską scenę polityczną i odsuwając ryzyko umocnienia się duopolu partyjnego w ramach Systemu.
Nie miejmy jednak złudzeń ani wątpliwości: wiosenny wiatr z szeroko otwartego “okna Overtona” jeszcze nie przegnał stęchlizny spowijającej polską scenę polityczną. Oprócz dobrej pamięci i długich rąk musimy także mieć na tyle rozwagi, by działać w sposób metodyczny i przemyślany; ostentacyjnie przyjąć postawę ruchu obywatelskiego kierującego się pryncypiami non-violence, ważyć każde słowo, na bezpodstawne pomówienia, oskarżenia i próby kryminalizacji (o ten lub tamten “-yzm”…) zawsze odpowiadać agresywnie w ramach systemu prawnego i przede wszystkim: nigdy nie zostawiać swoich, nie odcinać się, nie dawać pokroić na łatwiejsze do skonsumowania kawałki.
11 listopada 2014 roku środowiska ANT pod flagami z symbolem ręki z mieczem, w wyniku nieprzewidzianego przecięcia tras przemarszów, skonfrontowały się z hucpą urządzoną przez “Gazetę Polską” pod Wawelem: wręczeniem Tomaszowi Sakiewiczowi medalu Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Spontaniczna blokada i kontra wobec haniebnej imprezy pisowców zakończyła się ich zakrzyczeniem, przerwaniem przemówień i pospieszną ewakuacją spod Krzyża Katyńskiego. Podobne akty ulicznej sztuki performatywnej powinny znowu odbywać się wszędzie tam, gdzie skompromitowana pipiprawica próbuje rościć sobie pretensje do polskiego patriotyzmu, przede wszystkim zaś: 11 listopada 2023 w Warszawie, by pokazać wyraźnie, iż środowiska ANT nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego z oportunistycznymi partyjniakami.
Chciałbym przy tym zapewnić Czytelników, iż tytułowa “deratyzacja” jest wyłącznie figurą retoryczną wynikającą z polskiego kodu kulturowego, pejoratywnie wartościującego szczura jako szkodnika. Zdaję sobie oczywiście sprawę, jak bardzo jest ona krzywdząca: od lat wiadomo bowiem, iż szczury zdolne są do zachowań empatycznych i altruistycznych wobec osobników tego samego gatunku, choćby gdy za zachowania te nie jest przewidziana żadna nagroda (Science, 9 grudnia 2011). Podobnych zachowań po ośmioletniej obserwacji ciężko doszukać się natomiast u przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy.
Autor: Konrad Jarosławski
Przeczytaj także:
J. Matysiak z USA: Czy w Gazie wybuchnie III wojna światowa?