Czym jeszcze zaskoczy nas Trump? Sprawdziliśmy "Biblię" konserwatystów i nie mamy dobrych wieści

natemat.pl 3 hours ago
Minął miesiąc od zaprzysiężenia Donalda Trumpa. A można mieć wrażenie, iż to już niemal rok albo jeszcze dłużej, takie mamy zderzenie z kompletnie innym porządkiem świata i rewolucyjnym chaosem. Część z jego szalonych pomysłów można było jednak przewidzieć, bo bardzo przypominają tezy zawarte w "Biblii" konserwatystów zwanej Projekt 2025. Kiedyś Trump się od niej odcinał i zarzekał, iż jej nie czytał. Dziś wydaje się, iż stała się jego głównym podręcznikiem. A zatem – co jeszcze tam zapisano? Czego jeszcze możemy się po Trumpie spodziewać? Zobaczcie.


"Trump 2.0 czy Projekt 2025?", "On czerpie bezpośrednio z podręcznika Projekt 2025" – to nagłówki amerykańskich mediów.

Przeciwko Projektowi 2025 w całej Ameryce od miesiąca realizowane są protesty. jeżeli słyszycie, iż Amerykanie wychodzą na ulice, bo nie podoba im się polityka Donalda Trumpa i Elona Muska, to w tle zawsze jest również Projekt 25.

W lutym były już dwie takie ogólnonarodowe akcje, w tym jedna w Dniu Prezydentów tydzień temu, gdy ludzie w różnych stanach skandowali: – Nie dla Projektu 2025!



CNN już w styczniu przeanalizował 53 rozporządzenia i inne działania Trumpa z pierwszego tygodnia jego urzędowania. I wyszło, iż 36 z nich przypominało zapisy z Projektu.

Przykład? Można je mnożyć.

Ostatnie działania Trumpa a Projekt 2025


Projekt 2025 suchej nitki nie zostawia na przykład na Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). W szerszym kontekście z bardzo prostym przekazem – jeżeli organizacja międzynarodowa jest dobra dla interesów USA, Ameryka powinna ją wspierać, a jeżeli nie, to nie. "Następna administracja musi położyć kres ślepemu wspieraniu organizacji międzynarodowych" – napisano.

O WHO jest tam taki fragment:


"Kiedy instytucje działają wbrew interesom USA, Stany Zjednoczone muszą być przygotowane na to, by podjąć odpowiednie kroki, z wycofaniem się włącznie. Oczywista porażka i korupcja w WHO w czasie pandemii Covid-19 to przykład zagrożenia, jakie organizacje międzynarodowe stanowią dla obywateli i interesów USA".

6 lutego Donald Trump zszokował świat i podjął decyzję o wycofaniu USA z WHO.

W Projekcie 2025 jest też m.in. mowa o wzmocnieniu granicy USA-Meksyk. O położeniu kresu nielegalnej imigracji. O renegocjacji umów handlowych – mieliśmy już burzę wokół Kanady i Meksyku. O cięciu funduszy na międzynarodową pomoc. O wycofaniu USA z porozumień paryskich, co Trump też już ogłosił. choćby o dwóch płciach, o czym mówił podczas zaprzysiężenia.

A także o tym, by zacieśniać współpracę z Grenlandią z racji na "jej bliskość geograficzną i jej rosnący potencjał handlowy i turystyczny". Pamiętamy, jaką burzę wywołała próba "opanowania" Grenlandii przez nowego prezydenta USA.

"Żadne z działań Trumpa nie powinno dziwić – niemal wszystkie zostały nakreślone w 2022 roku w planie o nazwie Projekt 2025", "Projekt 2025 znajduje się na szczycie listy rzeczy do zrobienia Trumpa" – punktuje amerykański politolog Zachary Albert w "The Conversation".

Stąd pytanie, czego jeszcze można spodziewać się po Trumpie, bazując wyłącznie na tym dokumencie?


Bo choćby ostatni pomysł, który przed weekendem zgłosił republikański senator Mike Lee, by wycofać USA z ONZ, też można odnosić do Projektu 2025. Czytamy, iż organizacje takie jak ONZ "należy zawsze rozumieć jako środek do osiągnięcia określonych celów, a nie jako cel sam w sobie". I podobnie, jak WHO, jeżeli działają wbrew interesom USA – można się z nich wycofać.

Czym jest Projekt 2025?


Przypomnijmy, Projekt 2025 to 900-stronicowy dokument przygotowany przez konserwatystów w 2023 roku. Wielkie dzieło Heritage Foundation – jednego z najbardziej prestiżowych, prawicowych think tanków w USA – za którym stoi ok. 400 przedstawicieli naukowców i ekspertów z ok. 100 organizacji.

Na tamten moment prezentowało krok po kroku ich plan na zmianę kraju po wyborach wygranych przez kandydata republikanów, by "uratować go przed radykalną lewicą". Od początku wzbudzające wielkie kontrowersje i oburzenie demokratów.

W 30 rozdziałach przedstawiono setki jasnych i konkretnych zaleceń dla Białego Domu, dla poszczególnych departamentów, dla Kongresu, agencji, komisji i zarządów. Zaznaczono, iż to tylko rekomendacja, sam Trump twierdził, iż nie ma z tym nic wspólnego.

Dalsza część artykułu poniżej:


Jednak dziś za dużo już widać podobieństw w tym, co robi i co tam jest zapisane. Wiadomo też, iż autorzy tego dokumentu są powiązani z Donaldem Trumpem. A on po przejęciu władzy, dał niektórym posady w nowej administracji. Jeden z nich to Russell Vough, który od dwóch tygodni kieruje potężnym biurem budżetowym Białego Domu, ale nazwisk związanych z Projekt 2025 wokół Trumpa jest dziś więcej.

Spójrzmy więc, o czym jeszcze jest mowa w Projekcie 2025. Zaczynając od polityki międzynarodowej.



Projekt 2025 o Rosji i Ukrainie


Jest tu inne ujęcie Rosji niż to, co w ostatnich dniach słyszymy z ust Donalda Trumpa. Czy może to sugerować, iż jego obecna putinowska narracja jest tylko grą? Albo, iż może faktycznie nie czytał tego dokumentu?

Rosja jest przedstawiona jako niebezpieczny reżim. A obraz sytuacji jest taki, iż Stany Zjednoczone oraz ich sojusznicy stoją w obliczu "realnych zagrożeń ze strony Rosji przez brutalną wojnę Władimira Putina w Ukrainie". Pojawia się określenie "nielegalna wojna Putina", jest informacja o rosyjskiej dezinformacji. A także o tym, iż Rosja rozbudowuje swój arsenał nuklearny i wykorzystuje zagrożenie nuklearne jako taktykę w wojnie z Ukrainą.

Zauważono jednak, iż wojna dzieli konserwatystów – jedni chcą wspierać Ukrainę, inni odmawiają wsparcia, bo "Ukraina nie jest członkiem NATO, jest jednym z najbardziej skorumpowanych państw w regionie" i to państwa Europy powinny ją wspierać. A jeszcze inni myślą tylko o interesie USA.

Ale czytamy też, iż niezależnie od punktu widzenia, "wszystkie strony są zgodne co do tego, iż inwazja Putina na Ukrainę jest niesprawiedliwa i iż naród ukraiński ma prawo do obrony swojej ojczyzny".

Projekt 2025 o Chinach


To wróg numer 1. "Chiny są totalitarnym wrogiem USA, a nie partnerem strategicznym lub uczciwym konkurentem" – czytamy. Należy zakończyć współpracę gospodarczą z Chinami, a nie obmyślać ją na nowo. Osłabić wpływy Chin na arenie międzynarodowej. Wzmocnić sojusze w Azji z krajami, które nie chcą chińskiej dominacji.

Zakazać TikToka (pierwszej próby już Ameryka doświadczyła), instytutów Konfucjusza i czegokolwiek, co sieje chińską propagandę. Również uniwersytety finansowane z Chin powinny stracić akredytacje i fundusze federalne.

Chiny to priorytet nr 1 dla planów obronnych USA. Główne zagrożenie dla interesów USA w XXI wieku. "Planowanie obronne USA powinno skupić się na Chinach, a w szczególności na skutecznej obronie Tajwanu" – czytamy.

Inne międzynarodowe zagrożenia dla USA


To Korea Płn., Iran, Bliski Wschód oraz terroryzm. Konserwatyści sugerują, iż w obliczu różnych zagrożeń sojusznicy USA powinni zintensyfikować działania, zwiększyć wydatki na obronę, zwiększyć zdolność produkcyjną. "Niektórzy przyłączą się do Stanów Zjednoczonych w walce z Chinami w Azji, inni przejmą większą rolę w radzeniu sobie z zagrożeniem ze strony Rosji w Europie, w Iranie, na Bliskim Wschodzie i w Korei Północnej" – wskazuje Projekt.

Nacisk na ochronę interesów USA jest tu ogromny.

Spójrzmy na taki fragment. Dotyczy Arktyki i NATO. Autorzy piszą, iż dzięki Alasce USA są państwem arktycznym, interesy USA są tu ogromne. I iż kolejna administracja USA (czyli dziś Trump), powinna przyjąć pogląd, iż NATO po części jest sojuszem arktycznym. Bo każdy naród arktyczny z wyjątkiem Rosji to członek NATO. Dlatego sojusz powinien przyjąć strategię arktyczną na wypadek działań Rosji w tym regionie.

Główne założenia konserwatystów to jednak amerykański izolacjonizm. Projekt zakłada m.in. zmniejszenie zaangażowania wojskowego Ameryki za granicą.

W dokumencie jest mowa o redukcji sił USA w Europie i o ograniczeniu zaangażowania USA w konflikty międzynarodowe.

Ale też o potrzebie modernizacji oraz rozbudowy amerykańskiego arsenału nuklearnego tak, aby był w stanie odstraszyć jednocześnie Rosję i Chiny. To jednak Chiny wręcz zmuszają USA do tego, by pierwszy raz w swojej historii nauczyć się, jak nuklearnie odstraszać jednocześnie dwa kraje: Rosję i Chiny.

W dokumencie pojawia się też sugestia, by Ameryka porzuciła dotychczasową politykę "braku obrony ojczyzny przed rosyjskimi i chińskimi rakietami balistycznymi". I iż powinna wzmocnić ją "w miarę wzrostu zagrożenia rakietowego ze strony Rosji i Chin".

Projekt zakłada też m.in. rozbudowę armii amerykańskiej: "Zwiększyć budżet armii, aby pozostać dominującą potęgą lądową świata".

Projekt 2025 o budowaniu potęgi Ameryki


USA powinny dominować na globalnym rynku energetycznym. Ożywiłoby to amerykański sektor przemysłowy i produkcyjny. Pomogłoby tworzyć potężne sojusze z gwałtownie rozwijającymi się krajami Afryki. I zapewniło USA "siłę nacisku, by przeciwstawić się chińskim ambicjom w Ameryce Południowej i na Pacyfiku".

Hasło "Unia Europejska" pojawia się w 900-stronicowym dokumencie tylko 17 razy, a "Europa" ponad 70, głównie w kontekście handlowym. Dla porównania, odniesień do Chin jest blisko 500.

Co może czekać samą Amerykę


Centralizacja władzy wykonawczej. Wzmocnienie uprawnień prezydenta i umożliwienie mu większej kontroli nad administracją federalną. A także w ogóle reorganizacja organizacji federalnych. Podporządkowany prezydentowi miałby być m.in. Departament Sprawiedliwości.

Jeśli Trump będzie korzystał z Projektu 2025, Amerykę czeka też reforma edukacji, łącznie z możliwym rozwiązaniem Departamentu Edukacji. Autorzy zalecają m.in. ograniczenie roli państwa w finansowaniu publicznych szkół oraz wprowadzenie zmian w programach nauczania. Jest też mowa zwiększeniu roli rodziców i wsparcie dla edukacji prywatnej.

Amerykę mogą czekać też dalsze restrykcje dotyczące aborcji. I cała konserwatywna rewolucja z ograniczaniem praw mniejszości, skierowana przeciwko seksualizacji dzieci i "genderowej ideologii", w obronie konserwatywnych wartości, bo takie hasła też padają w Projekcie 2025.

Read Entire Article