W dniach 22-24 sierpnia w południowoafrykańskim Johannesburgu odbył się 15 już szczyt międzynarodowej grupy BRICS. Spotkania realizowane są co roku, ale to wydaje się przełomowe. Po raz pierwszy od założenia organizacji do paktu zaproszono więcej niż jedno państwo. Według sygnatariuszy ma to być sposób na przeciwstawienie się Zachodowi i wzrost znaczenia państw globalnego Południa i Wschodu.
Pierwsze forum BRICS odbyło się w 2009 roku. Nazwa pochodzi od pierwszych liter państw członkowskich, a są to Brazylia, Rosja, Indie, Chiny oraz od 2011 roku Republika Południowej Afryki (South Africa). Za główne cele BRICS stawia sobie stworzenie nowego systemu walutowego, zwiększenie roli państw rozwijających się w światowych instytucjach oraz zreformowanie ONZ. Głównym polem współpracy w ramach BRICS są sprawy ekonomiczne. Każde państwo ma inaczej zbudowaną gospodarkę, która ma wzmacniać samą grupę. W ramach paktu istnieje także fakcja RIC stanowiąca największy potencjał militarny całej grupy.
Pierwsze takie rozszerzenie
Na szczycie w Johannesburgu doszło do podjęcia bezprecedensowej jak dotąd decyzji. Do organizacji zaproszono sześć nowych państw z czterdziestu, które ubiegało się o dołączenie do grupy. Są to Arabia Saudyjska, Argentyna, Egipt, Etiopia, Iran oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Co oznacza włączenie tych państw do organizacji? Przede wszystkim BRICS będzie w stanie bardzo mocno rozszerzyć swoje wpływy, jeżeli chodzi o rynek ropy naftowej. Zarówno Arabia Saudyjska, jak i Zjednoczone Emiraty Arabskie to potentaci w wydobyciu tego surowca. Możliwe jest więc, iż kraje członkowskie zyskają nowe możliwości jego dystrybucji. Co więcej, Saudyjczycy są najważniejszym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w regionie Bliskiego Wschodu. Włączenie ich do BRICS z pewnością bardzo cieszy Chiny, które od wielu lat starają się przełamać amerykańską dominację na tym terytorium. Znaczącą kwestią jest również dołączenie do grupy Iranu, który od lat jest ograniczany przez amerykańskie i ONZ-owskie regulacje, związane głównie z użytkowaniem i produkcją bomby atomowej. Dla islamskiej republiki rodzi się więc szansa na uzyskanie większej niezależności przy pomocy państw globalnego Południa.
Rozszerzenie paktu nie przeszło jednak bez zgrzytów. Do dodania nowych państw dążyła przede wszystkim Rosja, która potrzebuje sojuszników w wojnie z Ukrainą oraz szuka możliwości omijania sankcji. Chiny liczyły na wsparcie w rywalizacji z USA. Bardziej powściągliwą opinię wyrażała natomiast Brazylia, która obawia się utraty swoich wpływów w regionie i poza nim. Najprzychylniej patrzyła w kierunku swojego sąsiada – Argentyny. Również Indie domagały się skonkretyzowania zasad i dojścia do konsensusu, aby dokonać rozszerzenia BRICS.
Pekin na czele
Niewątpliwie na poszerzeniu sojuszu najbardziej skorzystało Państwo Środka. Już teraz Chiny są graczem w wielu działaniach na terenie Globalnego Południa. Zaangażowanie w konflikty w Jemenie i Sudanie oraz gotowość do mediacji pomiędzy Rosją a Ukrainą, to tylko niektóre z inicjatyw tego azjatyckiego państwa. Kolejnym punktem zaczepienia dla Chin może się okazać Etiopia, która w ostatnim czasie prowadziła wojnę domową w regionie Tigray. Jej starty finansowe może pokryć właśnie Pekin we współpracy z Dubajem, który był choćby bezpośrednio zaangażowany w działania zbrojne. Etiopia ponadto negocjuje pakiet pożyczkowy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a wsparcie BRICS może polepszyć jej notowania. Oprócz spotkań ze stałymi partnerami, przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej spotkał się w Johannesburgu z prezydentem Kuby, Miguelem Diaz-Canelem. To kolejne uderzenie w administrację w Waszyngtonie, która wciąż przegrywa w walce o polepszenie relacji z Hawaną. Chiny za to obiecują Kubańczykom wsparcie w batalii z „zagraniczną ingerencją godzącą w suwerenność kraju”.
Utrata zaufania do Zachodu
Eksperci zwracają uwagę, iż poszerzenie BRICS jest rezultatem stopniowej utraty zaufania państw globalnego Południa do państw Zachodu. Szef Europejskiego Banku Inwestycyjnego, Werner Hoyer, ostrzega, iż jeżeli Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska nie zdywersyfikują swoich działań dotyczących wsparcia biedniejszych krajów, może to doprowadzić do odpływania kolejnych państw „Południa” do takich organizacji jak BRICS albo do załamania dolara jako waluty przeważającej w światowym handlu. Rozmawiano już o tym na ostatnim szczycie. Władimir Putin wskazywał, iż „proces dedolaryzacji już trwa”, a prezydent RPA, Cyril Ramaphosa, mówił, iż „muszą odbyć się dyskusje na ten temat, szczególnie wśród naszych ministrów finansów”. Zaniepokojenie działaniami BRICS wyraził także sekretarz generalny ONZ, António Guterres:
– Dzisiejsze globalne struktury zarządzania są odzwierciedleniem świata wczorajszego. Powstały w dużej mierze po drugiej wojnie światowej, kiedy wieloma krajami afrykańskimi przez cały czas rządziły potęgi kolonialne. Te kraje nie były dopuszczane do stołu rozmów – komentuje Portugalczyk. Ponadto na szczycie pojawił się też temat jednej wspólnej waluty dla wszystkich członków BRICS, pomimo iż nie figurował on w oficjalnej rozpisce obrad. Koncepcję tę szczególnie forsował prezydent Brazylii, Lula da Silva i pomimo początkowej niechęci partnerów udało mu się coś w tej sprawie zdziałać – trochę ponad dwa tygodnie po szczycie w RPA, dyrektor Departamentu Współpracy Gospodarczej MSZ Rosji mówił w TV BRICS, cytowany przez agencję TASS, iż jest pewien, iż finalnie wspólna waluta stanie się rzeczywistością, choć droga do tego celu „nie jest ani szybka, ani łatwa”. Kwestią sporną wydaje się też to, która waluta miałaby zostać tą dominującą. Rubel, juan czy rupia. Wszystkie państwa mają swoje argumenty w tej sprawie.
Prawdziwa potęga liczb
Jeśli spojrzeć na statystyki poszerzonej grupy BRICS, to prezentuje się to bardzo imponująco. W grupie znajduje się w tej chwili 46% ludności świata, 29% lokalnego PKB, 43% produkcji ropy naftowej i 25% globalnego eksportu.
– Współpracujmy ze sobą, by napisać nowy rozdział solidarności i współdziałania na rzecz rozwoju pomiędzy rynkami wschodzącymi i krajami rozwijającymi się – mówił na szczycie w Johannesburgu prezydent Chin, Xi Jinping. Należy zauważyć, jak potężne są gospodarki poszczególnych państwa w ramach BRICS. Chiny to pierwsza gospodarka świata, biorąc pod uwagę siłę nabywczą, Indie powoli zbliżają się do czwartego miejsca. Rosja jest największym powierzchniowo krajem świata, Brazylia największą gospodarką Ameryki Łacińskiej, a RPA najbogatszym państwem Czarnego Lądu.
BRICS a wojna w Ukrainie
Na szczycie w Johannesburgu nie mogło zabraknąć tematu wojny w Ukrainie. Co interesujące Władimir Putin uczestniczył w spotkaniu zdalnie, ponieważ RPA respektuje wyrok Międzynarodowego Trybunału Karnego, który parę miesięcy temu wydał za prezydentem Rosji list gończy za wywożenie ukraińskich dzieci do Rosji. Putin jak to ma w zwyczaju oskarżał o konflikt w Ukrainie Zachód, mówiąc o bezprawnym zamachu stanu: – Najpierw z pomocą państw Zachodu, niekonstytucyjny zamach stanu został przeprowadzony w tym kraju [w Ukrainie], a potem rozpętano wojnę przeciw ludziom, którzy nie zgadzali się z tym zamachem – stwierdził prezydent Rosji. Przedstawiciele państw BRICS wyrazili jedynie swoje poparcie dla działań mających na celu jak najszybsze zakończenie konfliktu za naszą wschodnią granicą.
Poszerzenie organizacji takiej jak BRICS pokazuje, iż w najbliższych latach będziemy mieli do czynienia ze zwiększoną polaryzacją między Zachodem a krajami Wschodu i Południa. BRICS powinien mieć duży wpływ na zasady panujące na naszym globie. Czas pokaże, kto mocniej przeciągnie linę dominacji na swoją stronę.
Filip STACHOWICZ