Prokurator generalny Waldemar Żurek wystąpił do Parlamentu Europejskiego z wnioskiem o uchylenie liderowi Konfederacji Korony Polskiej immunitetu w związku z wypowiedziami, które jego zdaniem publicznie podważały zbrodnie dokonywane w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz.
Braun zareagował na sprawę w swoim stylu: ostro, z dystansem, podważając intencje prokuratury.
— Mnie to ani ziębi, ani grzeje — skwitował.
Podczas konferencji prasowej w Gdańsku Braun odniósł się do wniosku prokuratora w sposób lekceważący i prowokacyjny.
— Nie nadążam już za tymi wnioskami, których ilość już chyba co tydzień się zwiększa — ironizował.
Jego zdaniem to nie sprawa prawna, ale kolejna odsłona walki o kontrolę nad przestrzenią publiczną w Polsce.
— Rozstrzyga się ta kwestia, czy polskim życiem publicznym będą zarządzać zewnętrzni kuratorzy decydujący o tym, co jest prawdą w historii i w polityce — stwierdził.
Sprawa dotyczy dwóch konkretnych wypowiedzi z lipca: pierwszej z 10 lipca na antenie Radia Wnet oraz drugiej z 14 lipca w podcaście „Jan Pospieszalski rozmawia” na YouTube. W obu przypadkach Braun wypowiadał się nt. komór gazowych jako narzędzia masowego ludobójstwa w Auschwitz. Wypowiedzi te spotkały się z ostrą reakcją polityków, duchownych oraz Instytutu Pamięci Narodowej, który jednoznacznie potępił próbę zakłamywania historii Holocaustu.
Prokurator generalny Waldemar Żurek skierował wniosek do Parlamentu Europejskiego, prosząc o zgodę na uchylenie immunitetu europosłowi Braunowi, co jest konieczne do postawienia go w stan oskarżenia. Braun wyraził lekceważenie wobec tej procedury i zasugerował, iż ma ona charakter polityczny.
— Ile jeszcze wniosków wysmaży ta prokuratura? — pytał, dodając: — Chętnie będę głosił prawdę tak jak do tej pory, czy w parlamentach, czy w sądach.
W swoich wypowiedziach Braun nie ograniczał się do krytyki prokuratury. Przedstawił swoją sytuację jako element większego spisku.
— Mam być przed sądem postawiony, osądzony, jak rozumiem, przykładnie ukarany, właśnie jako przykład dla innych, żeby nie ważyli się zadawać niewygodnych pytań i żeby nie angażowali się w dociekania nielicencjonowane przez Żydów, Ukraińców, Anglosasów i służalczy rząd w Warszawie — mówił.
Braun próbuje legitymizować swoje działania, powołując się na konstytucję i prawo do wolności słowa.
— Przyjmuję cywilizowane zasady konstytucyjne, wolność słowa, prawo do dociekań, badań historycznych i prawo do publikowania wyników, wniosków z tych badań — powiedział.
Jak zaznaczył, konstytucja gwarantuje mu to prawo i czeka na reakcję wymiaru sprawiedliwości.
— Jestem ciekaw, jak się za to zabiorą prokuratorzy, jak do tego podejmą sędziowie — dodał.
Nie obyło się bez personalnych uwag pod adresem prokuratora generalnego.
— Prokurator Żurek, moim zdaniem, a także inni uczestnicy życia publicznego (…) dopuszczają się, jak sądzę, deliktu polegającego na wywieraniu politycznego nacisku na niezależną przecież w teorii prokuraturę — mówił Braun.
Jednocześnie zapewnił, iż nie zamierza się uchylać od odpowiedzialności proceduralnej.
— Stawię się na każde wezwanie i złożę wyjaśnienia — zadeklarował.
Z prawnego punktu widzenia wypowiedzi Brauna mogą stanowić naruszenie artykułu 55 ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, który penalizuje publiczne zaprzeczanie zbrodniom popełnionym przez nazistów i komunistów, a także innym zbrodniom przeciwko ludzkości. Przepis ten wielokrotnie był krytykowany przez środowiska wolnościowe za potencjalne ograniczanie wolności słowa, choć jego zwolennicy podkreślają, iż służy on ochronie pamięci historycznej i zapobieganiu relatywizacji zbrodni totalitarnych.
Decyzja w sprawie immunitetu leży teraz po stronie Parlamentu Europejskiego. Zanim zostanie podjęta, sprawą zajmie się komisja prawna, która oceni, czy wniosek ma uzasadnienie prawne i czy nie narusza zasady ochrony przed politycznym prześladowaniem. Dopiero potem europosłowie zdecydują większością głosów, czy immunitet Brauna zostanie uchylony.
Bez względu na wynik głosowania, sprawa już teraz stała się symbolem napięcia między wolnością słowa a odpowiedzialnością za słowo. Braun twierdzi, iż walczy o prawo do prowadzenia niezależnych badań i stawiania pytań. Jego przeciwnicy odpowiadają, iż podważa jedno z najważniejszych i najlepiej udokumentowanych wydarzeń w historii XX wieku, co stanowi przekroczenie dopuszczalnych granic debaty.