Z punktu widzenia Antysystemu wartość posiada chrześcijański radykalizm, „szaleństwo chrześcijan”, pragnących esencjonalnej przemiany świata w duchu Bożym. Duchu INTER-nacjonalistycznym, wspólnotowym, anty-egoistycznym, „z pewną dozą panteizmu”. Coś jak u Henriego de Lubaca czy Teilharda de Chardina. Widzących człowieka jako kontynuatora dzieła Boskiego stworzenia – tak więc widzących jego powołanie jako aktywistyczne, rewolucyjne, spirytualistyczne, bezinteresowne, „idealistyczne”, czynne. (na tym gruncie pojawiały się próby pożenienia katolicyzmu z faszyzmem, chrześcijanstwa z bolszewizmem etc.)
Z punktu widzenia tradycjonalizmu, niewątpliwa laicyzacja liturgii i obrzędowości katolickiej we współczesnym katolicyzmie to coś, co należy oceniać negatywnie. Podnoszenie jednak przez modernizm katolicki elementów aktywistycznych, antykołtuńskich, radykalnych – u różnych Charlesów Pequi i im podobnych – zasługuje na pozytywną ocenę; jest w tym zawarty pewien czynnik „męski”, twórczy, „alchemiczny”, można by powiedzieć.
Problemem katolickiego modernizmu stało się jego uformowanie w indywidualistycznym środowisku cywilizacyjnym Europy Zachodniej. Z tego powodu został on zatruty i zniekształcony relatywizmem. Gdy katolicki modernizm rozwijał się w krajach nieliberalnych (Pax w PRL, Ameryka Łacińska), formował się nie jako relatywistyczny subiektywizm jednostki, tylko jako wyrażany językiem wspólnotowości ontologiczny realizm. Taki, rozumiany adekwatnie ontologiczny realizm implikuje zresztą również sakralność obrządku i całej strony „rytualnej”.
Żeby to wszystko ze sobą posklejać, to Antysystem powinien dostrzegać potencjał modernizmu katolickiego. Zawarty w nim potencjał duchowej rewolucji antyfilisterskiej i antysystemowej. Potencjał ANTYLIBERALNEJ INTERPRETACJI II Soboru Watykańskiego. Myślę, iż zadatki do tego istniały w polskim Paxie i w Ameryce Łacińskiej.
Tak więc, w odniesieniu do katolicyzmu: II Sobór Watykański – TAK, modernizm katolicki – TAK, ale nie w interpretacji zachodniej – indywidualistycznej, relatywistycznej, subiektywistycznej, ale w interpretacji „tellurokratycznej”: ontologicznie realistycznej, ludowej, rewolucyjnej, „męskiej”, aktywistycznej. Imieniem antysystemowego katolicyzmu, czy też katolickiego segmentu Antysystemu, jest CHRZEŚCIJAŃSKA REWOLUCJA – katolicyzm radykalny, bezkompromisowy, męsko-tworzycielski, „bezgraniczny i czerwony”. Idea spirytualistycznej esencjonalnej przemiany świata. Przy uznaniu „wieloświatopoglądowości” , oczywiście – jak nasz rodzimy klasyk nas uczył.
Antysystem jest po stronie modernizmu katolickiego i II Soboru Watykańskiego – odczytywanych jednak przez pryzmat antyliberalny, wspólnotowy, ludowy. No i, oczywiście, z zachowaniem treści sakralnych (niekoniecznie w formach „trydenckich” – może np. „amazońskich”) – „katolicyzm – tak, ale ani kropli nie wolno nam uronić!”, jak powiedział niegdyś Brzozowski.
Ronald Lasecki