Wiara nie powinna być redukowana do zwykłego doświadczenia o nieokreślonym, ale skończonym i na ogół krótkim czasie trwania. Nie przeszkadza to jednak w korzystaniu z osobistego doświadczenia w jego najszerszym znaczeniu, w oparciu o skromne powołanie do apostolstwa, które posiadamy my, świeccy.
Jest to kwestia różnorodnych okoliczności. Nie ogranicza się do jednego wzorca, ale do bardzo konkretnego celu i przeznaczenia. Musimy wziąć pod uwagę, iż istnieje wiele ścieżek zbliżania się do Boga, pojmowanego jako ostateczny cel, w ramach wolności spotkania udzielonej nam przez stworzenie.
Dlatego omówię kwestię dotyczącą patrona Hiszpanii i starego chrześcijańskiego królestwa Galicji: Jakuba Większego, który podjął pierwsze wysiłki kaznodziejskie na galicyjskich terytoriach Półwyspu Iberyjskiego i był wzywany podczas rekonkwisty przeciwko uciskowi, przeciwko islamowi.
Nie odnoszę się do jego święta jako takiego, obchodzonego kilka dni temu. Chodzi raczej o coś, co, biorąc pod uwagę zainteresowanie odnalezieniem grobu Apostoła, przyczyniło się do rozwoju nowych szlaków, społeczności i firm, pod początkowym pretekstem pielgrzymowania.
Mówimy o tych pielgrzymkach, pod różnymi szlakami i odgałęzieniami, znanymi jako Camino de Santiago, które poprzez pokutę, poświęcenie i refleksję służą jako przypomnienie związków między chrześcijaństwem a judaizmem.
Rzecz w tym, iż autorowi tych skromnych słów udało się niedawno dotrzeć pieszo do Plaza del Obradoiro w Composteli. To znaczy nie jako krótki spacer, ale ze znaczną liczbą kilometrów za sobą.
Można powiedzieć, iż „przeszedł Camino” (choć nie w całości, biorąc pod uwagę rozległą sieć mapy jakobińskiej). Konkretnie chodzi o pozostałe odcinki Drogi Francuskiej, zaczynając od miasta Sarria w Lugo (łącznie sto piętnaście kilometrów pieszo).
Nie wiadomo, co przyniosą przyszłe doświadczenia. Wszystko pozostawiamy w rękach Ducha Świętego, któremu zawdzięczamy to, co będzie osobistym doświadczeniem naznaczającym Rok Pański 2024. Istnieją jednak ogólne uwagi, które można wysnuć z tego z doświadczeń związanych zp ielgrzymką.
Uniwersalność i różnorodne wzorce
Należy zrozumieć, iż uniwersalność jest nieodłączna od koncepcji katolicyzmu. Nie ma to nic wspólnego z tymi założeniami, zgodnie z którymi ktoś byłby „obywatelem świata”.
Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, stworzonymi na Jego obraz i podobieństwo, co nie oznacza, iż musimy myśleć i działać jednakowo. Równość w godności to jedno, a nienaturalny pretekst egalitaryzmu, który nie szanuje żadnego rodzaju godności, to drugie.
Wiemy również, iż jest całkowicie niemożliwe, aby ludzkie działanie podlegało jednemu wspólnemu wzorcowi. Co ta cała filozoficzno-teoretyczna synteza ma wspólnego ze zwykłą pielgrzymką, podczas której, samotnie lub w towarzystwie, wchodzimy w kontakt z naturą i środowiskiem wiejskim?
Podczas spaceru, we własnym tempie, samotnie, można spotkać wielu ludzi. Można by powiedzieć, iż to to samo, co dzieje się na głównych arteriach każdej metropolii. To prawda, ale równie prawdziwe jest to, iż w wielu hostelach i zajazdach można było znaleźć obce symbole (flagi, banknoty, pocztówki…).
Jednak w przeciwieństwie do tego, co dzieje się w innych, bardziej codziennych, dynamicznych środowiskach, tutaj wszyscy mieli ten sam fizyczny cel: dotrzeć pieszo, mając za sobą długie kilometry, do grobu Apostoła. Nie oznacza to jednak, iż wszyscy myśleli o tym samym.
Siła i obowiązek odbywania tych podróży we własnym tempie to nie tylko kwestia unikania złych rozproszeń i ułatwiania wewnętrznej refleksji, co może być również korzystne w niektórych rodzajach rekolekcji i seminariów życia duchowego.
Możliwość wspomniana w poprzednim akapicie jest również dowodem na to, iż cele nie zawsze są takie same, choćby jeżeli mogą kierować się pewną duchową świadomością lub uznaniem Boga. Każda osoba ma swoje własne uzasadnienie, które może być uprawnione (może istnieć motyw nadziei w obliczu przeciwności zdrowotnych lub społecznych).
Nie sugeruje to, iż należy dawać okazje do kuszenia i niepokojenia przez złe duchy. Nie umniejsza to jednak nadziei, ponieważ zdarzają się sytuacje, w których nieświadomie, w późniejszym czasie, mogą wystąpić wydarzenia, które na przykład pomogą człowiekowi swobodnie zbliżyć się do Boga.
Wysiłek fizyczny
Sprawa pielgrzymki łączy różne zdrowe wrażliwości, które istnieją w wierze katolickiej. Na przykład dychotomia między ascetami i mistykami. Różnią się one samodyscypliną, umartwieniami i innymi wyrzeczeniami.
Nie można jednak zaprzeczyć, iż duchowa pielgrzymka daleka jest od bycia trasą samochodową, która zaspokaja zamiłowanie do jazdy lub zwykłe potencjalne pragnienie turystyczne. Pielgrzymka wymaga chodzenia i podejmowania pewnego wysiłku fizycznego, aż do osiągnięcia duchowego punktu odniesienia, który jest ostatecznym celem.
Dlatego twierdzę, iż bardziej wykonalne jest czerpanie korzyści z psychicznych, refleksyjnych i duchowych efektów pielgrzymki poprzez ćwiczenia nóg i stóp na różnych terenach przez dłuższy czas… Można powiedzieć, iż wysiłek fizyczny (rozsądny, nie jakieś samookaleczanie) jest małą odpowiedzialną ofiarą, która może być adekwatnym odzwierciedleniem duchowego poświęcenia.
Powiedziawszy to wszystko, można stwierdzić, iż choćby dzisiaj doświadczenie pielgrzymki może być źródłem wartości. Co więcej, w obliczu obecnych faz procesów rewolucyjnych, z rosnącą cenzurą i zastraszaniem, świadome pielgrzymowanie może być aktem heroicznym, zdrowym buntem.
Ángel Manuel García Carmona