W młodości największe emocje wywoływały we mnie filmy wojenne. Filmy upamiętniające hitlerowską okupację w Polsce. Obrzydzenie we mnie wywoływały twarze hitlerowskich tajniaków z Kripo, jednej ze służb policyjnych w III Rzeszy oraz obecnej na terenach okupowanych, na terenie Generalnego Gubernatorstwa, które obejmowało centralną i południową Polskę.
W Kripo przeważnie służyli etniczni Niemcy lub folksdojcze posługujący się poprawnie językiem polskim.
Déjà vu
Filmowi tajniacy z Kripo byli to przeważnie około 40-letni, rudawi mężczyźni, tak zwani świńscy blondyni, w okularach, o charakterystycznym, lekko astmatycznym głosie, powodowanym być może przez polipy w przegrodach nosowych danego delikwenta. Ubrani byli w ciemne garnitury. Po wewnętrznej (z reguły lewej) stronie klapy marynarki mieli wpięte odznaki Kriminalpolizei, które okazywali w chwili zatrzymywania danej osoby.
Z uwagi na moje bardziej niż dojrzałe doświadczenia życiowe charakterystyczne dla osób w moim wieku, mając jednocześnie stosunkowo dobrą pamięć, widząc czyjąś twarz – ulegam automatycznie pewnym niezależnym ode mnie skojarzeniom. Jest to silniejsze od mojej woli w danej chwili… Jest to coś takiego, jak gdyby to było déjà vu.
Gumiś o kamiennej twarzy
Oczywiście, skojarzenia obejmują przede wszystkim ludzi, których widziałem w moim życiu, z którymi miałem bezpośredni, realny kontakt. Często też te automatycznie nasuwające się skojarzenia, te obrazy ludzkich twarzy, pochodzą z zapamiętanych scen z obejrzanych w mojej młodości filmów wojennych. To przykładowo, chociażby znakomity film Wolne miasto (1958) w reżyserii Stanisława Różewicza.
Prezentacje na YouTube w dobrej, wysokiej rozdzielczości pozwalają na dokładne przyjrzenie się danej osobie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem pewnego Gumisia – świńskiego blondyna w okularach i ciemnym garniaku, ze świętego miasta w południowej Polsce, zadrżałem! Ta jego niemiecka perfekcyjność, ten charakterystyczny, lekko astmatyczny głos. Ta zawsze kamienna, poważna – służbowa twarz! Ten oficerski sznyt!
Polityczne prześladowania
Przez wiele miesięcy odganiałem koszmar przykrych skojarzeń. Ponownie koszmar powrócił, jak ten egzotyczny facecjonista z miedzianym czołem, wypowiadał swoje elukubracje na temat doktora politologii pana Mateusza Piskorskiego – byłego więźnia politycznego. Inkryminując mu podpisanie lojalki ABW, która rzekomo pozwoliła na opuszczenie – wyjście na wolność – po blisko trzech latach pobytu w areszcie wydobywczym.
Tak się akurat składa, iż byłem jednym z wielu sygnatariuszy pisma kierowanego z Paryża do stosownego organu afiliowanego przy ONZ w sprawie bezprawnego przetrzymywania pana Mateusza Piskorskiego w polskim areszcie wydobywczym… Pamiętam, jak w zagranicznych mediach, krótko po przekazaniu tego dokumentu adresatowi w ONZ, w światowych mediach, pan Mateusz Piskorski wymieniany był jednym tchem z Julianem Assange’m… Jako ofiara prześladowania politycznego w Polsce.
Niebezpieczna wiedza i inicjatywy
Natomiast co do faktycznych przyczyn wtrącenia pana doktora Mateusza Piskorskiego do aresztu wydobywczego; była to jego wiedza, którą posiadł będąc posłem na Sejm RP, jednocześnie będąc doradcą premiera ś.p. Andrzeja Leppera. Chodzi między innymi o wyśmiewaną sprawę „talibów w Klewkach”. Sprawa ta okazała się prawdziwą. Chodziło o tajne więzienie CIA na terenie Polski, w którym torturowano ludzi. Druga istotna sprawa to uczestnictwo pana Mateusza w pewnej komisji referendalnej na Wschodzie. Trzecia to próba założenia partii politycznej… Ponadto przyszły udział w proteście w związku z mającą się odbyć konferencją w Warszawie skierowaną przeciwko Iranowi. Tego już było za dużo „przyjaciołom” zza Wielkiej Wody, więc wydali stosowne polecenie…
Dzban z orderami od PiSu
Należy zadać sobie wysokiej jakości pytanie: czy ten pusty dzban, odznaczany i hołubiony przez PiS nie wiedział o tym? Wątpię.
Różnica pomiędzy pewnym popularnym polskim jasnowidzem z północy Polski, a Gumisiem ze świętego miasta w południowej Polsce między innymi polega na tym, iż ten pierwszy jest miłym, ciepłym człowiekiem, który nikomu nie wadzi, nie insynuuje i nie oczernia, nie próbuje nikogo niszczyć. Szanuje ludzi i jest za to lubiany. Ma na YouTube średnio od 100 000 do 150 000 i więcej wejść. Natomiast ten drugi, epatujący tanimi sensacjami – zaledwie parę tysięcy…
Eugeniusz Zinkiewicz