– Zwróciliśmy się do nich z prośbą o ochronę magazynów gazu, od których ten kraj jest uzależniony, ponieważ nie mamy odpowiedniej liczby systemów obrony powietrznej. A co robią Polacy? Czy zestrzeliwują? Nie – narzekał.
Do zarzutów podczas spotkania z dziennikarzami odniósł się szef MSZ Radosław Sikorski: – Wśród państw pomagających Ukrainie, jeżeli wziąć pod uwagę pomoc wojskową, finansową, gospodarczą, humanitarną oraz pomoc dla uchodźców ukraińskich, to w proporcji do PKB Polska zrobiła dla Ukrainy więcej niż jakikolwiek inny kraj (…). W Ukrainie jest prawie 300 naszych czołgów, mnóstwo ciężkiego sprzętu, także samoloty. Staramy się pomóc, ale też jesteśmy krajem frontowym. Nam też Rosja grozi i nie wszystko jest możliwe – mówił.
– Polska przekazała tyle sprzętu wojskowego Ukrainie, ile było możliwe – granicą są jednak zdolności obronne i bezpieczeństwo Polski. Decyzja o zestrzeliwaniu rakiet jest zawsze odpowiedzią całego NATO, nie jednego państwa. Dziś takiej decyzji Sojuszu nie ma – na krytykę błyskawicznie zareagował szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz (x.com/KosiniakKamysz)
– Bądźcie, proszę, wyrozumiali wobec Pana Prezydenta i jego dziwnych, agresywnych wypowiedzi. Wy też na jego miejscu bylibyście coraz bardziej zdenerwowani – odniósł się krótko Donald Tusk (x.com/donaldtusk).
– Moim zdaniem obecna władza w Kijowie traci grunt pod nogami i traci też racjonalną ocenę (…). Połajanki, którymi pan prezydent Zełenski obdarza Polaków, Amerykanów i cały Zachód, są coraz częstsze i brzmią coraz bardziej rozpaczliwie. Ja się temu nie dziwię ani nie gorszę, ponieważ powinniśmy być mądrzejszym partnerem. Trzeba zrozumieć ich sytuację, ale mam wrażenie, iż Kijów się zaplątał w pewnego rodzaju małostkowość, która w żaden sposób nie polepsza ich sytuacji strategicznej, a ta się pogarsza z dnia na dzień – mówił na antenie TVN24 Bartłomiej Sienkiewicz.
– Dlaczego Zełenski swoimi werbalnymi atakami na Polskę robi wszystko, aby zaszkodzić i tak napiętym już i trudnym relacjom polsko-ukraińskim? Nie wiem. Może dlatego, iż pozostaje produktem swojej oligarchicznej formacji, postacią przypadkową, showmanem postawionym przed nagłą szansą na historyczną wielkość, którą początkowo uniósł, a potem brzemię okazało się zbyt ciężkie. Może dlatego, iż ukraińska polityka zagraniczna w swej metodzie i stylu pozostaje sowiecka, gromykowska jak cały ukraiński aparat państwowy, poza tymi nielicznymi obszarami, nad którymi nadzór przejęli Amerykanie. Może po prostu uznał, iż od Polski dostał już wszystko, co mógł dostać, nie dając w zamian nic (a dostał bardzo wiele, za co nikt ze strony polskiej niczego, niestety, nie żądał), może dlatego, iż na froncie jest coraz gorzej i rojenia o militarnym odzyskaniu granic sprzed 2014 są rojeniami właśnie, niczym innym? Może miota się, atakując werbalnie już wszystkich, od Amerykanów po Polaków, bo mentalnie ulokował sam siebie gdzieś między Mahatmą Gandhim a Winstonem Churchillem i sam myśli o sobie nie jak o prezydencie toczącego wojnę kraju, ale jak o Postaci Historycznej? Mówiąc delikatnie i krótko, nie budzi we mnie przesadnego entuzjazmu ani on, ani cała jego administracja (…) – skomentował Szczepan Twardoch (x.com/sz_twardoch).
– Panie Zełenski, niech pan zacznie szukać kasy na samoloty w kieszeniach oligarchów ziemskich i gazowych. Są w Monako. Świetnie się bawią. I nie myśl sobie, iż uwikłasz nas w ukraińską wojnę domową. Pozbieraj swoich dezerterów w Niemczech, w Polsce, Czechach. I w kamasze. Ale bez nadziei. Twój własny kraj i obywatele są tak podzieleni i nienawidzący siebie nawzajem, iż z tej waszej Ukrainy zjednoczonego państwa już nie będzie – doradzał NieZTegoMiasta (Gazeta.pl).