Zbigniew Hołdys: Angry cliques. I don't criticize, I regret

natemat.pl 4 hours ago
Język polski zawiera 150 tysięcy słów. Wraz z odmianami i nazwami własnymi jest tego więcej – około 200 tysięcy. Z tego przeciętny Polak zna około 30 tysięcy wyrazów. To jest nasza talia kart, którą gramy ze sobą dzień w dzień. Tyle wstępu.


Pewnego nieodległego dnia zajrzałem do internetu i przeczytałem jedną zajawkę, zwaną po dziennikarsku "leadem", czyli powiedzmy "tytułem zachęcającym", która brzmiała: "Tusk się wściekł na Bodnara". To była już kolejna "wściekła" zapowiedź w ostatnim czasie, więc postanowiłem sprawdzić, ile mediów napisało tego dnia o wściekliźnie.

Via Google znalazłem w parę sekund kilka tekstów z tego jednego tylko dnia: "Internauci wściekli na Leonardo DiCaprio", "Tusk wściekły na Bodnara", "Ziobro się wściekł na raport", "Tusk się wściekł w sprawie Stadionu Narodowego", "Sachajko wściekł się na Tuska", "Borek wściekł się po komunikacie PZPN", "Stanowski wściekł się na Dudę i Tuska". Gratulacje.

Jako iż kiedyś po walce z wiejskim oszalałym psem, który chciał zagryźć naszego kochanego kundla Elvisa, cały zakrwawiony wylądowałem w szpitalu, gdzie zaaplikowano mi serię słynnych "bolesnych zastrzyków", zastanowiłem się, czy nie jest za późno. Bo może bohaterowie owych notek powinni pójść w moje ślady i przyjąć coś na wściekliznę? A może powinni to coś łyknąć panowie pracownicy mediów?


Dziś nie chodzi o informacje, bo one czasem są nic niewarte. Chodzi o zaangażowanie nimi czytelnika i widza. O to, by człowiek się nie tyle dowiedział, ile poczuł dreszcz emocji, dostał gęsiej skórki, by mu serce zabiło, by kliknął co dalej, co w nomenklaturze sprzedażowej nazywa się "zaangażowaniem". Bez zaangażowania nie ma biznesu. Nie żrą reklamy.


I ja to rozumiem. Reaguję po swojemu. Nauczyłem się omijać treści, które już w leadach zwiastują pustkę intelektualną. Od jakiegoś czasu klikam w co dziesiątą, a może i co dwudziestą zapowiedź. A i atak najczęściej dostaję tekst, którego nie daje się czytać, beznadziejny w treści, zapowiedzianego meritum ani śladu – wieje nudą, brakiem talentu, trzeba gwałtownie scrollować, bo po drodze są wciśnięte reklamy i to o nie redakcji chodzi, nie o treść.

Tytuł-przynęta jest ważniejszy od tego co pod nim. Dobra zostawmy to. Martwi mnie jedynie fakt, iż z owych 30.000 słów redakcyjne gryzipiórki używają zaledwie paru

z nich. Że choćby jeżeli chcą epatować czytelnika intrygą, to nie szukają innych sformułowań, bo nie ma w nich talentu literackiego, nie pragną, by było ciekawiej, zabawnie, lżej – czyli inaczej.


Wściekł się? W słowniku synonimów można znaleźć dla zwrotu "wściekł się" kilkaset wyrażeń równoważnych i bliskoznacznych. Autorom tytułów typu "Tusk wściekł się" podpowiadam: zbiesił się, zjeżył, wnerwił, wkurzył, dostał amoku, dostał szału, spienił się, wkurwił, rozjuszył, zapłonął gniewem, zabulgotał, wybuchnął, zagotował się, dostał szewskiej pasji, białej gorączki, wyszedł z siebie, zionął ogniem – to garstka pierwsza z brzegu. Brać ciućmoki.


Tego samego dnia inne leady brzmiały (zanotowałem) tak: "Szczęsny wypalił","Zandberg się oburzył", "Tusk groził", "Hołownia ostro", "Tajfun Solorza", "Internet wrze", "Nowacka nie wytrzymała", "Obrzydliwy skandal", "Przerażone pokolenie", "Szokujące wyniki", "Artyści zbulwersowani".

Kumpel mi zwrócił uwagę na owo "internet wrze". "Internet wrze pod wpisem Rozenek". Klikam. Nie wiem co napisała, ale pod jej wpisem jest 50 komentarzy. Kilka ostrych, kilkanaście chwalących, kilkanaście nie na temat. Nic nie wrze. Ale kliknąłem, czyli zadziałał. Czemu wrze, które widzę codziennie, a nie "gotuje się", "bulgocze", dlaczego nie "ludzie się spienili po wpisie Rozenek", czemu nie "kobieta grozi samobójstwem po poście Rozenek" (nieprawda, nikt nie groził, ale jakie to ma znaczenie?) – nie wiem.

Nie krytykuję, ubolewam


Coś wyjaśnię: ja nie krytykuję, nie narzekam, ja jedynie ubolewam. Uwielbiam filmowe dialogi, w których padają wspaniała riposty i barwne wymiany zdań. Jak coś jest wyświechtane – zwyczajnie mnie rozczarowuje. W kultowym filmie "Psy" Władysława Pasikowskiego (do jego scenariusza i z jego dialogami, w których jest mistrzem) pada słynne "kotlet z psa, trzeciej kategorii, pomielone razem z budą" (komentarz do wstrętnego jedzenia).

Pośród setki zabawnych i świeżych kwestii Władka w tym filmie ta jedna skuliła mi serce, bo znaliśmy ją w Warszawie do lat, jako wyświechtany żart z epoki Gierka. Krążył po ulicach obok kwestii Janka Himilsbacha, który pewnego dnia wszedł do sklepu mięsnego, gdzie wisiały puste haki, nic nie było, ani skwarka słoniny, i pokazując na wiszący dumnie na ścianie obraz godła PRL nawinął do ekspedientki „Pół orła poproszę”.


Skutek jest taki, iż ludzkość zaczyna się komunikować w podobny sposób. Krótko, leadami, zwięźle, ostro. Sloganami. Bez finezji. Żeby rozmówca nam w duchu zabił brawo. A iż talentu brakuje, mamy zaciętą płytę. Młotkowy Błaszczak nie wypowie się na żaden temat, jeżeli nie użyje frazy "koalicja 13 grudnia".

Według niego to jest inteligentne i błyskotliwe. Codziennie ktoś mówi z ekranu telewizji "walka buldogów pod dywanem", albo "szklanka do polowy pełna, do połowy pusta". Dyrekto biblioteki b. prezydenta USA Ronalda Reagana (autora hasła "make America Great Again", na którym jedzie Trump) powiedział: "Możesz porozmawiać z dowolną liczbą autorów przemówień prezydenta Reagana i dowiesz się, iż gdy wręczali mu przemówienie, przemówienia te wracały z dopisanym przez niego cytatem, wyrażeniem lub żartem, którego wcześniej nie widzieli".


I w takiej mniej więcej aurze leadów i prostackich wrzutek polityków pojawia się transparent na stadionie Legii o treści "Nowacka, chcieliśmy napisać, iż jesteś w porządku, ale przejęzyczyliśmy się i dlatego jest napisane, iż jesteś antypolską k***ą". Jak skomentował to jeden z portali "kibice wywiesili wymowny komentarz". We wspomnianym przeze mnie słowniku synonimów słowo "wymowny" ma następujące wymienniki: dobitny, ekspresyjny, jasny, jednoznaczny, mocny, niepodważalny, przejrzysty, soczysty, wyjątkowy, wyrazisty. Zero potępienia dla chamstwa.

W pogoni za klikami różne redakcje ochoczo zamieściły zdjęcie baneru z pełnym tekstem, ale nie zajęły stanowiska. Nie zajął stanowiska żaden z polityków. Żadnej reakcji, choćby szarmanckiej, z jakiejkolwiek strony. Także ze strony Legii i jej właściciela.

Tylko kandydat Nawrocki uprzedził bieg wydarzeń stanowczym stwierdzeniem, iż kibicowskich haseł ocenzurować nie pozwoli. Cóż, jestem zgredem, dziadersem, memlokiem starej daty. Myśmy nie znieważali kobiet i dziewczyn. Dla nas to było frajerstwo. A tu – kibice się wściekli i tyle. I (jak mi wyjaśnił jeden z medialnych speców) "zrobili to dla klikalności".

Read Entire Article