Wrocław: Starcia, zatrzymania i mobilizacja służb przed finałem Ligi Konferencji Europy

We wtorek przed finałem Ligi Konferencji Europy pomiędzy Realem Betis a Chelsea, który odbędzie się na wrocławskim stadionie, miasto stało się areną gwałtownych incydentów z udziałem kibiców obu drużyn. Na ulice Dolnego Śląska przybyło około 70 tysięcy fanów, z czego wielu nie ma biletów na mecz – co już pierwszego dnia wywołało poważne zakłócenia porządku publicznego.

Pierwsze starcie: Ogródki gastronomiczne zamieniły się w pole bitwy

We wtorkowe popołudnie na Placu Solnym we Wrocławiu doszło do pierwszej poważnej awantury. Jak relacjonuje dziennikarz Paweł Popkowski, wszystko zaczęło się od wzajemnych spojrzeń i słownych prowokacji dwóch grup kibiców siedzących w sąsiednich ogródkach gastronomicznych. Wystarczył rzucony kieliszek, by eskalacja była błyskawiczna: w powietrzu pojawiły się butelki, szklanki, a w końcu krzesła i stoliki.

Na miejscu interweniowała policja, która musiała użyć gazu łzawiącego, by rozdzielić zwaśnione grupy. Obecność funkcjonariuszy w centrum miasta była znaczna już we wtorek, jednak nie zapobiegło to kolejnemu incydentowi – tym razem bliżej wrocławskiego ratusza.

Dwie minuty chaosu, które obiegły sieć

Według Tomasza Sikory, rzecznika wrocławskiego magistratu, najbardziej agresywna część grupy to marginalne 30 osób z ogółu 25 tysięcy przybyłych fanów jednej drużyny. Nagrania udostępnione w mediach społecznościowych pokazują, iż cała bójka trwała nie dłużej niż dwie minuty – wystarczająco długo, by spowodować znaczne szkody i konieczność policyjnej interwencji.

Zatrzymania i zniszczenia: flaga Unii Europejskiej również celem agresji

W wyniku wtorkowych zajść zatrzymano sześć osób. Jak informuje Tomasz Sikora, jednym z incydentów było zrywanie flag Unii Europejskiej i niszczenie ich masztów, co zostało wycenione na straty w wysokości trzech tysięcy złotych. Sprawcy zostali osadzeni w policyjnym areszcie do wyjaśnienia.

Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu: Policja z wodnymi armatkami

W środę, na kilka godzin przed finałem, Wrocław przypomina oblężone miasto. Policja wystawiła na ulice dodatkowe siły, w tym armatki wodne. Władze miasta i rządu podkreślają, iż służby będą reagować stanowczo na każdą próbę zakłócenia porządku.

Premier Donald Tusk, w mediach społecznościowych, ogłosił politykę „zero tolerancji dla przemocy na ulicach”. Wpis szefa rządu zawierał również słowa uznania dla dotychczasowych działań policji:

„Ostrzegamy, jeżeli będzie trzeba, policja będzie jeszcze bardziej bezwzględna.” – napisał Tusk.

Kibice bez biletów – wyzwanie dla miasta

Stadion we Wrocławiu może pomieścić około 45 tysięcy widzów, podczas gdy do miasta przyjechało aż 70 tysięcy kibiców z Hiszpanii i Anglii. Oznacza to, iż kilkadziesiąt tysięcy osób będzie śledzić mecz w przestrzeni miejskiej – w pubach, barach, a choćby na ulicach. To gigantyczne wyzwanie dla służb porządkowych.

Kontekst prawny i bezpieczeństwo publiczne

Wydarzenia we Wrocławiu należy oceniać nie tylko przez pryzmat sportu, ale również obowiązującego prawa. Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 28 maja 2010 r. przypomina, iż udział w zbiegowisku, podczas którego dochodzi do czynów chuligańskich, może podlegać kwalifikacji jako przestępstwo z art. 254 § 1 Kodeksu karnego.

Z kolei Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku w sprawie Dink przeciwko Turcji (skarga nr 2668/07) podkreślił, iż państwo ma obowiązek zapewnienia skutecznej ochrony obywateli przed przemocą, także wtedy, gdy jej źródłem są zbiorowiska publiczne.

Podsumowanie

Wrocław stanął przed jednym z największych wyzwań organizacyjnych i porządkowych ostatnich lat. Choć większość kibiców przyjechała wyłącznie dopingować swoje drużyny, niewielka grupa pseudokibiców doprowadziła do starć, które mogły zakończyć się znacznie poważniejszymi konsekwencjami. Decydująca będzie dzisiejsza noc. jeżeli służby porządkowe utrzymają dyscyplinę – finał może zapisać się w historii nie tylko jako święto futbolu, ale także jako sukces służb w utrzymaniu ładu publicznego.