Po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej polskie władze jednoznacznie opowiedziały się po stronie Ukrainy, angażując się konsekwentnie w pomoc na rzecz tego kraju. Pomoc ta miała (i przez cały czas ma) różne wymiary – polityczny, ekonomiczny, czy też militarny.
Co oczywiste, koszty tych działań ponoszą nie politycy, ale polscy podatnicy, którym wmówiono, iż wymaga tego „polska racja stanu”. Nie neguję rzecz jasna faktu, iż wiele osób z własnej nieprzymuszonej woli chciało pomagać Ukraińcom, kierując się przesłankami natury humanitarnej, co jednak jest zupełnie odrębną kwestią. Stosunek polskiego rządu do Ukrainy po wybuchu wojny najlepiej obrazuje wypowiedź byłego wiceministra spraw zagranicznych Łukasza Jasiny, który stwierdził, iż „jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”. Nic dodać, nic ująć…
Według danych z lutego 2023 roku – przez rok trwania konfliktu Polska wydała łącznie 56,6 mld złotych (czyli prawie 2 % PKB) na rzecz pomocy Ukrainie, w tym 2,4 mld euro w postaci sprzętu wojskowego. Między innymi na front ukraiński Polska wysłała 300 czołgów (29,2 % zasobów tej broni), 54 haubice (28,7 % zasobów tej broni), a także 40 sztuk wozów bojowych oraz 40 sztuk pojazdów opancerzonych. Łącznie stanowiło to 19,3 % ciężkiego uzbrojenia polskiej armii [1]. Ponadto Polska była i cały czas pozostaje swego rodzaju ambasadorem Ukrainy na forum międzynarodowym, żądając zwiększenia dostaw broni na rzecz tego kraju przez państwa zachodnie. Polityka ta jest niezmiernie ryzykowna, gdyż prowadzi do dalszej eskalacji relacji z Rosją i grozi wciągnięciem Polski w konflikt wojenny.
Pomoc na rzecz Ukrainy ma jednak nie tylko wymiar wojskowy. Według oficjalnych danych Straży Granicznej – od 24 lutego 2022 roku granicę polsko-ukraińską przekroczyło ponad 15,8 mln „uchodźców” z Ukrainy [2]. Warto pamiętać, iż tylko niewielki odsetek tych osób spełnia kryteria uchodźcy określone w Konwencji Genewskiej. Pomoc obywatelom Ukrainy nie jest jednak z tym kryterium związana. Potwierdziła to minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg oświadczając, że: „zawarta w ustawie pomoc obywatelom Ukrainy w postaci dodatku, otwarcia rynku pracy, czy dostępu do świadczeń – nie jest związana ze statusem uchodźcy. Status uchodźcy powoduje, iż obywatel, który o niego występuje, jest pod ochroną Urzędu ds. Cudzoziemców. Kiedy ten status zostanie nadany, osoby te nie mają dostępu do rynku pracy. Natomiast specustawa szeroko otwiera obywatelom Ukrainy możliwości dostępu do rynku pracy, świadczeń i przywilejów, które za tym idą” [3]. Chodzi rzecz jasna o ustawę z dnia 12 marca 2022 roku – o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa (Dz. U. 2022 poz. 583).
Ukraińscy „uchodźcy” korzystają zatem z bezpłatnej opieki zdrowotnej, a ich dzieci objęte są darmową edukacją i przysługują im świadczenia socjalne. W tym samym czasie polscy obywatele miesiącami oczekują na wizyty u lekarzy specjalistów w ramach NFZ. Same tylko świadczenia społeczne i wydatki na edukację dla przybyszów z Ukrainy kosztują polskiego podatnika około 200 mln złotych miesięcznie. Według danych na koniec 2022 roku – około 328 000 ukraińskich dzieci korzystało ze świadczenia 500 plus, a 141 000 – ze świadczenia 300 plus. Ponadto 53 000 osób korzystało z zasiłków rodzinnych, a 12 000 osób z Kapitału Opiekuńczego. Ponadto 43 000 ukraińskich dzieci objętych było opieką przedszkolną, a 191 000 edukacją w polskich szkołach [4]. To tylko wybrane przykłady wsparcia jakiego udziela polski rząd obywatelom Ukrainy.
Podkreślić należy, iż wszelkie przejawy kwestionowania polityki prowadzonej wobec Ukrainy były delikatnie rzecz ujmując źle widziane przez władze. Doświadczył tego chociażby tygodnik „Myśl Polska”, którego strona internetowa została objęta blokadą, pomimo tego, iż cenzura prewencyjna jest konstytucyjnie zabroniona. Również osoby, które wyrażały publicznie stanowisko odmienne od oficjalnej narracji wobec konfliktu na Ukrainie miały różnego rodzaju problemy, łącznie z postawieniem w stan oskarżenia, bądź skazaniem – na przykład w związku z „pochwalaniem wojny napastniczej”.
Ta czołobitna i wiernopoddańcza postawa polskich władz wobec Ukrainy uległa ostatnio pewnej korekcie. Wpłynęła na to niewątpliwie skarga złożona przez władze w Kijowie do Światowej Organizacji Handlu (WTO) na Polskę (a także Węgry i Słowację) – w związku z przedłużeniem embarga na ukraińskie produkty rolne, które wprowadzone zostało przez Komisję Europejską w maju tego roku. Jak stwierdził prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas szczytu w Nowym Jorku: „niektórzy nasi przyjaciele w Europie, odgrywają w teatrze politycznym solidarność, robiąc thriller ze zbożem. Może się wydawać, iż odgrywają własną rolę, ale w rzeczywistości pomagają przygotowywać scenę dla moskiewskiego aktora” [5].
To „piękne” podziękowanie wystawione za miliardowe wsparcie Ukrainy udzielone przez Polskę od czasu wybuchu wojny. Nie można tego nazwać inaczej niż kąsaniem ręki swojego chlebodawcy. Był to też kubeł zimnej wody na głowy polskich polityków, którzy nagle obudzili się z przysłowiową ręką w nocniku. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż prowadzona przez Polskę polityka wspierania Ukrainy okazała się kompletnym fiaskiem.
Michał Radzikowski
[1] Jacek Frączyk: „Polska pomoc dla Ukrainy przebiła wszystkich. Oto ile poszło z zasobów armii” – bisinessinsider.com.pl,
[2] „Ilu uchodźców z Ukrainy jest w Polsce” – 330gospodarka.pl,
[3] „Marlena Maląg: uciekinierzy z Ukrainy, aby uzyskać dostęp do rynku pracy, nie muszą uzyskać statusu uchodźcy” – pap.pl,
[4] Paulina Karpińska: „Pomoc polska dla Ukrainy 2022 r. – ile kosztowała” – infor.pl.
[5] cytat za: bisinessinsider.com.pl – Grzegorz Kowalczyk: „Dlaczego Ukraina ostro reaguje na polskie embargo? Nie chodzi tylko o zboże”.
Fot. @ZelenskyyUa
Myśl Polska, nr 41-42 (8-15.10.2023)